13 grudnia 2013

Głos z Wiejskiej

Stanisław Karczewski, wicemarszałek Senatu RP

Od niespełna roku zapowiada na przez premiera Donalda Tuska rekonstrukcja rządu rozpoczęła się sama. Najpierw zegarek ministra Nowaka, a potem wielka afera przetargowa wymusiły na premierze zmiany i pojawiła się nadzieja na odwołanie bardzo źle ocenianego przez opinię publiczną ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza. Podczas dyskusji o rekonstrukcji rządu padały różne nazwiska. Premier miał więc wybór i mógł dokonać zmiany. Niestety, tak się nie stało, a szkoda, ponieważ Bartosz Arłukowicz jest całkowicie pasywnym ministrem. Przez ostatnie dwa lata nie podjął ani jednej poważnej inicjatywy legislacyjnej, choć wiem, że co najmniej jedna niezła ustawa – o zdrowiu publicznym, leży w ministerialnej szufladzie. Minister Arłukowicz rzadko pojawia się na posiedzeniach Komisji Zdrowia, a podczas posiedzeń sejmowych jedynie bierze udział w głosowaniach. Unika dziennikarzy, stał się prawie całkowicie niewidzialny.
Wyniki badań nastrojów mieszkańców UE, przeprowadzone przez Barometr Watch Health Care, także są bezlitosne dla ministra Arłukowicza. Polacy należą do narodów najgorzej oceniających system ochrony zdrowa w swoim kraju. Ponad 90 proc. wyraża się krytycznie o systemie i widzi liczne zagrożenia związane z jego funkcjonowaniem.
W ostatnim czasie często biorę udział w różnego rodzaju debatach eksperckich, konferencjach i sympozjach cieszących się dużym zainteresowaniem wszystkich, którym leży na sercu ochrona zdrowia w Polsce. Niestety, nie samego ministra zdrowia, który oddelegowuje swoich zastępców, a oni niczego ciekawego ani konkretnego do tych rozmów nie wnoszą. To kolejny dowód pasywności Bartosza Arłukowicza, która zapewne wynika z faktu, że – jako były członek SLD – w nowym ugrupowaniu nie ma odpowiedniego zaplecza politycznego. Co więcej, z rozmów kuluarowych z posłami i senatorami PO wiem, że bardzo wielu z nich podziela krytyczną ocenę jego urzędowania. Minister nie wywiązuje się także z obietnic. Zbliża się koniec roku, a NFZ wciąż nie został zlikwidowany, nie przygotowano także ustawy implementującej dyrektywę o leczeniu transgranicznym.
Pod koniec listopada uczestniczyłem w debacie zorganizowanej przez doradcę prezydenta RP ds. zdrowia, ministra Macieja Piróga. Dotyczyła funkcjonowania ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym, w której zawarto nowoczesne rozwiązania, m.in. możliwość pracy w zespołach wyjazdowych ratowników medycznych zamiast lekarzy. Dzięki tej ustawie wiele krajów europejskich zazdrości nam sprawnie funkcjonującego Pogotowia Ratunkowego. Uczestnicy debaty zwrócili jednak uwagę na dwa tzw. wąskie gardła. Pierwsze powstaje na styku nocnej i świątecznej pomocy medycznej, a drugie – pogotowia i SOR.
W dużej mierze przysłużył się do tego NFZ, który doprowadził do zmniejszenia o prawie tysiąc w skali całego kraju liczby placówek świadczących nocną i świąteczną pomoc medyczną. Drugie „wąskie gardło” to nieproporcjonalne finansowanie szpitalnych oddziałów ratunkowych. Są bowiem w Polsce takie, które przyjmują dziesięciu pacjentów na dobę, ale są również takie, które przyjmują grubo ponad 100. Dlatego konieczne są rozwiązania ustawowe, a konkretnie ustawa o sieci szpitali.
Podczas debaty przypomniano, że autorem tej dobrej ustawy był minister prof. Zbigniew Religa i jego zastępcy: Bolesław Piecha oraz Jarosław Pińkas. Warto zwrócić również uwagę na fakt, że w wyniku rozwiązań wprowadzonych tą ustawą przedszpitalne ratownictwo medyczne zaczęło być finansowane z budżetu państwa, dzięki czemu w NFZ pozostało ponad miliard złotych więcej na inne cele.
Korzystając z okazji, życzę wszystkim Koleżankom i Kolegom radosnych, rodzinnych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia oraz tego, by w nowym 2014 roku sytuacja w służbie zdrowia wreszcie choć trochę się poprawiła.

Archiwum