28 maja 2024

Analiza przypadku

Żaden przypadek związany z niepowodzeniami czy błędami medycznymi nie jest przyjemny. Ale najgorsze są te z udziałem dzieci. W dzisiejszej „Analizie przypadku” przedstawiamy właśnie taką sytuację.

 

autorki: KAROLINA PODSIADŁY-GĘSIKOWSKA, adwokat
ALEKSANDRA POWIERŻA, radca prawny

Wieczorem 23 listopada 2014 r. czteromiesięczna dziewczynka O. dostała wysokiej temperatury. Jej matka myślała, że powodem było ząbkowanie, dlatego ojciec dziecka kupił w aptece leki przeciwgorączkowe, po podaniu których gorączka zmalała. Nad ranem znów wzrosła. Około godz. 10.00 matka zauważyła, że córka jest cała mokra, gorąca i ma zimne ręce. Próbowała dodzwonić się do przychodni, ale nikt nie odbierał. Wkrótce rodzice udali się do przychodni w G. Rejestratorka poinformowała, że lekarz pediatra ich nie przyjmie, ponieważ jest zarejestrowanych wielu pacjentów. Matka zwróciła uwagę, że to czteromiesięczne dziecko i ma bardzo wysoką temperaturę. Rejestratorka skierowała ją bezpośrednio do lekarki, która przyjmowała w danym dniu, aby zapytać, czy zostaną przyjęci. Doktor G. nie zgodziła się, gdyż na korytarzu oczekiwali inni pacjenci z trójką dzieci, które były zapisane na wizytę. Matka powiedziała, jakie objawy ma dziecko – wysoką temperaturę, sine usta i jest blade. Pediatra przekazała, że mają zarejestrować córkę na godziny popołudniowe i zbijać temperaturę tymi samymi lekami, które stosowali wcześniej.

 

O godz. 11.23 małą pacjentkę zapisano na wizytę na godz. 15.20. Ze względu na niepokojące objawy rodzice O. uznali jednak, że musieliby zbyt długo czekać, i udali się do innej przychodni w G. Tam też nie zostali przyjęci z uwagi na rejonizację. Rodzicom poradzono jechać do szpitala. W szpitalu matka zauważyła na twarzy i klatce piersiowej dziecka wybroczyny – czerwono-sine kropki. O godz. 12.06 dziewczynką zajął się lekarz dyżurujący na oddziale dziecięcym. Pacjentka trafiła do niego w stanie ciężkim. Po zbadaniu dziecka lekarz zadecydował o przyjęciu O. na oddział. Podejrzewał wystąpienie wstrząsu septycznego, który może towarzyszyć posocznicy. Wdrożono leczenie – płynoterapię i antybiotykoterapię. Dziecko zostało zaintubowane przez anestezjologa. Stan zdrowia O. jednak się pogarszał. Anestezjolog podjął decyzję o przekazaniu pacjentki do szpitala o wyższym stopniu referencyjności. W tym szpitalu O. była leczona od 24 do 25 listopada 2014 r. Mimo wielokierunkowego leczenia nie uzyskano poprawy stanu dziecka, stwierdzono cechy rozsianego wykrzepiania wewnątrznaczyniowego i głębokiej kwasicy. 25 listopada 2014 r. dziecko zmarło.

 

Prokuratura okręgowa oskarżyła lekarza pediatrę, wskazując, że 24 listopada 2014 r., będąc zobowiązana do wykonywania zawodu lekarza zgodnie z zasadami etyki zawodowej oraz z należytą starannością, w tym do udzielania pomocy w stanach nagłych zachorowań osobom spoza listy i z tego tytułu opieki nad pacjentką tej przychodni czteromiesięczną O., na skutek niezachowania ostrożności, po uzyskaniu wywiadu od matki o stanie zdrowia dziecka, dopuściła się błędu lekarskiego z zakresu etyki lekarskiej i dobrej praktyki pediatrycznej. Polegał on na tym, że bez przedmiotowego badania odmówiła niezwłocznego przyjęcia niemowlęcia w stanie bezpośredniego niebezpieczeństwa utraty życia, czym spowodowała opóźnienie zastosowania prawidłowej intensywnej terapii, co mogło być szansą na uratowanie dziecka.

