17 grudnia 2018

Refleksje

Paweł Kowal

Dlaczego Polska wydaje na ochronę zdrowia 6,52 proc. PKB (dane Eurostatu za 2016 r.),
a kraje zachodnie przekraczają 10 proc.? Czy to wina obywateli, zaszłość dziejowa, czy to obraz Polski jako państwa teoretycznego? Dlaczego w naszym kraju bezpieczeństwo kojarzy się z walką fake newsami, limitami wydatków wojskowych, ale nie ze zdrowiem obywateli? Żyjemy w środku Europy, a liczne możliwości leczenia chorób stosowane w wielu państwach Unii Europejskiej u nas nie są dostępne. Dlaczego latami trwają batalie o refundację leków na najrzadsze choroby? Dlaczego o skutecznym leczeniu decydenci nie myślą w kategoriach korzyści całego społeczeństwa, ale łaski dla obywatela? Ten, kto znajdzie odpowiedzi na te pytania, zmieni rzeczywistość służby zdrowia w takim samym stopniu, w jakim 500+ zmieniło system polityki społecznej państwa, i wejdzie do historii.

Po 1989 r. nie udało się sprawy ochrony zdrowia upolitycznić do tego stopnia, by stała się głównym tematem kampanii wyborczej. W systemie demokratycznym kluczem
do zmiany jest przekonanie polityków, że jakiś temat im się wyborczo opłaca, ostatecznie to oni mają zagłosować za zwiększeniem budżetu na służbę zdrowia. Punktem odniesienia może być tylko 500+. Trzeba przeanalizować, co takiego się stało, że politycy zaczęli mówić na temat, który wcześniej przez dekady omijali szerokim łukiem.

A może dzieje się tak z bardzo prostego powodu – że ci, którzy rozumieją skalę zapaści w służbie zdrowia, nie umieją tego opowiedzieć narodowi „po góralsku”? Czekamy wciąż na przełom w podejściu polityków do zdrowia dlatego, że debata jest w Polsce prowadzona w hermetycznym gronie ekspertów i grupy polityków, którzy są kojarzeni ze zdrowiem. Padają w niej terminy takie jak „koszyk świadczeń”, o których szary człowiek nie ma pojęcia. Dyskusja najczęściej zaczyna się jak ten felieton – od procentów PKB, a ludziom trzeba w prostym języku opowiedzieć, że jest szansa, by nie stali w kolejce, pokazać perspektywę, wyliczanki procentów zaś zostawić księgowym. Hermetyczny język sympozjów utrudnia zrozumienie ekspertyz przez wyborców i decydentów, którzy wciąż liczą, że kolejna kampania wyborcza minie na ideologicznych sporach lub debatach historycznych, które pozwalają trudny temat zdrowia zostawić na boku, że wyborcy jeszcze tym razem ich nie docisną.

A może problem leży w tym, że pacjenci zgadzają się na swój los? Że nikt już nie wierzy, iż w polskim szpitalu może być lepiej? Człowiek idzie do przychodni onkologicznej albo do powiatowego szpitala, widzi upokorzonych obywateli tłoczących się po kątach poczekalni.
I myśli: ludzie, dlaczego nie krzyczycie, dlaczego wasi bliscy na to pozwalają? 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum