22 listopada 2013

Jest jeszcze dużo do zrobienia

Z wiceprezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie Martą Klimkowską-Misiak rozmawia Justyna Wojteczek

Pani prezes, lekarze często mówią, że izby nic dla nich nie robią, a ich jedynym zajęciem jest pobieranie składek. Co pani na to?
Niestety, sama często to słyszę podczas różnych spotkań i rozmów z kolegami. Jak mogę, staram się zmienić negatywny wizerunek samorządu, ale to trudne zadanie. Krytyka dziwi mnie o tyle, że lekarze niechętnie angażują się w działalność samorządową, nawet na tak podstawowym poziomie jak wybór swoich reprezentantów. Niestety, w kilkudziesięciu rejonach wyborczych w ogóle nie przeprowadzono głosowania, bo nie było kandydatów, a w kilku innych zabrakło paru głosów do uznania wyborów za ważne.

Pani w samorządzie działa. W jaki sposób stara się pani zmienić ten niekorzystny wizerunek izb?
Chociażby przez szkolenia, które organizuję. Przewodniczę naszej Komisji Stomatologicznej. Po raz pierwszy w historii dysponowała ona w tej kadencji niewielkim budżetem, były więc pieniądze na opłacenie wykładowców. Dzięki temu udało się zorganizować szereg bezpłatnych kursów i spotkań dla lekarzy. Dużą popularnością cieszyły się kursy z udzielania pierwszej pomocy, które odbywały się w Warszawie, Przasnyszu, Ostrołęce, Garwolinie, Otwocku i Ciechanowie. Wiem, że niektórzy koledzy mogą się dziwić, iż lekarzom proponowaliśmy wykłady i ćwiczenia dotyczące ratowania życia i zdrowia w nagłych wypadkach. Prawda jest jednak taka, że ci z nas, którzy na co dzień nie wykonują takich czynności, powinni przynajmniej raz w roku potrenować na fantomach i przypomnieć sobie zasady udzielania pierwszej pomocy.
Potwierdzają to zresztą specjaliści z Meditransu i inni, z którymi te kursy organizowaliśmy. Bardzo ciekawe były szkolenia z prawa medycznego i w zakresie ubezpieczeń dla lekarzy. To ostatnie zagadnienie jest bardzo ważne, bo kwoty odszkodowań i zadośćuczynień zasądzane przez sądy za szkody oraz liczba skarg na lekarzy mają tendencję wzrostową. Ponad dekadę temu ubezpieczyciel zapłacił za zakażenie wirusem WZW C 10 tys. zł, a sześć lat później już 150 tys. zł! Apeluję do kolegów, by dla własnego bezpieczeństwa nie traktowali minimalnej sumy odszkodowania w rozporządzeniu dotyczącym OC dla lekarzy jako kwoty zbyt wygórowanej.
Wracając do szkoleń, popularne były też te stricte stomatologiczne: z zakresu endodoncji, profilaktyki onkologicznej i ortodontycznej, stomatologii zachowawczej czy diagnostyki laboratoryjnej.
Jako przewodniczącej Komisji Stomatologicznej, zależało mi na integracji środowiska dentystów mazowieckich. Inne izby organizują wyjazdy szkoleniowo-integracyjne, więc za ich przykładem wystąpiliśmy z inicjatywą przeprowadzenia takiej imprezy za niewielką odpłatnością, która pokryłaby koszty hotelu. Musieliśmy zrezygnować, bo nie było wystarczającej liczby chętnych.

Lekarze narzekają, że izby nic nie robią z coraz większą liczbą obowiązków ściśle biurokratycznych, które na nich spadają. Zgadza się pani z tym zarzutem?
Większa biurokracja to z pewnością nie jest pomysł izb, my w swoich opiniach i stanowiskach domagamy się zmniejszenia tych obciążeń! A w jaki sposób możemy pomóc lekarzom w tej kwestii? Chyba nie da się zrobić nic innego, poza tym, co robimy teraz. Staramy się na bieżąco informować kolegów – na stronie internetowej lub na łamach „Pulsu” – o tym, jak należy stosować nowe przepisy, które są szczególnie istotne i trudne. Uważam, że często po prostu nie jesteśmy w stanie spełnić oczekiwań lekarzy. Czasem słyszę na przykład, że to dobrze, iż jakieś nowe przepisy zostały wyjaśnione na stronie internetowej czy w artykule, ale to za długi materiał. Informacje należy podawać w kilku punktach, bo lekarz nie ma czasu na czytanie. Nie da się jednak w zaledwie kilku punktach przedstawić obowiązków wynikających z nowych dla lekarzy regulacji dotyczących kas fiskalnych! To po prostu zbyt skomplikowane sprawy. Trzeba też zdać sobie sprawę, że każdego lekarza obowiązuje znajomość przepisów, w ramach których działa, i nikt go z tego obowiązku nie zwolni.

