23 grudnia 2013

Na życzenie klienta

Janina Jankowska

Zatrzymać się, zapytać o świat, który tak bardzo zmienia się i komplikuje” – zachęcał do refleksji dziesięć lat temu znany polityk i autor scenariuszy filmowych, intelektualista cieszący się w owym czasie ogromnym autorytetem. Zanotowałam jego słowa, nie wiem już gdzie i przy jakiej okazji wypowiedziane, a dziś, gdy robię porządek w archiwach, wydają mi się nader aktualne. Głównie ze względu na zjawiska opisane w dalszych akapitach.
Najpierw jednak o tym zatrzymaniu się na chwilę i zadaniu sobie paru ważnych pytań. Sprzyja temu czas, kiedy żegnamy miniony rok i kolejny raz spisujemy te same postanowienia, które mają zracjonalizować nasz dotychczasowy, niezdrowy tryb życia. Zawsze towarzyszy temu ta sama nadzieja. I dobrze. Trzeba próbować do końca.
A świat się zmienia i komplikuje. Jesteśmy coraz bardziej wolni. Pokonujemy rozmaite tabu, mając wrażenie, że wyzwalamy się ze starych kanonów (niegdyś uznawanych za fundamenty naszej europejskiej cywilizacji). Z drugiej strony coraz szczelniej otacza nas sieć szczegółowych procedur, rozporządzeń, dyrektyw i ustaw, naszych i europejskich. Tworzą one nowe, urzędnicze miejsca pracy, a dobrze wykształconych specjalistów w każdej dziedzinie brak. Dokąd zmierzamy?
„W ostatnich latach zagościła u nas prymitywna kultura hedonistyczna – pisał w 2003 r. cytowany przeze mnie autor. – Jestem przeciwny cenzurze obyczajowej, ale nie można nie ponieść konsekwencji tego, co się dzieje. Jeżeli pornografia staje się przemysłem, jeśli najpoważniejsi ludzie w różnych miejscach Europy zaczynają dyskutować o eutanazji – to nie ma siły, trzeba za to zapłacić”. Dziś nie tylko dyskutuje się o eutanazji, ale w pewnych krajach można jej dokonywać zgodnie z prawem. W słynnych klinikach w Szwajcarii, Holandii, Belgii… Rachunek za te przemiany zapłacą przyszłe pokolenia. Myślę tu o najnowszych regulacjach parlamentu belgijskiego, który dopuszcza eutanazję nieuleczalnie chorych dzieci, jeśli wyrażą taką wolę. Dla polskiej opinii publicznej, nawet najbardziej liberalnych mediów, była to informacja szokująca. Tzw. postępowi przedstawiciele naszego społeczeństwa argumentują, że to jedynie prawo do poważnego traktowania woli dziecka. Taki pogląd zaprezentował w mediach psychiatra dr Hubert Kowalczys, opowiadając się za eutanazją na życzenie dzieci powyżej 12 lat. Ten wyrok jest już wydany, dlaczego nie uwzględniać woli dziecka? Chodzi przecież o komfort życia, który dziś jest największą wartością. Jeśli dorośli mają do niego prawo, to dlaczego nie dzieci? – pyta psychiatra.
A lekarz Krzysztof Szmyd, dyrektor dziecięcego hospicjum we Wrocławiu, odpowiada, że inny jest świat dziecka, a inny dorosłego. Do ostatniego dnia w świecie dziecka trwa życie. W swojej długoletniej praktyce dr Szmyd nigdy nie spotkał się z prośbą dziecka o zakończenie życia.
Odwrotnie, dzieci świadome bliskiej śmierci pragną spełnić swoje marzenia, lecieć wojskowym samolotem, być na koncercie modnego wykonawcy, zdobyć autografy, poznać znanego sportowca. Nawet zrobione przez babcię ciasto czy pierogi mogą sprawić wielką radość. Bardziej ufam lekarzowi niż psychiatrze. Zgadzam się z nim, że otwarcie tej drogi może być bardzo niebezpieczne. To są działania, które wynaturzają medycynę – mówi lekarz. W Parlamencie Europejskim trwają prace nad prawem ograniczającym klauzulę sumienia lekarza. Czy wszystko ma być „na życzenie”, żeby było miłe i przyjemne?
I tu wracam do zapisków z 2003 r. „Są granice, których przekraczać nie wolno. Jestem za witalnością, odwagą, przenikliwością aż do bólu, ale nie można burzyć całego świata, całej hierarchii wartości… Polska jest w dużej części ogarnięta prymitywnym hedonizmem, który zagościł w obszarach nędzy. Pod pozorami nowoczesności dokonuje się rewolucja obyczajowa. To rodzi pustkę, frustrację, a często agresję”. Niestety, część twórców kultury podtrzymywała taki etos. „Wszystko jest dozwolone”.
Nie chcę wymieniać nazwiska autora tych słów, bo sam w pewnym momencie swego życia wpadł w cyniczną pułapkę hedonizmu. To był spektakularny, ale małego kalibru grzech, nieobcy naszym elitom, ale tabloidy rozszarpały tego człowieka. Odszedł z życia publicznego. A szkoda!

Archiwum