 

Opinia sporządzona przez troje specjalistów w dziedzinie pediatrii wskazywała, że niezależnie od liczby osób oczekujących na wizytę, lekarz pediatra powinna zbadać dziewczynkę. Po wykonaniu badania z dużym prawdopodobieństwem zostałaby podjęta decyzja o hospitalizacji dziecka. Zaniechanie wykonania badania lekarskiego O. stanowi błąd medyczny decyzyjny. Nie można jednak uznać, że błąd ten spowodował narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, ponieważ O. w relatywnie krótkim czasie od pobytu w G. (wg wydruku rejestracji wizyty o godz. 11.23) znalazła się w szpitalu (o godz. 12.06). Brak zatem podstaw do przyjęcia, że blisko godzinne opóźnienie w hospitalizacji i leczeniu dziecka znacząco zmniejszyło jego szansę na przeżycie. Biegli nie stwierdzili jednoznacznie związku przyczynowo-skutkowego między postępowaniem lekarza a zgonem niemowlęcia. Posocznica o tak szybkim przebiegu, z towarzyszącym zespołem wykrzepiania wewnątrznaczyniowego, jest obarczona wysoką śmiertelnością, nawet przy prawidłowo i szybko udzielonej pomocy medycznej. Biegli podkreślili, że wysoka śmiertelność, zwłaszcza dzieci w wieku 3–12 miesięcy, najczęściej narażonych na posocznicę (sepsę) meningokokową, nie pozwala na jednoznaczne stwierdzenie, że zaniechanie badania było przynajmniej jedną z przyczyn zdynamizowania procesu chorobowego i w konsekwencji śmierci dziewczynki. Piorunująco szybki rozwój choroby u niemowlęcia wskazuje, że ryzyko zgonu było a priori bardzo wysokie, zatem nawet natychmiastowa intensywna terapia nie dawała gwarancji uratowania jego życia. Biegli przeanalizowali szczegółowo czas, jaki mogłaby zyskać dziewczynka, gdyby świadczenie zdrowotne zostało jej udzielone w pierwszej przychodni, a nie dopiero na oddziale szpitalnym. Nawet gdyby pediatra zbadała dziewczynkę i niezwłocznie przystąpiła do leczenia sepsy, ze względu na fakt, iż dziecko byłoby zdiagnozowane w przychodni ogólnej, musiałoby zostać przewiezione na oddział szpitalny. Stwierdzenie związku przyczynowo-skutkowego wymaga wykazania jego prawdopodobieństwa graniczącego z pewnością. Tymczasem proces chorobowy u pacjentki przebiegał niezwykle szybko i był obarczony wysokim ryzykiem zgonu. Można przyjąć, że wcześniejsze (około 1 godz.) podanie antybiotyków i zastosowanie leczenia ogólnego dawało jakąś, bliżej nieokreśloną, szansę uratowania życia dziecka, nie sposób jednak stwierdzić jednoznacznie, jaka byłaby to szansa. W ocenie biegłych niewielka.

 

Wyrokiem z 11 maja 2021 r. sąd rejonowy uniewinnił lekarkę. Sąd okręgowy wyrokiem z 10 grudnia 2021 r. decyzję sądu I instancji utrzymał w mocy. Sąd wziął pod uwagę okoliczności, jakie podnosiła obrona – mimo obowiązku zbadania dziecka, brak takiego badania nie przyczynił się bezpośrednio lub pośrednio do jego śmierci, gdyż ze względu na skalę choroby nie można jednoznacznie stwierdzić, czy przeżyłoby, gdyby postawiono diagnozę już w pierwszej przychodni.

 

Pytanie redakcji: Jakie znaczenie ma w przytoczonej sprawie obowiązek lekarza udzielenia pomocy pacjentowi w stanie zagrożenia życia?

 

Odpowiedź prawnika: Należy pamiętać, że w ustawie o zawodach lekarza i lekarza dentysty ustawodawca przewidział obowiązek udzielenia pomocy pacjentowi, który znajduje się w stanie zagrożenia życia. Niestety, bardzo często ze względu na przeciążenie systemu opieki zdrowotnej lekarze stają przed dylematem: z jednej strony mają duże kolejki pacjentów oczekujących na przyjęcie, a z drugiej strony odesłanie pacjenta może mieć tragiczne skutki. W opisanej sprawie sąd wziął pod uwagę opinię biegłych, którzy uznali, że nawet gdyby lekarka zbadała dziecko, ze względu na stopień zaawansowania sepsy, niestety by zmarło.

 

Pytanie redakcji: Kiedy można postawić lekarzowi zarzut karny dotyczący odmowy przeprowadzenia badania?

 

Odpowiedź prawnika: Sąd badał, czy pediatra przez zaniechanie przyczyniła się do śmierci pacjentki. Został wykazany brak związku przyczynowo-skutkowego między czynem a skutkiem zdarzenia. W sprawach karnych, kiedy nie ma jednoznacznej winy oskarżonego, sądy interpretują wątpliwości niedające się usunąć na ich korzyść. Dlatego lekarz pediatra, mimo że nie zbadała pacjentki, czyli nie dopełniła obowiązku, nie przyczyniła się swoim zachowaniem do jej śmierci.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum