13 grudnia 2021

#Sprawdzam. Umiłowanie wolności czy swawoli?

Znając podejście moich rodaków, takie poczucie wolności, nie wyobrażam sobie, żeby w Polsce można było wprowadzić przymusowe szczepienia – powiedział prezydent Andrzej Duda podczas szczytu Grupy Wyszehradzkiej. Było to dosłownie kilkadziesiąt godzin od uznania przez WHO i ECDC wariantu omikron za niebezpieczny. Nazwany został superwariantem z racji kilkudziesięciu mutacji i nieznanego jeszcze potencjału przełamywania odporności.

Małgorzata Solecka

Eksperci nie mają wątpliwości: nawet jeśli omikron będzie odporność przełamywał jeszcze skuteczniej niż delta i wszystkie znane warianty, i tak szczepienia pozostaną najlepszą bronią przeciw pandemii. Dlatego kolejne kraje przynajmniej rozpoczynają poważną dyskusję na temat obowiązkowych (nie „przymusowych”, jak mówił Andrzej Duda) szczepień przeciw COVID-19. Na razie taki obowiązek od lutego wprowadza tylko Austria, ale np. Grecja zapowiedziała, że obywatele powyżej 60 lat, którzy się nie zaszczepią, będą płacić co miesiąc (!) grzywnę wysokości 100 euro. Niemcy z kolei, bardzo długo broniące się przed łączeniem braku szczepień z restrykcjami, „idą na całość”: na początku grudnia rząd przedstawi plan obostrzeń, łącznie z lockdownem dla niezaszczepionych. Następnym krokiem ma być obowiązek szczepień. Dyskusji na ten temat na szczeblu europejskim chce przewodnicząca Komisji Europejskiej. Pozostając tylko w obszarze Grupy Wyszehradzkiej: ani przywódca Węgier, ani Słowacji, ani Czech (prezydenta tego kraju nie było w Budapeszcie, ale uczestniczył w spotkaniu zdalnie) nie zajęli tak radykalnego stanowiska. Prezydent Węgier oświadczył, że dziś jego kraj nie widzi możliwości i potrzeby, prezydent Słowacji przyznała, że trwa debata publiczna (i polityczna), a prezydent Czech – że być może to rozwiązanie będzie musiało zostać wprowadzone.

Czy Polacy kochają wolność bardziej niż inne narody? A może trzeba sprawdzić, co tak naprawdę kochają? Albo może wreszcie zadać pytanie, czy polscy decydenci przez przypadek nie uwłaczają polskiemu społeczeństwu, osądzając je gorzej, niż na to zasługuje. Prezentując – na zewnątrz, wobec sojuszników, ale jednak – polskie społeczeństwo jako „ulepione z innej gliny”, o kodzie kulturowym wykluczającym poddanie się dobru wspólnemu i poszanowanie wartości wobec wolności co najmniej równorzędnych. Bo o ile tradycja romantyczna, do której zdaje się nawiązywać Andrzej Duda, każe wolność stawiać wyżej niż własne (!) życie, o tyle nie znajdziemy w niej śladu pozwalającego poświęcać życie innych w imię domniemanej wolności.

Bo rzecz nie dotyczy wolności, ale – dowolności. Swawoli. Warcholstwa nawet. Niezdolności do uznania, że moja wolność kończy się tam, gdzie występuje zagrożenie zdrowia i życia innych ludzi.

Wolność bez solidarności i wolność bez odpowiedzialności to nie wartość, którą należy się chwalić, lecz przywara, nad którą trzeba pracować. I niewątpliwie rządzący powinni takie zadanie podjąć. Oczywiście, nie sami, w szerokiej koalicji ze środowiskami eksperckimi (które od dawna wnoszą o obowiązek szczepień choćby dla wybranych grup zawodowych), instytucjami cieszącymi się autorytetem (kościołami różnych wyznań), społecznościami lokalnymi.

Narodowy Program Szczepień zakończył się porażką, a ożywienie akcji szczepień w listopadzie, które np. premier Mateusz Morawiecki przypisuje temu, że Polacy przestraszyli się czwartej fali i ruszyli po pierwszą dawkę, w ogromnym stopniu zawdzięczamy tym, którzy spieszą się – po booster. Różnica między liczbą zaszczepionych tylko jedną dawką (55 proc.) a w pełni zaszczepionych (54 proc.) jest minimalna, porównywalna z występującą w krajach, które swoje programy szczepień podstawowych praktycznie ukończyły (Portugalia: 88 proc. zaszczepionych w pełni, 89 proc. z przyjętą jedną dawką) lub powoli kończą (Hiszpania: odpowiednio 82 i 80,5 proc.). Niemcy i Austria (w obu krajach poziom zaszczepienia przynajmniej jedną dawką przekroczył 70 proc.) albo rozważają, albo wprowadziły restrykcje dla niezaszczepionych właśnie dlatego, że akcja szczepień wyhamowała, choć na o wiele wyższym poziomie niż u nas.

W Polsce rząd tymczasem stosuje – mimo trwającej fali zakażeń groźną deltą i trudnego do oszacowania zagrożenia nowym wariantem – strategię działań opartych na PR. Tylko tak można nazwać „obostrzenia” polegające na rzekomym stosowaniu limitów w handlu i usługach (np. hotelach czy gastronomii) bez ustawowego wprowadzenia obowiązku okazywania certyfikatu covidowego. Rozwiązanie, które działa praktycznie już w całej Europie i to od miesięcy, próbuje się zastąpić „uniwersalnymi rozwiązaniami”, czyli… Polak potrafi.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum