28 marca 2008

Bez znieczulenia

Potrzeba rozwoju rynku dobrowolnych ubezpieczeń zdrowotnych przestała już budzić wątpliwości. Tak jak coraz większe zrozumienie zyskuje idea umożliwienia szpitalom publicznym prowadzenia ograniczonej działalności komercyjnej. Kwestią nadal otwartą pozostaje jednak docelowy model prywatnych ubezpieczeń i ich relacje z systemem publicznym. Ponieważ zasady korzystania z usług zdrowotnych i sposób ich finansowania to sprawy społecznie wrażliwe, uchwalenie odpowiednich zmian prawnych powinna poprzedzić szersza debata publiczna wokół zgłoszonych propozycji.

W styczniu posłowie PO złożyli do laski marszałkowskiej projekt ustawy o dobrowolnych dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych, przygotowany w Ministerstwie Zdrowia. Jego mankamentem jest to, że nie został poprzedzony ani żadnym poważnym opracowaniem, ani ekspertyzami. Potwierdzają to pierwsze opinie zebrane w toku konsultacji społecznych, które wskazują, że projekt jest niedopracowany i w obecnym kształcie nie zapewni realizacji głównego celu, jakim jest rozwój ubezpieczeń prywatnych, a część rozwiązań szczegółowych wręcz nie nadaje się do wdrożenia. Dlatego dobrze się stało, że w lutym pojawiła się propozycja Polskiej Izby Ubezpieczeń, i to w formie dużego opracowania umożliwiającego debatę merytoryczną. Opracowanie to, gdyby zostało zaakceptowane, może być podstawą do przygotowania zmian legislacyjnych.

Projekt poselski zakłada wprowadzenie dwóch typów ubezpieczenia dodatkowego. Pierwszy ma objąć zakres usług, które nie znajdą się w koszyku gwarantowanym. Ale brak określenia koszyka wraz ze szczegółowymi warunkami zapewniania tych usług uniemożliwia w zasadzie dalszą dyskusję. Drugi typ obejmuje usługi gwarantowane, lecz udzielane bez kolejki i w lepszych warunkach. Pozostaje jednak obowiązek płacenia składki na NFZ. Słabą stroną tego rozwiązania jest więc konieczność „podwójnego” ubezpieczenia na ten sam zakres usług. W efekcie cena takiej polisy musi być bardzo wysoka, sięgająca nawet 1500 zł miesięcznie, a zainteresowanych tak wysoką składką jest mniej niż 1% Polaków.

Dlatego interesującą alternatywą dla projektu poselskiego może być propozycja Polskiej Izby Ubezpieczeń. Nie ma tu potrzeby ograniczania koszyka. Ubezpieczenie prywatne, poza usługami gwarantowanymi, ma objąć też inne dodatkowe korzyści oferowane przez ubezpieczycieli. Ubezpieczony płaci miesięczną składkę, ale dodatkową kwotę na jego rzecz przekazuje NFZ. Kwota ta odpowiada średnim kosztom leczenia w systemie publicznym, w zależności od płci
i wieku. W pewnym sensie pieniądze publiczne idą tu za pacjentem. Dzięki temu składka prywatna może wynosić tylko kilkadziesiąt złotych, a taką może już płacić 15% ubezpieczonych, uzyskując wolność wyboru. Łączne wpływy sięgające 8 mld zł rocznie mogą stanowić silny impuls do rozwoju rynku ubezpieczeń prywatnych. Natomiast odpowiedź na pytanie, czy takie rozwiązanie jest bezpieczne dla finansów publicznych i nie pozwala na „spijanie śmietanki”, powinna dać debata publiczna z udziałem ekspertów.

Marek BALICKI

Archiwum