13 listopada 2018

Zrozumieć doktora…

 

Ta książka może razić co wrażliwszych pacjentów. Nie lubią lekarskiego żargonu: „babcia z sali jedenastej prosiła, żebym ją zrobił”, troje chorych „spadło z zabiegu”, „działka za skórę”. Ale jednocześnie odsłanianie kulis pracy lekarzy wywołuje intrygujący dreszczyk emocji, więc wróżę powodzenie tej lekko napisanej książce. Czy jest autobiografią lekarza, szefa oddziału urologii jednego ze stołecznych szpitali? Dr Piotr Jan Marczyński unika jednoznacznej odpowiedzi, a że ma fantastyczne poczucie humoru, o czym można było się przekonać podczas jego wieczoru autorskiego, nie wiadomo, na ile powinniśmy mu wierzyć: – To nie jest moja biografia, choć zawarłem w niej swoje zawodowe doświadczenia. Wszystkie opowiadane historie nie zdarzyły się naprawdę, a jeśli się nawet zdarzyły, to w powieści zostały ubarwione, i niech pozostanie tak jak napisałem.

Doskonały zmysł obserwacyjny autora sprawił, że tytułowy obchód – świetnie i z ironią opisany na podstawie doświadczeń bohatera z pewnej kliniki, w której odbywał staż – urasta do rangi symbolu polskiego szpitalnictwa. Z feudalnymi aspiracjami szefów, jakby współczesna polska medycyna niewiele się zmieniła od XIX w., gdy w bismarckowskich szpitalach kładziono pacjentów na olbrzymich salach, mogących pomieścić nie tylko kilkanaście łóżek, ale i wieloosobowy orszak ordynatorski. Starannie skrywane przed pacjentami absurdy ochrony zdrowia – od dyżurów w pogotowiu przez 60-złotowe podwyżki za zdany egzamin specjalizacyjny po pracę na prowincji i zastępstwa w przyszpitalnych poradniach – składają się na obraz dość przygnębiający, ale podane bez zadęcia, dowcipnie, nierzadko wywołują uśmiech.

Powieść została osadzona w czasach III i IV RP, gdyż dr Marczyński przedstawia losy swojego bohatera dr. Piotra Mrówczyka od początku studiów do w pełni już rozwiniętej kariery. Maniera pisania wszystkiego w pierwszej osobie w czasie teraźniejszym: „wchodzę, dzwonię, pytam, idę”, dość szybko przestaje uwierać, bo na szczęście widać w tym redaktorską konsekwencję i przyjęty styl pasuje do obranej konwencji – ma być wartko, jakbyśmy czytali scenariusz filmowy. Ba, może kiedyś powstanie z tej powieści film, choć nie sądzę, by przypominał monumentalnych „Bogów”. Na razie to lektura, z którą może się utożsamić każdy lekarz średniego pokolenia. Wszyscy przeszli podobną ścieżkę, która z perspektywy minionych lat wyda im się zapewne rozczulająca.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum