19 listopada 2006

Sagi rodzinne: Kamińscy

Rozproszeni po świecie

Rankiem 13 sierpnia 1944 roku ulicę Targową na warszawskiej Pradze wypełnia tłum. Gestapowcy wyrzucili ludzi z mieszkań i kierują ich na wschód. W tłumie jest Irena Kamińska, w siódmym miesiącu ciąży, i jej dwaj synowie: 14-letni Wojtek i 12-letni Grześ. Korzystając z ogólnego zamieszania, matka wciąga ich do bramy. Piwnicami i zaułkami docierają na ul. Sierakowskiego, gdzie na początku wojny przeniesiono Szpital Przemienienia Pańskiego.
Dr Wincenty Kamiński, ojciec rodziny, pracuje tam jako asystent doc. Tadeusza Butkiewicza.
W godzinę po dotarciu żony do szpitala przychodzi na świat ich syn Marek. Wszyscy trzej bracia Kamińscy zostaną lekarzami.

Przymusowa emerytura

Dr Wincenty Kamiński, rocznik 1901, chirurg, dyplom lekarza uzyskał w 1928 roku na Uniwersytecie Warszawskim. Pracował jako wolontariusz w uniwersyteckich klinikach: chirurgicznej u prof. Zygmunta Radlińskiego i ginekologicznej u prof. Adama Ferdynanda Czyżewicza. Utrzymywał się z dyżurów w pogotowiu. Żona była sekretarką w Ministerstwie Rolnictwa i Reform Rolnych.
W 1930 roku małżonkowie Kamińscy decydują się na wyjazd z Warszawy, mają dość biedowania. Akurat szpital w Maciejowicach poszukuje chirurga. – I tak zostałem obywatelem Maciejowic – śmieje się ich syn Wojciech. Ale po trzech latach są już z powrotem.
Dr Kamiński wygrywa konkurs na asystenturę u doc. Butkiewicza na Oddziale Chirurgicznym Szpitala Przemienienia Pańskiego na Pradze, gdzie będzie pracował do końca wojny. – O tym, że ojciec był w AK, dowiedziałem się sporo lat po wojnie, kiedy dostał Virtuti Militari – mówi dr Wojciech Kamiński. – Trzymał język za zębami, to nie pojechał na Syberię, jak jego kolega, który wszystkim opowiadał o swoich wojennych przeżyciach. Aż kiedyś został wezwany do chorego i wrócił po trzech latach. A ojciec miałby co wspominać. W Szpitalu Przemienienia on i jego koledzy uratowali wielu rannych AK-owców.
Po wojnie, kiedy doc. Butkiewicz zostaje szefem Kliniki Chirurgicznej UW na Oczki, dr Wincenty Kamiński jest znów w jego zespole. Będzie tam pracował do 1969 roku, kiedy to władza daje mu do zrozumienia, że czas na emeryturę. Prawdziwym „winowajcą” jest jego syn Grzegorz, który nie wrócił do Polski z kontraktu zagranicznego. Więc władza dopada ojca.

Amerykańscy bracia

Dr Grzegorz Kamiński skończył medycynę na warszawskiej AM w 1955 roku. Podobnie jak ojciec został chirurgiem w Szpitalu Przemienienia Pańskiego. Mając II stopień specjalizacji, wyjeżdża z żoną Małgorzatą z domu Sak, również lekarką, na kontrakt do Ugandy. Afryka jest dla niego etapem w dalszej karierze zawodowej. Występuje do Ambasady Amerykańskiej w Ugandzie o przyznanie prawa pobytu i pracy w USA. W 1969 roku osiada w Minneapolis. Pracuje w szpitalu zarządzanym przez Czecha, który bardzo mu pomaga w trudnym okresie adaptacji do nowej rzeczywistości. – Przez parę lat po jego wyjeździe nie dostawałem paszportu – mówi dr Wojciech Kamiński. – Kiedy już mogłem wyjeżdżać, umawialiśmy się co roku w innym miejscu w Europie: pod Prado w Madrycie albo pod katedrą św. Stefana w Wiedniu czy na florenckim Ponte Vecchio. Do Polski Grzegorz przyjechał po raz pierwszy dopiero w 1996 roku, ale o powrocie na stałe nigdy nie myślał.
Zmarł w 2003 roku. Jego żona i dzieci wciąż mieszkają w Stanach. – Małgorzata jest bardzo elegancką panią ze śladami wielkiej urody – opowiada dr Kamiński. – Zawsze miała artystyczne zamiłowania. Nadal śpiewa i maluje, gra w golfa, a zimy spędza w swoim domu na Florydzie. Nigdy nie pracowała w zawodzie – cóż, lekarka nie może być damą, a ona damą była zawsze. Ich syn jest maklerem giełdowym, córka Kasia, piękna jak matka, zajmuje się domem i trójką dzieci.
Najmłodszy z braci Kamińskich – Marek, urodzony w dramatycznych okolicznościach podczas Powstania Warszawskiego, poszedł w ślady brata, i to najzupełniej dosłownie. Jemu również afrykański kontrakt utorował drogę do USA.
Po dyplomie w 1967 roku pozostał na warszawskiej AM jako asystent prof. Ostrowskiego w Zakładzie Histologii i Immunologii. Jego przyszła żona Grażyna Grabińska była tam również asystentką. W 1978 roku wyjechali na kontrakt do Libii, a przed wprowadzeniem stanu wojennego w Polsce byli już w Stanach.
Dr Marek Kamiński jest dermatologiem onkologiem, jedynym specjalistą w tej dziedzinie na dużym obszarze stanu Kansas. Żona kieruje laboratorium w ogromnej przychodni, w której razem pracują. Obydwie córki skończyły prawo. Jedna z nich była tłumaczką Lecha Wałęsy podczas jego wykładów w Oklahomie. W lipcu tego roku na ślub drugiej – Anny Grażyny z amerykańskim prawnikiem zjechała do Nowego Jorku cała rodzina. Na wytwornym przyjęciu weselnym w Hotelu Waldorf-Astoria było 80 osób. – Ciekawostką jest pasja panny młodej – mówi dr Wojciech Kamiński. – Będąc w Warszawie, zachwyciła się fraszkami Krasickiego, które jej podsunąłem. Do tego stopnia, że przetłumaczyła je na staroangielski. Teraz szuka wydawcy.
Dr Marek Kamiński często bywa w Polsce. – Podróżowaliśmy też razem po Afryce Południowej i brazylijskiej Amazonii – opowiada jego starszy brat. – On to wszystko organizował i finansował. Bilety przysyłał mi do Warszawy pocztą kurierską, nawet torby podróżne z wydrukowanymi wizytówkami. Marek chce wracać do Polski. „Będę tam do emerytury i ani godziny dłużej” – powtarza. Jego żona też.

Ci odlatują, ci zostają

Dr Wojciech Kamiński, rocznik 1931, dziś senior rodu, zwiedził niemal cały świat, ale do Polski zawsze wracał. – Było mi tu dobrze – uśmiecha się.
Pierwszą szkołę życia przeszedł podczas wojny. Jako 14-latek uczestniczył w szkoleniu wojskowym organizowanym przez AK w lasach wawerskich dla gimnazjalistów z tajnych kompletów. Umiał obchodzić się z bronią, rozbrajać pociski, podkładać dynamit. Zwłaszcza doświadczenia z dynamitem mu się przydały. – Niemcy podłożyli go pod wiaduktem nad Targową. Ostrzeliwali Pragę zza Wisły z grubej Berty i strasznie się starali trafić w wiadukt, ale trafili w budynek. Na rogu Targowej i Kijowskiej był lej głęboki na 5 metrów. Nasz dom ocalał. Kiedy weszli Rosjanie, paliłem tym dynamitem w żelaznej kozie, która ogrzewała mieszkanie. Brzmi to dziś nieprawdopodobnie, ale tak było.
Po wojnie Wojciech Kamiński kontynuuje naukę w Gimnazjum Władysława IV, rozpoczętą na tajnych kompletach. Uczyli tam profesorowie wyrzuceni przez nową władzę z uniwersytetu. – Raz na tydzień chodziliśmy przez most pontonowy odgruzowywać Stare Miasto. Nikt nie musiał nas pilnować. Gołymi rękami, bo łopat brakowało, nosiliśmy gruz na wozy konne. Entuzjazm był powszechny. Potem już nigdy czegoś podobnego nie widziałem.
Maturę zdaje w 1949 roku i idzie na medycynę – jeszcze na Uniwersytet Warszawski. W 1954 roku, już z dyplomem Akademii Medycznej, rozpoczyna pracę w Instytucie Radowym na Wawelskiej. – Strasznie tam było! Żadnych leków, Niemcy wywieźli z Polski cały rad. Po wojnie 1 gram radu przekazała Polsce Irena Joliot-Curie. Wytrzymuje rok. Po roku trafia do prof. Jana Kossakowskiego do Kliniki Chirurgii Dziecięcej AM na Litewską. Przepracuje tam 25 lat.

