29 kwietnia 2024

Polska w trudnych regionalnych równaniach

Zastanawiałem się, jakim tematem rozpocząć serię artykułów, które będę miał przyjemność publikować na gościnnych łamach „Pulsu”. Zajmuję się tematyką środkowoeuropejską, ze szczególnym uwzględnieniem Węgier, którym poświęciłem sporą część zawodowego życia. Dlatego „okołowęgierskie” wątki zagoszczą w tej rubryce na stałe. Jednakże wydarzeniem, które narzuciło mi tematykę pierwszego tekstu, bo wydaje mi się szczególnie istotne, jest rezultat wyborów prezydenckich na Słowacji.

 

tekst Dominik hÉjj, politolog, autor książki „Węgry na nowo”

Wbrew pozorom będzie on miał na Polskę istotny wpływ w zakresie bezpieczeństwa, o którym od długich miesięcy mówi się bardzo wiele. Zwycięzcą został Peter Pellegrini, dotychczasowy lider partii Hlas (Głos), a także przewodniczący słowackiego parlamentu. Pokonał stosunkiem 53,12:46,87 proc. głosów rekomendowanego przez środowiska centrowe i liberalne Ivana Korčoka, doświadczonego dyplomatę, z polityką międzynarodową związanego od ponad 30 lat. W okresie 2020–2022 (z kilkudniową przerwą) Korčok pełnił funkcję ministra spraw zagranicznych i europejskich.

 

Punkt wyjścia

Żeby lepiej ukazać istotę decyzji Słowaków, którą podjęli w drugiej turze wyborów prezydenckich (w sobotę, 6 kwietnia), trzeba rezultat wyborczy i jego konsekwencje rozpatrywać w szerszej perspektywie. Podstawowym gremium regionalnej współpracy dla Polski jest Grupa Wyszehradzka, zawiązana w lutym 1991  na Węgrzech, na zamku w miejscowości Wyszehrad (około 45 km na północ od Budapesztu). Miejsce spotkania ówczesnych liderów trzech państw: Polski – Lecha Wałęsy, Czechosłowacji – Václava Havla i Węgier – Józsefa Antalla, nawiązywało do XIV-wiecznych spotkań królów tych krajów. Podstawowym celem Grupy Wyszehradzkiej, która po rozpadzie Czechosłowacji 1 stycznia 1993 r. stała się „wyszehradzką czwórką”, była integracja z Zachodem (zarówno z NATO, jak i Unią Europejską), realizacja euroatlantyckich aspiracji poszczególnych państw, które dążyły do wyswobodzenia się spod wpływów ZSRR. Ów cel został ostatecznie zrealizowany w 2004 r., kiedy czwórka (stąd skrót – V4) przystąpiła do Unii Europejskiej, a członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego stała się Słowacja.

 

Od tamtego momentu gros zagadnień związanych z funkcjonowaniem w Unii Europejskiej konsultowano właśnie w tym ścisłym, środkowoeuropejskim gronie. Odbywało się to zazwyczaj przed posiedzeniami Rady Europejskiej, już w Brukseli. Format wyszehradzki pozostawał stały, bez względu na zmiany polityczne, które dokonywały się wskutek wyborów w tych krajach. Zdecydowane ochłodzenie relacji przyniosły dopiero różnice w postrzeganiu przebiegu i przewidywanego rozstrzygnięcia wojny na Ukrainie.

 

V4-X=?

Po 24 lutego 2022 r. zarówno na poziomie prezydenckim, jak i szefów rządów panowała zgodność, co do głównych kierunków politycznych i kroków, które należy podjąć po wybuchu wojny. W Polsce, Czechach i na Słowacji (kraju tak silnie przecież przez Moskwę zinfiltrowanym) Rosja została uznana za państwo agresywne, którego polityka zagraża bezpieczeństwu regionalnemu. Pogląd ten podzielały zresztą inne państwa, m.in. kraje bałtyckie, ale również Rumunia.