Komisja ds. lekarzy dentystów spotyka się regularnie, często podczas jej posiedzeń omawiane są kwestie dotyczące różnych aspektów prowadzenia praktyki lekarzy dentystów. Posiedzenia są otwarte dla wszystkich członków izby. Zdarzyło się, że lekarz niebędący członkiem komisji przyszedł na jej posiedzenie?
Nie przypominam sobie takiej sytuacji, choć zawsze podczas spotkań z lekarzami zachęcałam do udziału w posiedzeniach komisji, informując o problematyce, jaka będzie omawiana.
Gościliśmy osoby, które mogły pomóc w rozwiązaniu wielu kłopotów z prowadzeniem gabinetu dentystycznego. Interesujące były na przykład spotkania z paniami z sanepidu, z którymi rozmawialiśmy na temat protokołów kontroli wewnętrznej, jakie jesteśmy zobowiązani sporządzać, lub niuansów dezynfekcji i sterylizacji narzędzi.
Miało też miejsce bardzo interesujące spotkanie z przedstawicielem Krajowego Centrum Ochrony Radiologicznej w Ochronie Zdrowia. Przy okazji chcę zdementować fałszywe informacje, że izby nic nie robiły w kwestii przepisów w zakresie ochrony radiologicznej i wymagań dotyczących gabinetów z urządzeniami RTG. To właśnie dzięki temu, że samorząd lekarski opracował wzór petycji, a niektórzy koledzy zadali sobie trud, by ją przesłać do Ministerstwa Zdrowia, zostały złagodzone warunki uzyskania licencji na obsługę urządzeń radiologicznych. Nie udało się jednak przeforsować złagodzenia innych wymagań. Stomatolodzy są jednak zbyt słabą grupą, by wpłynąć skutecznie na zmianę tych przepisów.

Sytuacja stomatologii w Polsce jest dramatyczna. Jak wygląda Mazowsze na tle całego kraju w tym zakresie?
Niestety, fatalnie, i to mimo że na Mazowszu mamy stosunkowo wielu lekarzy dentystów. W Polsce na 100 tys. mieszkańców przypada 84 stomatologów, a w naszym regionie – 106. Różnica zatem jest duża. Niestety, ta duża liczba dentystów nie przekłada się na większą dostępność świadczeń stomatologicznych finansowanych ze środków publicznych. Jednym z powodów tej sytuacji prawdopodobnie jest to, że Mazowiecki Oddział Narodowego Funduszu Zdrowia na owe świadczenia przeznacza niespełna 3 proc. całego budżetu na leczenie. Kwota na jednego ubezpieczonego na Mazowszu to 37 zł rocznie, a średnia w Polsce – 47 zł. Z samych tych danych można wysnuć wniosek, że dostępność świadczeń dentystycznych gwarantowanych przez państwo musi być gorsza niż w innych częściach kraju. Potwierdzają to również dane dotyczące występowania próchnicy oraz innych schorzeń w jamie ustnej dzieci i młodzieży, które dla naszego regionu są znacznie gorsze niż dla większości innych województw. Skrajnie niekorzystna kwota przeznaczana stomatologię przez NFZ utrzymuje się od wielu lat. W 2008 r. na Mazowszu świadczenia stomatologiczne opłacane przez NFZ były najtańsze w całej Polsce, mieliśmy najniższą cenę za punkt. Było to zdumiewające, bo utrzymanie gabinetu na Mazowszu jest jednak droższe niż w innych regionach. Teraz nie jest pod tym względem wiele lepiej.

Co można zrobić w tej sytuacji? Kiedy dyskutuje się na temat zwiększenia kwot na stomatologię, pada pytanie, czy należy zabrać pieniądze chorym na raka?
Jestem członkinią grupy roboczej Komisji Stomatologicznej NRL ds. negocjacji z NFZ. W każdej rozmowie z przedstawicielami funduszu i Ministerstwa Zdrowia podnosimy kwestię dramatycznej sytuacji stomatologii, ale efektu naszych działań nie ma. Rzeczywiście, nader często można usłyszeć, że są poważniejsze problemy. Wydaje mi się, że dopóki nie doczekamy się zwiększonych nakładów na służbę zdrowia w ogóle, dopóty w stomatologii nic się nie zmieni. Mimo to nie potrafię zrozumieć, dlaczego przy tak gigantycznych potrzebach leczniczych zaniedbujemy podstawowe sprawy, na przykład wczesną profilaktykę: kształtowanie właściwych nawyków u małych dzieci, lakierowanie mlecznych zębów i zabezpieczanie stałych przed rozwojem próchnicy. To tanie, a w świetle wielu badań – bardzo skuteczne sposoby przeciwdziałania próchnicy! A obecne zaniedbania skutkować przecież będą wielkimi problemami w przyszłości.
Brak zmiany postawy funduszu na Mazowszu to także, moim zdaniem, efekt braku solidarności naszego środowiska. Były przykłady w Opolu, Malborku, które pokazały, że solidarna postawa dentystów zmusza NFZ do działania. Jeśli chodzi o wywieranie nacisku na NFZ, dysponujemy tylko jednym skutecznym środkiem – nieprzystępowaniem do konkursu ofert. NFZ ma obowiązek zapewnić świadczenia stomatologiczne ubezpieczonym, więc w obliczu braku potencjalnych kontrahentów musiałby zmienić swoje zasady.

W mijającej kadencji mało było słychać o postulatach płacowych lekarzy, a głośno mówiono o innych kłopotach związanych z wykonywaniem zawodu. Wygląda na to, że warunki finansowe lekarzy poprawiły się.
Ale jakim kosztem? To prawda, teraz najczęściej lekarze skarżą się na biurokrację i represyjny system, w jakim muszą pracować. Należy zwrócić uwagę na to, że lekarze to naprawdę bardzo ciężko pracujący ludzie, którzy dysponują większymi wynagrodzeniami dzięki temu, że poświęcają pracy prywatny czas. Być może małe zaangażowanie w działalność samorządową wynika też z tego, że daliśmy się wciągnąć w taki kierat i nie starcza siły, żeby walczyć o cokolwiek więcej niż jest obecnie.

Będzie się pani ubiegać o jakąś funkcję podczas grudniowego zjazdu?
Teraz nie mam ambicji, by kandydować na prezesa izby. Mam nadzieję, że jednak koledzy ponownie zechcą obdarzyć mnie mandatem zaufania, bym pełniła obecną funkcję także w przyszłej kadencji. Mam tu jeszcze sporo do zdziałania.

Archiwum