Życie na wysokich obrotach

W 1960 roku do kliniki przychodzi pismo z Ambasady Kanadyjskiej: jest stypendium do szpitala w Montrealu dla lekarza znającego francuski i angielski. Dr Wojciech Kamiński po raz pierwszy rusza w świat i to od razu na cały rok. – Nauczyłem się tam obsługiwać maszynę do krążenia pozaustrojowego, przygotowywać chorych do podłączenia i prowadzić ich po odłączeniu. Takie zadanie wyznaczył mi prof. Kossakowski. Bo podobna maszyna pojawiła się w naszej klinice jeszcze przed moim wyjazdem, ale nikt nie umiał jej obsługiwać. Wróciło też trzech kolegów z ośrodków europejskich, którzy dostali inne zadania związane z zastosowaniem tej maszynerii. Tworzyliśmy jedyny wówczas w Polsce zespół fachowców w tej dziedzinie.
I natychmiast wszyscy czterej dostaliśmy powołania do wojska. Oni też kupili taką maszynę i chcieli robić operacje na otwartym sercu, tylko nie mieli ludzi. Profesor wpadł w szał i zadzwonił do Spychalskiego. Wcale go nie znał. Struchleliśmy, słysząc to znane nam, syczące „s”, kiedy się przedstawiał sekretarce: „Kossssakowski”. „Panie marszałku, ja wyszkoliłem czterech ludzi za granicą, a jakaś swołocz chce mi ich zabrać”. „Niech pan podrze te powołania, ja resztę załatwię” – odpowiedział mu Spychalski. I było po sprawie.

Rok później dr Kamiński jest specjalistą II stopnia w chirurgii dziecięcej. Doktorat z kardiochirurgii zrobi w 1970 roku. W latach 70. zapoznaje się z pracą angielskich lekarzy w londyńskim Instytucie Kardiologii i Klinice Chirurgii Dziecięcej na stypendium British Council. – Zaprosili nas na przyjęcie do królowej. Ona się co prawda nie pojawiła, ale w jej imieniu podejmował nas Lord Mayor. Sztućców było mnóstwo, braliśmy trochę na chybił trafił. Najgorsze było to, że kelner polewał wszystko okropnym sosem miętowym.
Dr. Kamińskiemu trafiła się też okazja pokierowania Oddziałem Chirurgii Małych Dzieci w klinice w Bergamo we Włoszech. – Zadzwonił mój przyjaciel, szef tego oddziału, i mówi: „Zastąp mnie przez trzy miesiące”. Miałem kilka tygodni na nauczenie się włoskiego. Dobrze znam łacinę i francuski, więc sobie poradziłem. W 1986 roku wyjeżdża na stypendium polsko-amerykańskiej fundacji do Los Angeles. Pracuje w Medical Centre na nefrologii i chirurgii. W Warszawie jest od 1980 roku (do emerytury w roku 1998) kierownikiem Kliniki Chirurgii Dziecięcej i Transplantologii Centrum Zdrowia Dziecka. Jednym z jego asystentów zostaje syn Andrzej – obecnie, już od roku, profesor. Syn powtarza drogę zawodową ojca, chociaż w odwrotnej kolejności. Zaczynał w Centrum Zdrowia Dziecka, a w październiku ub.r. wygrał konkurs na kierownika Kliniki Chirurgii Dziecięcej AM na Litewskiej.
Żona dr. Wojciecha Kamińskiego, Hanna z domu Drzewicz, zmarła w 1995 roku w wieku 65 lat. Była okulistką. Przez 30 lat kierowała Obwodową Przychodnią na Grochowie. Drugim ich dzieckiem jest Barbara, absolwentka SGGW, nauczycielka biologii w falenickiej szkole.
Wnuków ma doktor pięcioro. Najstarsza, 25-letnia Diana, córka prof. Andrzeja Kamińskiego, reprezentuje czwarte pokolenie lekarzy w rodzinie. Zdała w tym roku ostatnie egzaminy i rozpoczyna staż w Międzyleskim Szpitalu Specjalistycznym. Chce się zająć gastroenterologią dziecięcą.
Dr Wojciech Kamiński ma w dorobku naukowym 120 prac drukowanych w czasopismach polskich i zagranicznych oraz 300 referatów wygłoszonych na zjazdach, konferencjach i sympozjach w Polsce i na świecie. Został odznaczony m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Ü

San Sebastian, w przerwie polsko-hiszpańskiego sympozjum
chirurgii dziecięcej; dr Wojciech Kamiński (z prawej) z żoną, dr Hanną Kamińską

Ewa Dobrowolska

Archiwum