 

Inną optykę przyjęły Węgry. Od początku potępiały wywołanie wojny, jednakże wskazywały współodpowiedzialność Ukrainy i Zachodu za decyzję Rosji. Następnie odmówiły dołączenia do państw wspierających Ukrainę w dostawach broni, uważając (do dzisiaj), że pomoc taka oddala ją od zakończenia konfliktu zbrojnego, a także przyczynia się do zwiększenia liczby ofiar oraz doprowadzenia do bezpośredniej konfrontacji Rosji z Zachodem (przede wszystkim z NATO), która grozić miałaby wybuchem trzeciej wojny światowej. Budapeszt uznał, że współpraca z Federacją Rosyjską leży w interesie jego bezpieczeństwa (chodziło przede wszystkim o bezpieczeństwo energetyczne). Węgry stanowiły zatem naturalny „minus” w równaniu sumującym się do wyszehradzkiej czwórki.

 

„Drugi minus” stanowiła Słowacja. Po raz pierwszy odczuć można było to jesienią 2023 r., gdy wybory parlamentarne wygrała partia SMER-SD (Kierunek – Socjalna Demokracja) z Robertem Fico. Polityk ten stanął na czele koalicji, która uzyskała parlamentarną większość. Jednym z liderów ugrupowań, które w jej skład weszły, był właśnie Pellegrini. Ale dlaczego dojście Ficy do władzy (objął urząd premiera) było z polskiej perspektywy istotne? Pomijam wszystkie słowackie meandry. Otóż dlatego, że oznaczało radykalną zmianę postawy Słowacji w kwestiach pomocy Ukrainie. Bratysława opuściła sojusz, a głównym motywem tej polityki stało się podkreślanie, że pomocy dla walczącej Ukrainy już nie będzie (oficjalnie z uwagi na brak dalszych możliwości przekazywania sprzętu). Fico w kampanii wyborczej grał wojenną kartą. Czynił to, ujmując rzecz wprost, na wzór i podobieństwo węgierskiego premiera, którego jest gorliwym fanem. Pojawił się wątek niebezpieczeństwa wciągnięcia Słowacji w wojnę i ryzyka, że nie będzie miała czym się bronić, bowiem cały wartościowy sprzęt przekazała Ukrainie. Słowacja od jesieni przeszła na stronę tych państw, które domagają się zakręcenia kurka z pomocą dla Ukrainy inną aniżeli humanitarna.

 

Jednakże na poziomie prezydenckim Słowacją rządziła (od 2019 r.) Zuzanna Čaputova deklarująca się jednoznacznie jako zwolenniczka wszelkiej pomocy dla Ukrainy. Realne przełożenie jej postawy na możliwość kontynuacji pomocy dla Ukrainy było relatywnie niewielkie. Zwycięstwo Pellegriniego w wyborach prezydenckich oznacza domknięcie systemu nieliberalnego, tworzonego przez Roberta Ficę. Z perspektywy tego krótkiego tekstu nie są istotne wszystkie wymiary owego systemu (np. reforma wymiaru sprawiedliwości). Skoncentrujmy się zatem na wymiarze bezpieczeństwa. Sam prezydent-elekt jeszcze w czasie kampanii wyborczej sięgnął do kieszeni, z której dobył wojenną kartę. W uproszczeniu – on opowiadał się po stronie zwolenników pokoju, a Korčok – po stronie wręcz wojennych podżegaczy (identyczna dychotomia występuje od 2022 r. na Węgrzech, gdzie rząd ma chcieć pokoju, a opozycja konfrontacji z Rosją). Ale to nie wszystko. W debacie przedwyborczej stwierdził, że nie pomógłby innemu państwu członkowskiemu NATO w ramach art. 5 (czyli zasady „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”), bowiem rozbrojenie Słowacji przez poprzedników to uniemożliwia (kontrkandydat Korčok odparł, że pomocy by udzielił). Co interesujące, pytanie dotyczące tego samego zagadnienia pojawiło się w trakcie kampanii przed wyborami prezydenckimi w styczniu 2023 r. w Czechach. Czesi głosowali wówczas na byłego generała Petra Pavla lub na byłego premiera Andreja Babiša. Na czele państwa stanął pierwszy z nich. Duet Pellegrini-Fico jawi się jako nie tyle prorosyjski, co Rosję relatywizujący, pokazujący (na wzór Węgier), że z państwem tym powinno się rozmawiać. Zresztą takiego podejścia dowodzi niedawne spotkanie szefa słowackiej dyplomacji Juraja Blanára z rosyjskim odpowiednikiem Siergiejem Ławrowem, które się odbyło na początku marca w Turcji, na marginesie Forum Dyplomatycznego w Antalyi.

