10 listopada 2014

Geriatria w awangardzie

Paweł Walewski

Ewa Kopacz postawiła w swoim exposé na geriatrię i wybór okazał się słuszny. To rzeczywiście gorący problem, bo starzejące się społeczeństwo wymaga ze strony rządu nie tylko długofalowych pomysłów, ale i działań doraźnych, dostosowujących system opieki zdrowotnej do potrzeb tej szczególnej i coraz liczniejszej grupy pacjentów.
Dziwię się jednak, że pani premier, w ślad za ministrem zdrowia, roztacza przed nami wizję utworzenia instytutu geriatrii, który miałby – czyż nie w Warszawie? – być miejscem leczenia najstarszych chorych oraz ośrodkiem kształcenia specjalistów. Warto przypomnieć, że o planach powołania takiego ośrodka mówi się od 2000 r., kiedy Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek od Cierpiących wymówiło Ministerstwu Zdrowia użytkowanie w stolicy szpitala przy ul. Emilii Plater, będącego wcześniej lecznicą rządową, a w latach 1998-2000 właśnie instytutem geriatrii. Być może politykom umknął również fakt, że mieliśmy nieśmiałe próby otwarcia tego typu instytucji w ramach istniejącego Instytutu Reumatologii, ale przy obecnym poziomie finansowania świadczeń nikt rozsądny nie widzi przed taką placówką realnej przyszłości. Szkoda więc, że zamiast mamić publikę hasłami, nie przedstawia się nowej wyceny świadczeń geriatrycznych, które dziś są skandalicznie niedoszacowane.
Warszawa poradzi sobie bez nowego instytutu, ale czy starsi pacjenci poradzą sobie bez właściwej opieki, która powinna być zapewniana jak najbliżej ich miejsca zamieszkania? Ciekawe, że polityką senioralną w dużo większym stopniu niż resort zdrowia zajmuje się dziś chociażby fundacja Jerzego Owsiaka oraz minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz. To oczywiste, że problemy geriatrii nie mogą obciążać jedynie Narodowego Funduszu Zdrowia, trudno jednak akceptować sytuację, kiedy NFZ dyktuje takie stawki, że nie opłaca się zatrudniać geriatrów w szpitalach, a co dopiero tworzyć nowe oddziały. Bez pieniędzy i rozsądnego finansowania tych świadczeń – a może też bez szczerego wyznania, że nie wszystko musi się w ochronie zdrowia opłacać i nie na wszystkim da się zarobić – geriatria nigdy nie wyzwoli się od piętna specjalności drugiej kategorii, biednej i spychanej na margines. Tu nie trzeba cudownych zaklęć ani instytutu, aby dzielnych lekarzy pracujących w tej dziedzinie dowartościować, a młody narybek zachęcić, by poszedł ich śladem. Dyrektorzy szpitali bronią się dziś przed oddziałami geriatrycznymi jak mogą, bo zdają sobie sprawę, że trafialiby na nie pacjenci z wieloma chorobami, najczęściej przewlekłymi, i żaden kontrakt nie pokryłby kosztów ich leczenia.
Zacznijmy więc dyskusję o przyszłości geriatrii nie od szyldu, ale od długofalowej zmiany mentalności i pilnej zmiany rachunków.

Autor jest publicystą „Polityki”.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum