8 września 2020

#Sprawdzam. Liczby, liczby

Małgorzata Solecka

„Polityka ministra zdrowia zmierzająca do zwiększania limitów przyjęć na studia na kierunku lekarskim podyktowana jest przede wszystkim zapotrzebowaniem rynku pracy na absolwentów ww. kierunku. Wiąże się to z potrzebą zapewnienia każdemu pacjentowi swobodnego dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej wykonywanych przez wszystkich specjalistów, bez konieczności długiego oczekiwania na wizytę. Efektem zwiększenia limitów przyjęć na kierunek lekarski będzie więc poprawienie sytuacji w ww. zakresie”. Opublikowane w lipcu rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie limitu przyjęć na studia na kierunek lekarski i lekarsko-dentystyczny pozwala resortowi twierdzić, że – kolejny już rok – liczba miejsc na tych kierunkach wzrosła. Tym razem o 144.

Diabeł tkwi oczywiście w szczegółach. Tylko 51 z owych 144 miejsc to miejsca na stacjonarnych studiach magisterskich w języku polskim. Na niestacjonarnych limit powiększono o 18 miejsc. Największy wzrost limitu (o 75 miejsc) przewiduje się na studiach prowadzonych w języku innym niż polski. Inaczej mówiąc: ministerstwo będzie twierdzić, że zwiększyło limit miejsc o 144, ale zapłaci uczelniom tylko za 51 dodatkowych miejsc. Resztę sfinansują studenci, płacąc czesne. Trudno się spodziewać, że ci, którzy skorzystają z oferty studiów w języku angielskim, zwiążą swoją przyszłość z polskim systemem ochrony zdrowia. Nie po raz pierwszy przeciw takiej polityce ministra zdrowia zaprotestował samorząd lekarski.

Wzrost liczby miejsc w mniejszym stopniu dotyczy kierunków lekarsko-dentystycznych, co powinno dziwić, gdy patrzy się na statystyki Eurostatu, ale również oficjalne dane GUS, zgodnie z którymi w Polsce na 10 tys. mieszkańców przypada 3,3 lekarza dentysty. Gwarantuje nam to ostatnie miejsce na liście krajów europejskich. Eurostat opublikował swoje zestawienie w ubiegłym roku (dane za 2016 r.), ale GUS – zaledwie pod koniec maja, a liczby praktycznie się nie zmieniają. Dla porównania Grecja, która zajmuje pierwszą pozycję na liście, ma nieco ponad 12 lekarzy dentystów na 10 tys. mieszkańców. Za Grecją plasuje się zaś Bułgaria i Litwa.

Czy naprawdę w Polsce mamy tylko 12,6 tys. lekarzy dentystów, jak podają oficjalne statystyki? Naczelna Izba Lekarska kilka miesięcy temu podjęła próbę wyjaśnienia zagadki, posiłkując się – co oczywiste – własnym rejestrem i przypominając, że „prawo wykonywania zawodu lekarza dentysty posiada w Polsce 42 425 osób, spośród których większość to lekarze dentyści zarejestrowani jako wykonujący zawód” (dane z początku roku, w tej chwili w rejestrze NIL jest już ponad 42,9 tys. osób). Według NRL dane statystyczne publikowane przez Eurostat dotyczące liczby lekarzy dentystów w Polsce odbiegają znacząco od faktycznego stanu rzeczy. „Próbując zweryfikować i uwiarygodnić liczbę lekarzy dentystów czynnych zawodowo, posłużyć się można pewnymi, pochodzącymi z Centralnego Rejestru Lekarzy i Lekarzy Dentystów, danymi lekarzy dentystów, którzy nie osiągnęli wieku emerytalnego. Liczba figurujących w rejestrze lekarzy dentystów – kobiet poniżej 60 lat i mężczyzn poniżej 65 lat, to 31 tys. osób” – wyjaśnia NRL i dodaje, że „specyfika rynku stomatologicznego to niezmiernie rzadkie w przypadku tej grupy zawodowej przypadki wykonywania innego zawodu niż wyuczony oraz powszechne zjawisko kontynuowania pracy po osiągnięciu wieku emerytalnego”.

Z rejestru NIL wynika również, że spośród niemal 43 tys. lekarzy dentystów zawodu nie wykonuje około 4,7 tys. Skąd ta ogromna rozbieżność? Wyjaśnień oficjalnych nie ma, a warto zaznaczyć, że GUS opublikował dane na temat liczby lekarzy dentystów już po „konferencji uzgodnieniowej”, co oznaczałoby, że argumentacja samorządu lekarskiego nie została uwzględniona. Najbardziej prawdopodobne jest to, że w statystykach ujęci są wyłącznie lekarze dentyści, których działalność jest w jakieś formie raportowana NFZ. Ze względu na stopień prywatyzacji stomatologii w Polsce oraz dualizm systemu opieki zdrowotnej (jeden z największych w Europie) nie dziwi, że większość lekarzy dentystów nie jest widoczna dla algorytmów europejskich.

Co prawda w zdecydowanej większości państw UE (i nie tylko) świadczenia stomatologiczne są płatne, ale podstawowa opieka dentystyczna jest częścią systemu powszechnego (niezależnie od sposobu jego finansowania).

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum