7 lutego 2018

Nasza wspólna niepodległość

REFLEKSJE

Paweł Kowal

Zaczynamy rok obchodów stulecia niepodległości. Odzyskania jej, a nie otrzymania lub uzyskania – to ważna różnica. Nie ma sensu opowiadać o Polsce tak, jakby powstała w 1918 r. Nie ma sensu też stawiać znaku równości między Piłsudskim a niepodległością. Wiązanie tej ważnej rocznicy z jedną osobą, czyli naczelnikiem państwa, jest błędem. Czyn marszałka był wielki, szczególnie jeśli chodzi o politykę zagraniczną, ale po zamachu majowym w 1926 r. tylko on miał możliwość i czas na zbudowanie własnej legendy. Inni ojcowie niepodległości musieli się raczej martwić, jak poradzić sobie za granicą, czy – jak Witos – jak przetrwać sanacyjne uwięzienie. Natomiast na straży budowania opowieści o marszałku stały instytucje i regulacje prawne. Dmowski, Paderewski, Daszyński, Korfanty, jako krytycy niedemokratycznych rządów pomajowych i późniejszych, znaleźli się na straconej pozycji jeszcze za życia. W gruncie rzeczy nie chodzi nawet o to, że niepodległość nie była dziełem jednej osoby, że bez ludzi, szerokich grup społecznych nie była osiągalna nawet przez wybitną jednostkę. Jej wywalczenie nie byłoby też możliwe w 1918 r. bez sprzyjającej sytuacji międzynarodowej. Lubimy opowieść o historii, w której ciągle słyszymy „my najlepsi”, „my sobie wszystko zawdzięczamy”. Prawda jest jednak taka, że gdyby nie Wielka Wojna i rozpad imperiów, nie udałoby się wywalczyć wolnej Polski.

Chodzi o to, że coraz częściej opowieść o niepodległości sprowadza się do powtarzania legendy Józefa Piłsudskiego, coraz mniej miejsca pozostaje na kwestię „odzyskania”, czyli sprawę w polskim życiu publicznym zasadniczą: braku poczucia ciągłości, braku kontynuacji. Nie da się zatem obchodzić rocznicy niepodległości sprzed wieku, nie mówiąc o I Rzeczypospolitej, która dała Polakom poczucie, że zasługują na państwo, dała im poczucie wspólnoty, więź z tradycją, gospodarcze umocowania itd. Nie ma sensu mówić o stuleciu niepodległości, nie podkreślając związków Polski, która powstała po I wojnie światowej, z III Rzecząpospolitą i rządem polskim na obczyźnie, ale też roli Polaków, którzy na czas komunizmu pozostali w kraju i krok po kroku budowali zręby suwerenności – ludzi Kościoła – Stefana Wyszyńskiego, Karola Wojtyły, czy liderów antykomunistycznej opozycji – m.in. Jacka Kuronia, Jana Józefa Lipskiego. Miarą dojrzałości współczesnych Polaków jest zrozumienie, że wydarzenia sprzed 100 lat to nie wielki początek, ale kwestia kontynuacji polskiej państwowości, a dzieło odzyskania wolności to sprawa wielu osób i środowisk społecznych, a nie geniusz jednej osoby. 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum