29 kwietnia 2024

Otyłość stygmatyzuje i pozbawia praw

Otyłość stygmatyzuje. Cóż z tego, że została uznana przez Światową Organizację Zdrowia za chorobę, jeśli ciągnie się za nią odium słabej woli. Piętnowanie otyłości nie zapobiega jej powstaniu, wręcz utrudnia leczenie, kształtuje bowiem postawy pacjentów, ich otoczenia, a nawet personelu medycznego. W efekcie otyłość jest w Polsce barierą w realizacji podstawowych praw obywatela i pacjenta.

 

autor: MARIA LIBURA, ekspertka Zespołu ds. Studiów Strategicznych OIL w Warszawie

Badania naukowe dowodzą, że otyłość wynika ze złożonej interakcji czynników genetycznych i środowiskowych. Na większość z nich pojedynczy człowiek ma naprawdę znikomy wpływ. Jednak ta wiedza z trudem przebija się do opinii publicznej. Media tradycyjne i społecznościowe pełne są przejawów szkodliwych stereotypów w tym zakresie. Otyłość w kulturze pozostaje symptomem grzechu – niepohamowania w jedzeniu. A skoro mamy do czynienia z grzechem, natychmiast pojawia się pokusa, by przypisać osobie z otyłością winę za zły stan zdrowia. Jeśli zaś ona jest winna, to nie wymaga pomocy. Przeżywa bowiem „słuszną karę”, swoistą pokutę za wcześniejsze „złe zachowanie”. Niestety, okrutny mechanizm, który pozwala społecznie „unieważnić” czyjeś cierpienie, doskonale zaadaptował się w kontekście pozareligijnym. Kaznodziejski ton znajdziemy nawet – o zgrozo! – w niektórych publikacjach z zakresu medycyny stylu życia, akcentujących nadmiernie indywidualną odpowiedzialność za zdrowie. Współczesna kultura twórczo przetworzyła rytuały umartwiania się dietą czy wysiłkiem fizycznym, czyszcząc je z wyznaniowych skojarzeń, ale utrzymując ich wysokie wartościowanie moralne.

 

W popularnej interpretacji otyłość staje się zatem przejawem braku samodyscypliny. Wyniki badań, przeprowadzonych przez Rebeccę Puhl i Chelsea Heuer, świadczą o tym, że osoby z nadwagą i otyłością są stereotypowo postrzegane jako leniwe i mało skuteczne, a czasem także jako niepohamowane i chciwe. Ich stan zdrowia uznaje się więc za efekt negatywnie ocenianych cech charakteru. „Jeżeli jesteś otyły, coś z tobą nie tak i nie możemy ci za bardzo ufać” – taki kulturowy przekaz na temat otyłości sprawia, że cierpiący na nią są powszechnie dyskryminowani. W konsekwencji płacą za swoją chorobę na wielu polach, od życia osobistego po ścieżkę kariery zawodowej. Często sami ulegają presji społecznej, przyjmując krzywdzący przekaz za prawdę o sobie samych.

 

„Jak się można do czegoś takiego doprowadzić” – to komentarze, które towarzyszą ludziom z chorobą otyłościową, zniechęcając do szukania wsparcia i metod leczenia, a nawet wpędzają w zaburzenia zdrowia psychicznego. Tak powstaje mechanizm błędnego koła, z którego trudno się wydostać bez pomocy z zewnątrz. Można zżymać się na ruch „ciałopozytywności”, jednak przed rzuceniem kamyczka krytyki na tzw. ruch akceptacji grubości (fat acceptance movement) warto uświadomić sobie skalę dyskryminacji i piętnowania osób otyłych, na którą jest on reakcją.

 

Niestety, także system ochrony zdrowia nie jest wolną od potocznego myślenia przystanią, w której szukający pomocy pacjent może zawsze liczyć na rzeczowe potraktowanie. W przetłumaczonym na język polski opracowaniu Kennedy z zespołem, zatytułowanym znamiennie „Koniec ze stygmatyzacją – jak poprawić opiekę nad pacjentami z nadwagą lub otyłością”, autorzy zwracają uwagę na następujące zjawiska:

mniejszy szacunek wobec pacjentów otyłych niż wobec tych o prawidłowej masie ciała,

otwarcie wyrażaną przez niektórych lekarzy niechęć do opieki nad osobami z nadwagą,

spadek poziomu cierpliwości, satysfakcji z pracy i chęci pomocy wraz ze wzrostem BMI pacjenta obserwowany u lekarzy POZ,

krótszy czas konsultacji w przypadku pacjentów z otyłością, którym zleca się mniej badań profilaktycznych i diagnostycznych.

 

Pogląd o osobistej odpowiedzialności za otyłość wiąże się ze stosowaniem „naiwnych” rozwiązań, na co wskazuje S. Westbury z zespołem w swojej analizie. To zdroworozsądkowe interwencje na poziomie indywidualnym, które obciążają psychicznie i finansowo jednostkę, a mają ograniczoną skuteczność, gdyż lekceważą leżące u podstaw problemu czynniki genetyczne i środowiskowe. Jaskółki w postaci operacji bariatrycznych, którym towarzyszy pomoc psychologiczna, nie zmieniają faktu, że większość pacjentów także w gabinetach lekarzy słyszy zalecenia, które są prostą drogą do wpadnięcia w spiralę efektu jo-jo. Wielu uzależnia się od produktów na odchudzanie. Diety i porady oferowane są często przez osoby bez podstawowej wiedzy z zakresu dietetyki.

 

Stygmatyzacja sprawia, że problemy osób cierpiących na otyłość spychane są na margines polityki zdrowotnej. Przyczynia się także do lekceważenia potrzeb infrastrukturalnych: brakuje karetek bariatrycznych, odpowiednich łóżek na oddziałach szpitalnych. Doniesienia prasowe o tym, że pacjenta z dużą masą ciała musiała transportować straż pożarna, traktowane są nadal jak lokalna sensacja. Personel medyczny często nie jest przygotowany do udzielania pomocy pacjentom z otyłością olbrzymią, choć już dawno przestali być w naszym kraju sporadycznymi przypadkami. Niestety, otyłość w Polsce nie tylko trudno leczyć, jest ona wręcz barierą w realizacji podstawowych praw obywatela i pacjenta.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum