10 grudnia 2021

Pomóc, tylko jak?

Magdalena Flaga-Łuczkiewicz

Zmęczenie. Lekarski stan psychofizyczny, typowy dla nas wszystkich. Po ciężkim dniu w poradni, po nocy, kiedy nie było czasu usiąść ani na chwilę, po wielogodzinnej operacji, po nieudanej reanimacji, po pełnym napięcia dyżurze, po tygodniu pracy w chaosie, po trzech godzinach w pełnym covidowym rynsztunku.

Co robimy z naszym zmęczeniem? Rozwiązania są przeróżne: odpoczynek w samotności, hobby, spotkania z ludźmi. Niestety, nawet te najlepsze zawierają pułapki, w które nierzadko wpadamy.

Spanie wydaje się zupełnie bezpieczne. Każdy z nas kiedyś odsypiał ciężki dyżur albo robił sobie godzinną drzemkę po powrocie z pracy po południu. Może zdarzyć się tak, że z godziny zrobią się dwie. Albo trzy, codziennie po południu. Późnym wieczorem budzimy się zaspani, jemy, co nam się nawinie pod rękę. Czujemy się średnio przytomni, więc kolejne godziny spędzamy przy komputerze, bezmyślnie śledząc media społecznościowe. Albo idziemy dalej spać.

Niektórzy spędzają czas z bliskimi, rodziną. Jest szansa, że rozmowa, wspólny spacer, odrabianie lekcji z dziećmi, kino, planszówki ułatwią nam zregenerowanie się. Gorzej, jeśli zmęczenie uruchomi drażliwość i wyleje się na najbliższych potokiem złości, frustracji, niezrozumiałej dla nich agresji. Jeśli takie sytuacje będą się powtarzać przez dłuższy czas, relacje mogą ulec destrukcji i pewnego dnia nie będziemy mieli nikogo do odreagowywania…

Sport też bywa pomocny. Wiadomo – głowa przewietrzona podczas biegu działa spokojniej, frustrację da się zniwelować, kopiąc piłkę lub waląc pięściami w worek bokserski, zmęczenie psychiczne zmienić na siłowni w fizyczne. Ale i tu można się zagalopować, uzależniając się od wielogodzinnych treningów, przesadnie dręcząc ciało, rezygnując z innych aktywności.

Można się zrelaksować, oglądając film – kryminalny, dokumentalny, naiwną komedię. Albo zagrać w ulubioną grę, nieważne czy strategiczną, „strzelankę”, czy jeszcze inną. Godzina lub dwie przy komputerze i czujemy się „zresetowani”. Ale po dwóch godzinach mówimy sobie „jeszcze jeden odcinek/poziom” i oddajemy się kompulsywnemu graniu albo binge watchingowi* przez kolejne godziny. Kończymy w środku nocy z bólem głowy i uczuciem totalnego oszołomienia, odrealnienia. Coś było do zrobienia? Trudno. Może jutro. A może za tydzień, jak obejrzymy wszystkie sezony.

Lampka wina, szklanka whisky z lodem albo zimne piwko? Czemu nie, to zrelaksuje i pomoże zasnąć. A że co dzień? No cóż, mamy przecież stresujące życie. A może dwie, trzy? Dziś było naprawdę ciężko w pracy. I nagle okazuje się, że to najmilszy moment każdego dnia, że na to czekamy od rana, że nie wyobrażamy sobie pójścia spać bez wieczornego rytuału, zresztą i tak nie zaśniemy. W dni wolne też się relaks należy, nie będziemy sobie odmawiać. I niepostrzeżenie alkohol staje się najważniejszym elementem życia, zniewala nas, przejmuje kontrolę.

A może podejść do sprawy medycznie? Nie śpię, jestem podenerwowany i napięty – przecież mogę sobie przepisać coś nasennego. Zetki** działają doskonale, po prostu łykam i zasypiam. Niby każą odstawiać po miesiącu, ale nie mogę ich nie przyjmować, bo wtedy nie śpię. A jak nie śpię, to źle się czuję następnego dnia. Dobry sen jest priorytetem, trudno, nie odstawię, w końcu to leki, a nie narkotyki. Jedna tabletka nie wystarcza… No nic, dwie też są OK. Albo trzy. Najważniejsze to dobrze spać.

Mogłabym dalej wymieniać przykłady sytuacji, w których skądinąd akceptowalne strategie odpoczywania, regenerowania się, radzenia sobie przeistaczają się w destrukcyjne, jeśli stosowane są z przesadą albo wymkną się spod kontroli. Niektórzy pomyślą, że psychiatrzy wszędzie znajdą problem i wszystkiego się czepiają, ale prawda jest taka, że w większości ze wspomnianych sytuacji otoczenie ma świadomość nadmiarowości czy destrukcyjności stosowanej przez drugą osobę strategii, podczas gdy „relaksujący się” – nie zawsze.

Co mamy zrobić, jeśli obok jest lekarz o kiepskiej kondycji psychicznej, który sobie nie radzi, wpada w otchłań smutku, bagno uzależnienia czy ogień szaleństwa, robi rzeczy ryzykowne dla niego i dla innych, który może stracić albo już stracił ważne dla siebie osoby albo rzeczy? Jeśli przeczuwamy lub wiemy, że w obecnym stanie nie powinien pracować? Nie chcemy pozostać z bezradnością i poczuciem winy? Powinniśmy zareagować.

Jeśli to nasz kolega, powiedzmy po prostu: „Stary, martwię się o ciebie, chcę ci pomóc”. Wysłuchajmy, nie oceniając. Jeśli sami przechodziliśmy podobny kryzys, podzielmy się doświadczeniami, opowiedzmy, co nam pomogło. Umówmy znajomego na wizytę do specjalisty, nawet zawieźmy go na nią. Jeśli to nasz podwładny, możemy dodać, że nie skreślamy go jako lekarza, ale chcemy, by zajął się swoim zdrowiem i dopiero potem wrócił do pracy. W wielu sytuacjach to wystarcza, by zapoczątkować coś dobrego w życiu tego człowieka.

A co, jeśli lekarz nie widzi u siebie problemu, nie przyjmuje do wiadomości, wypiera go? Zbywa nas, a nawet reaguje agresywnie na wszelkie próby pomocy?

Jeśli masz w swoim otoczeniu kolegę lub koleżankę lekarza, który potrzebuje fachowej pomocy, a nie wiesz, co zrobić, skontaktuj się z pełnomocnikiem ds. zdrowia lekarzy. Porozmawiamy bez nazwisk, postaram się doradzić, co zrobić, by nie zostawiać nierozwiązanego problemu. Jeśli sam jesteś w nieoptymalnej formie psychicznej, po prostu daj znać – spotkamy się i zastanowimy, co robić. W izbie został wdrożony program wsparcia psychoterapeutycznego dla każdego lekarza z OIL w Warszawie, funkcjonujący na warunkach pełnej poufności i anonimowości. Gdy potrzebne jest innego rodzaju wsparcie, np. terapia uzależnienia, pomogę się odnaleźć na mglistej drodze zdrowienia, wskażę, co robić, gdzie się udać.

Krąży w naszym środowisku obawa, że zgłoszenie się do izby wiąże się z ryzykiem utraty prawa wykonywania zawodu. W rzeczywistości czasowe zawieszenie (nie odebranie!) PWZ wymaga powołania przez prezesa ORL niezależnej komisji lekarskiej (złożonej z osób spoza OIL) orzekającej o zdolności do wykonywania zawodu. Komisja zwoływana jest bardzo rzadko, w ekstremalnych, niepokojących sytuacjach, kiedy inne sposoby pomocy zawiodły lub nie ma żadnej możliwości zweryfikowania otrzymanych informacji. Przez niemal 2,5 roku pełnienia przeze mnie funkcji pełnomocnika ds. zdrowia lekarzy rozmawiałam z dziesiątkami medyków w kryzysie, interweniowałam w wielu trudnych sprawach, ale o powołanie komisji orzekającej wnioskowałam zaledwie trzy razy. W niektórych przypadkach jest to jedyne narzędzie zatrzymania w drodze po równi pochyłej i nakłonienia do terapii. Komisja może (ale nie musi) zawiesić PWZ na jasno określony czas, sugerując równocześnie rodzaj koniecznego leczenia. Znam czynnych obecnie zawodowo lekarzy, którym ta procedura prawdopodobnie uratowała życie. <

Magdalena Flaga-Łuczkiewicz, psychiatra, psychoterapeuta, pełnomocnik ds. zdrowia lekarzy i lekarzy dentystów

– tel. 660 672 133 (proszę o SMS, oddzwonię), e-mail: pelnomocnikzdrowia@oilwaw.org.pl

* Binge watching – zjawisko kompulsywnego oglądania seriali, charakteryzujące się oglądaniem kilku odcinków z rzędu, np. z wykorzystaniem nośników pamięci lub online.

** Są to zolpidem (Stilnoct) lub zopiklon (Imovane), potocznie nazywane lekami „zet” lub „zetkami”. To grupa produktów leczniczych sklasyfikowanych jako niebenzodiazepiny lub niebenzodiazepinowe leki nasenne. Stosuje się je w leczeniu ciężkiej bezsenności zakłócającej normalne codzienne życie. „Zetki” mogą przy dłuższym stosowaniu prowadzić do przyzwyczajenia i uzależnienia.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum