28 lutego 2014

Bez znieczulenia

Marek Balicki
Nagłośniony przez media dramat, jaki wydarzył się ostatnio we Włocławku, głęboko poruszył opinię publiczną w całym kraju. Znowu głos zabrał Jurek Owsiak, którego Wielka Orkiestra przekazała tamtejszemu szpitalowi nowoczesną aparaturę medyczną dla dzieci. I trudno się temu wszystkiemu dziwić, gdy do wiadomości publicznej dociera kolejna informacja o przypadku najcięższej postaci zdarzenia niepożądanego, jaką jest zgon pacjenta. Kierowane pod adresem władz oczekiwanie natychmiastowego podjęcia działań i pociągnięcia winnych do odpowiedzialności jest w takich sytuacjach zrozumiałe. Na reakcję ministra zdrowia również nie trzeba było długo czekać. Ministerstwo wysłało własną kontrolę i zapowiedziało, że zrobi wszystko, by każdy, kto zaniedbał swoje obowiązki, poniósł konsekwencje.
Czy jednak działania skupione na egzekwowaniu odpowiedzialności prawnej są najskuteczniejszą drogą do poprawy bezpieczeństwa pacjentów? Doświadczenia wielu krajów europejskich, a także USA, pokazują, że nie. Tradycyjne podejście, zakładające obarczenie winą i ukaranie ostatniego ogniwa w łańcuchu działań prowadzących do zaistnienia zdarzenia niepożądanego, tj. lekarza lub pielęgniarki, nie rozwiązuje problemu. Potwierdzają to liczne badania i raporty powstałe jeszcze w latach 90. XX w.
Dlatego od kilkunastu lat, zarówno w Europie, jak i w USA, postuluje się zmianę podejścia do kwestii bezpieczeństwa pacjentów i wprowadzenie kultury rozwiązywania problemów w miejsce kultury oskarżeń prawniczych. Kluczowe znaczenie dla poprawy sytuacji ma zbieranie danych o zdarzeniach niepożądanych oraz ich systematyczna analiza. Powinna ona obejmować też inne źródła informacji, takie jak zgłoszenia pacjentów, skargi i wnioski, roszczenia oraz szpitalne analizy istotnych zdarzeń związanych z leczeniem.
W tym duchu opracowane zostały przyjęte w ostatnich latach dokumenty międzynarodowe. Wskazuje się w nich na konieczność rozwinięcia odpowiednich programów na szczeblu międzynarodowym i krajowym. Mówi o tym Rekomendacja Rady Europy w sprawie zarządzania bezpieczeństwem pacjenta i zapobiegania zdarzeniom niepożądanym w opiece zdrowotnej z 2006 r. Niestety, zalecenia Rady Europy do dziś nie zostały wdrożone do polskiego prawa. Systemy raportowania zdarzeń medycznych, wprowadzone przez część szpitali, z powodu braku odpowiednich regulacji prawnych nie spełniają podstawowego warunku ich skutecznego funkcjonowania, jakim jest zapewnienie ochrony prawnej osób raportujących oraz uczestniczących w zdarzeniach niepożądanych.
Zawstydzający jest dla nas raport Komisji Europejskiej z 2012 r., z którego wynika, że tylko Polska i Cypr nie mają krajowej strategii w sprawie bezpieczeństwa pacjentów. I to już jest odpowiedzialność ministra zdrowia. Zdarzeń niepożądanych wyeliminować się nie da, ale można ich liczbę ograniczyć. I temu mogą sprzyjać odpowiednie działania rządu. Jeśli więc minister Arłukowicz chce dotrzymać obietnicy, że każdy, kto zaniedbał swoje obowiązki, poniesie konsekwencje, powinien zacząć od siebie.

Archiwum