7 października 2013

Bez znieczulenia

Marek Balicki

Zapowiada się gorąca polityczna jesień: protesty związkowców, referendum warszawskie, konflikt wokół zmian w OFE, ruchy na scenie partyjnej itp. Czy w równie gorącej atmosferze będą zawierane kontrakty ze szpitalami? Ostatnie lata, w porównaniu z tym, co działo się w czasach kas chorych czy na początku funkcjonowania NFZ, były raczej spokojne. W dużej mierze wynikało to z rosnącej w okresie dobrej sytuacji gospodarczej puli środków, jaką miał do dyspozycji NFZ. Wprawdzie kryzys ekonomiczny spowodował po 2009 r. zahamowanie wzrostu wynagrodzeń i zwiększenie bezrobocia, a w ślad za tym pogorszenie sytuacji finansowej NFZ, ale jeszcze nie w takim stopniu, by wywołało to wielki konflikt społeczny. Niemałe znaczenie w uspokajaniu nastrojów miała też, o czym się zwykle nie pisze, presja niektórych samorządów wywierana na podległych im dyrektorów szpitali. Dotyczyło to głównie tych samorządów, w których dominowała opcja rządząca. Jak wiadomo rządzący, zwłaszcza gdy czują się mocni, konfliktów nie lubią.
Teraz sytuacja jest inna. Z jednej strony mamy pogłębianie się nierównowagi finansowej w systemie. Z drugiej – obserwujemy trwały spadek sondażowych notowań rządzącej koalicji. Chociaż premier Tusk ogłosił podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy, że w gospodarce mamy koniec kryzysu, ale zanim wynagrodzenia pracowników zaczną odczuwalnie rosnąć, a stopa bezrobocia spadać, jeszcze sporo wody w Wiśle upłynie. A placówkom zdrowotnym już obecnie funkcjonuje się coraz trudniej, bo środki otrzymywane z NFZ nie wystarczają na pokrycie rosnących kosztów świadczeń. Na dodatek w przypadku Mazowsza coraz bardziej dotkliwe są skutki wprowadzonego jeszcze przez minister Ewę Kopacz nowego sposobu podziału środków na województwa, w efekcie którego część pieniędzy popłynęła do innych regionów. Dla wielu szpitali mazowieckich oznaczało to znaczne obniżenie wartości tegorocznych kontraktów i setki milionów złotych niezapłaconych za nadwykonania za rok ubiegły. W zmieniającej się sytuacji politycznej coraz więcej samorządów, niezależnie od opcji politycznej, inaczej patrzy na problemy swoich placówek zdrowotnych. Bardziej zaczyna się liczyć dobro lokalnych społeczności niż interesy partyjnych central. Dzięki temu dyrektorzy szpitali otrzymują poparcie swoich samorządowców.
Wszystko wskazuje więc na to, że w bieżącym roku kontraktowanie umów nie przebiegnie tak spokojnie jak w ostatnich latach. Grozi nam poważny konflikt. I chyba podobne obawy ma Ministerstwo Zdrowia. Ale zamiast starać się o zwiększenie środków, np. w drodze pożyczki lub kredytu dla NFZ, przygotowało projekt nowelizacji ustawy, w wyniku której obecne umowy ze świadczeniodawcami mogą być przedłużone do końca 2015 r. bez przeprowadzania konkursu. Miejmy nadzieję, że ten wybieg się nie uda i dyrektorzy odrzucą oferty przedłużenia niekorzystnych umów. Odłożenie problemu na przyszłość nie jest żadnym rozwiązaniem. Czy nie lepiej po prostu przedstawić szpitalom rozsądne warunki finansowe nowych umów?

Archiwum