 

„V2”

Zatem V4-1-1 = V2. Skrót kojarzy się jak najgorzej, bo z okresem drugiej wojny światowej i rakietami, które budowano na polecenie Hitlera. Polskiego zaangażowania w pomoc Ukrainie przywoływać tutaj nie trzeba. Warto natomiast wspomnieć o Czechach. Pod kuratelą Pragi trwa zbiórka środków w celu zakupu dla walczącego sąsiada setek tysięcy sztuk amunicji artyleryjskiej. Nabycie pocisków kal. 122 i 155 mm okazało się niezbędne po wstrzymaniu pakietu pomocy Ukrainie przez amerykański Kongres (o wartości 60 mld euro). Miliardy, ale w walucie europejskiej, pochodzące z Europejskiego Instrumentu na Rzecz Pokoju, blokują z kolei Węgry. Adresatem tego pakietu pomocowego jest także Polska. Oficjalnie Budapeszt nie chce się zgodzić, by jakiekolwiek środki finansowe zostały przeznaczone na wojnę, zamiast na „dążenie do pokoju”.

 

Słowacja stracona, Węgry stracone, ale z Czechami jest dobrze – taki wniosek można by wysnuć z lektury dotychczasowej części tekstu. Ale i ten wątek w najbliższej przyszłości nie napawa optymizmem. Chociaż do wyborów parlamentarnych zostało jeszcze ponad 1,5 roku, przed nami wybory do Parlamentu Europejskiego. Ich zdecydowanym liderem nad Wełtawą jest przywołany wcześniej Babiš, stojący na czele ugrupowania ANO (TAK). Według sondaży z przełomu lutego i marca cieszy się on poparciem ponad 34 proc. badanych. Pięć ugrupowań opozycyjnych pozostaje daleko w tyle. Poglądy lidera ANO pozostają zbieżne z tezami głoszonymi przez jego politycznych partnerów z Bratysławy i Budapesztu.

 

Co dalej?

Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna. Kanały komunikacji ze wszystkimi stolicami są utrzymywane (z Czechami współpraca będzie się rozwijała). W ostatnim czasie (w ostatnich dniach lutego) odbyły się nawet dwa szczyty Grupy Wyszehradzkiej na poziomie premierów oraz przewodniczących parlamentów. Podkreślano, że co prawda różnice występują, ale na „grzebanie” grupy jest za wcześnie. Nie ma jednak wątpliwości, że w zakresie bezpieczeństwa polski punkt widzenia nie jest przez wszystkich podzielany. Dlatego naturalne było rozszerzenie współpracy o państwa regionu, które na sytuację bezpieczeństwa patrzą podobnie jak Warszawa – kraje bałtyckie, Szwecję i Rumunię. Wybory w innych niż nasze własne państwach pozostają często niedocenianym wydarzeniem. Zresztą trudno wymagać, by w codziennym biegu wszystkiemu poświęcić uwagę.  Dlatego także w kolejnych numerach „Pulsu” zaproponuję krótką refleksję na podobne tematy.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum