26 stycznia 2024

Rozwój

Słowo wić (prasłowiańskie viti, z praindoeuropejskiego uei-) oznaczało pierwotnie, jak zapewne wszystkie czasowniki, czynność jak najbardziej konkretną. W końcu zwijanie, rozwijanie, splatanie i rozplatanie były od początku czynnościami naszym przodkom bliskimi. A z czasem przenoszono to znaczenie na czynności, zjawiska i procesy o coraz mniejszym stopniu konkretności albo o innej konkretności. I wiele rzeczy zaczęto wić, a jeszcze więcej owijać, przewijać, zawijać, a zwłaszcza rozwijać. Do tego te rzeczy (i sprawy, oczywiście) zaczęły się same przewijać i rozwijać. A to, że się coś rozwijało (w końcu też rozwinęło), odkonkretniło się jeszcze bardziej w słowie rozwój.

 

autor: JERZY BRALCZYK

I teraz rozwojem już nie nazwiemy rozwinięcia (czy rozwijania) nici z motka czy zwoju pergaminu do odczytania, ale procesy, w gruncie rzeczy samoistne, różnych przeobrażeń. My możemy najwyżej przyczyniać się do rozwoju, wpływać na rozwój, przyspieszać go, również hamować czy opóźniać. Ale, oczywiście, sami możemy (i powinniśmy) się rozwijać i dbać o swój rozwój.

 

Zazwyczaj przez rozwój rozumiemy przechodzenie do stanów lepszych, doskonalszych. I cieszy nas to, mimo że w niektórych wypadkach rozwój może dotyczyć i niekorzystnych dla nas stanów, przykładem rozwój choroby lub niedobrej działalności, przestępczości chociażby. Ale generalnie rozwija się to, co powinno, a w bardziej ideologicznym myśleniu rozwój kojarzy się nam z postępem.

 

Rozwój społeczny cieszy społeczeństwo, rozwój rodziny rodzinę, a rozwój człowieka – jego samego, gdy jest swego rozwoju świadomy (potem, już rozwinięci, musimy się nieźle zwijać, żeby się nie zawinąć i zwinąć z tego świata). I rozwój gospodarki, i przemysłu, i cywilizacji, i kultury – wszystko dobre.

 

Rozwój powinien być prawidłowy, raczej szybki, ale harmonijny i ciągły, w miarę swobodny. Wysoki rozwój sugeruje możliwość jego zakończenia, które bywa nazywane szczytem rozwoju. Niektórzy wprowadzają nawet quasi-termin najwyższa faza rozwoju, ale co my tam wiedzieć możemy…

 

W sumie dość ciekawe, że rozwijanie, które było czynnością niejako likwidującą wcześniejsze zabiegi (żeby coś mogło być rozwijane i w końcu rozwinięte, musiało być wcześniej zwinięte), wykształciło się w naszych umysłach jako godne aprobaty. Zapewne przyczyniło się do tego wyobrażenie zwiększającego rozmiary pączka rośliny, który w kwiat się rozwijał, jak rozmaryn chociażby. Potem zwierzę, z małego rosnące w duże, rozwijało się niejako. I człowiek też, fizycznie, a później i duchowo.

 

Teraz większość rozwojów większości spraw i rzeczy postrzegamy jako coś pożądanego, tylko z zastrzeżeniami i z pewną niewygodą semantyczną, odnosząc rozwój do spraw niekorzystnych, np. do sporu, autorytaryzmu, niepomyślnych dla nas sytuacji wojennych.

 

Rozwój bowiem jest w naszym wyobrażeniu posuwaniem wszystkiego w świecie do przodu (też ładna metafora), czymś, co, gdyby to słowo tak się nie zużyło ideologicznie, moglibyśmy nazwać postępem. I wierzymy, że jest naturalny dla spraw świata.

 

Pamiętajmy jednak, że można się też cofać w rozwoju. I że, przykładowo, biologia zna pojęcie rozwoju wstecznego.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum