28 kwietnia 2012

Koniec szpitali jednodniowych

Ministerstwo Zdrowia mówi o podwyższeniu standardów leczenia w szpitalach jednodniowych. Ich właściciele – o złamaniu konstytucyjnej zasady swobody gospodarczej. Spór dotyczący nowego rozporządzenia, które nakłada na te placówki dodatkowe wymogi, może mieć skutki znacznie poważniejsze niż wstrzymanie konkursu przez NFZ.

Wylewanie z kąpielą
Cztery oddziały NFZ, które zamierzały rozpisać konkurs na świadczenia z zakresu chirurgii jednego dnia, nie zrobiły tego. Nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle zostaną podpisane kontrakty w tej dziedzinie. W równie niekorzystnej sytuacji są placówki mające wieloletnie umowy z funduszem. Te kontrakty wygasły z początkiem bieżącego roku. To oznacza, że wszystkie zabiegi zaplanowane na 2012 r. zostaną odwołane. Dla pacjentów, którzy czekali np. na usunięcie zaćmy (zabieg często wykonywany w ramach procedur jednego dnia), oznacza to kolejne tygodnie w szpitalnych kolejkach.

Bez sali, ale z blokiem
Pracodawcy RP alarmowali, że rozporządzenie ministra zdrowia z 15 września może wyeliminować z rynku szpitale jednodniowe. Wprowadza ono m.in. zmiany dotyczące elementów wyposażenia bloku operacyjnego zespołu chirurgii jednego dnia, w którym wykonywane są świadczenia z zakresu leczenia szpitalnego. Poza tym placówki jednodniowe muszą mieć łóżko do intensywnej terapii, jeśli wykonują hospitalizację planową, a także punkt apteczny. Ministerstwo wymaga też zatrudnienia pielęgniarki operacyjnej w przypadku zabiegów okulistycznych. Dotychczas podczas zabiegów mogła asystować instrumentariuszka. Jeśli placówka medyczna nie będzie miała takiego pracownika, nie będzie mogła przeprowadzić zabiegu. To wszystko oznacza zaostrzenie dotychczasowych warunków.
– To może nie byłoby jeszcze dziwne, gdyby nie fakt, że po wejściu w życie nowych przepisów wymogi będą wyższe niż wobec wszystkich innych typów szpitali – mówi Leszek Krysowski z Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Warszawie.
W dodatku, jak wskazują Pracodawcy RP, ministerstwo nie skorzystało z możliwości, jakie daje inne rozporządzenie w sprawie wymagań technicznych i sanitarnych wobec zakładów opieki zdrowotnej. Dopuszcza ono bowiem stosowanie pewnych wyłączeń, np. wspólnego pomieszczenia lub wydzielonego miejsca przygotowania pacjenta dla kilku sal operacyjnych. Tymczasem ze wspomnianych uproszczeń nie mogą korzystać bloki operacyjne należące do szpitali całodobowych. Poza tym przygotowywanie rozporządzenia przed końcem roku, czyli wtedy, kiedy NFZ pracuje nad nowymi umowami z placówkami medycznymi, w zasadzie uniemożliwia ZOZ-om dostosowanie się do zwiększonych wymagań.
– Nie rozumiem intencji Ministerstwa Zdrowia – mówi Andrzej Mądrala, wiceprezydent Pracodawców RP.
Organizacja zaproponowała zatem przesunięcie kontraktowania o kwartał. Szpitale zyskałyby dzięki temu czas na przeprowadzenie niezbędnych inwestycji, a pacjenci mieliby zapewnioną opiekę. Jacek Paszkiewicz, prezes NFZ, w czasie pierwszego posiedzenia Sejmowej Komisji Zdrowia zapewniał, że fundusz kończy prace nad zarządzeniem umożliwiającym kontraktowanie w zakresie świadczeń jednego dnia.

Czy nowy minister pomoże
Pracodawców RP wspiera w staraniach Ogólnopolskie Stowarzyszenie Szpitali Prywatnych. Jego przedstawiciele liczą, że sprawą zainteresuje się Bartosz Arłukowicz, nowy minister zdrowia.
– Zasady kontraktowania świadczeń na 2012 r. niosą niebezpieczeństwo utrudnienia pacjentom korzystania m.in. z leczenia zaćmy, chirurgicznych zabiegów laparoskopowych pęcherzyka żółciowego, wyrostka robaczkowego, przepukliny, artroskopowych operacji stawów kolanowych – podkreśla Andrzej Sokołowski, prezes OSSP.
Jego zdaniem nowe zasady kontraktowania usług z zakresu chirurgii jednego dnia stanowią zagrożenie dla konkurencyjności podmiotów je oferujących. Poza tym ingerują w swobodę działalności gospodarczej, a to krok do pojawienia się zarzutu o łamanie konstytucyjnej zasady. Już teraz właściciele placówek ostrzegają, że jeśli nie uda się rozwiązać problemu i stracą umowy z NFZ, wystąpią z roszczeniami. Na razie nie wiadomo, ilu podejmie taką decyzję, ale biorąc pod uwagę, że w Polsce działa kilka tysięcy zakładów udzielających świadczeń w ramach procedur jednego dnia, ewentualna wypłata odszkodowań może naprawdę drogo kosztować NFZ.

Standardy najważniejsze
O ile zarządzający szpitalami jednodniowymi mają rację, że resort zdrowia nie powinien ich zaskakiwać zmianami, o tyle wymaganie podnoszenia standardów udzielania świadczeń jest uzasadnione. W Polsce miano szpitala jednego dnia przypisują sobie zarówno placówki mieszczące się w kilku pomieszczeniach, jak i duże, w pełni wyposażone (najczęściej prywatne szpitale). Trudno postawić znak równości między nimi. Stąd próba standaryzacji warunków udzielania świadczeń. Jest to tym ważniejsze, że z roku na rok coraz więcej zabiegów wykonuje się w ramach chirurgii jednego dnia. Już teraz NFZ wydaje na nie 400 mln zł rocznie. Można powiedzieć, że przy 29 mld zł przeznaczanych na leczenie szpitalne to niewiele. To prawda, tyle że popyt na takie usługi rośnie. Pacjent zyskuje czas, bo nie musi spędzać wielu dni w szpitalu, a fundusz nie musi płacić za długą hospitalizację. Z danych NFZ wynika, że zabiegami wykonywanymi w trybie jednodniowym najczęściej są operacje żylaków, przepuklin i schorzeń odbytu. Właściciele niepublicznych zakładów opieki zdrowotnej wskazują, że koszty tych operacji wynoszą od 2 tys. zł do 3 tys. zł. Szpital otrzymuje od NFZ połowę tej sumy. Nie narzekają również na refundację procedur endoskopowych. Dzięki tej metodzie ograniczają koszty własne, a chory nie marnuje czasu na hospitalizację.

Koszt wybranych procedur w ramach chirurgii jednego dnia
• usuwanie refluksu żołądkowego – 5 tys. zł
• embolizacja mięśniaków – 4,5-5 tys. zł
• zamykanie żylaków metodą kriochirurgii – 3 tys. zł
• histeroskopia – 1,2 tys. zł
• artroskopia – 2,3-2,5 tys. zł
• usuwanie przepukliny pachwinowej – 3-4 tys. zł
• endoskopowe leczenie dyskopatii – 4 tys. zł

Katarzyna Woźniak

Wydrukowano w „Menedżerze Zdrowia” nr 9/2011.

Archiwum