28 października 2024

SŁOWA NA ZDROWIE: Wirus

Groźne słowo, groźniejące okresowo, kiedy obok nas, także w mediach, zaczyna się częściej pojawiać, zazwyczaj z nazwą własną, która dodatkowo może zwiększać realność zagrożenia.

tekst JERZY BRALCZYK

Czasem to już jakieś istniejące imię własne jak Ebola (nazwa afrykańskiej rzeki) czy Marburg (nazwa niemieckiego miasta), czasem nowe, naukowo brzmiące (SARS-CoV-2). I jedno, i drugie brzmi bardzo niebezpiecznie. W każdym razie łączy się z czymś nieco tajemniczym, aktywnym, przed czym trudno się uchronić.

Tajemniczość wirusa potęguje i to, że przeciętny użytkownik języka (i przeciętny potencjalny nosiciel) nie bardzo wie, do jakiej kategorii można wirusa zaliczyć. Czy to organizm? Nasze słowniki mówią, że tak. W słowniku pod redakcją Doroszewskiego z połowy ubiegłego wieku wirusy to „najmniejsze drobnoustroje chorobotwórcze”, a drobnoustroje – „najmniejsze istoty żywe”; w „Uniwersalnym słowniku języka polskiego PWN” wyjaśniono, że wirus jest „organizmem żywym znacznie mniejszym od bakterii”, w nowym internetowym „Słowniku języka polskiego PWN” napisano zaś dość enigmatycznie: „twór zbudowany z…” itd., a w innym słownikowym miejscu Internet mówi nam, że wirusy to „pogranicze świata istot żywych i martwej materii”.

Chociaż nowsze definicje raczej odmawiają wirusom życia, w języku polskim wirus jednak żyje. Świadczy o tym odmiana przez przypadki: rzeczownik wirus odmieniamy jak rzeczowniki męskożywotne, stąd łapiemy wirusa (biernik jak dopełniacz, tak jak łapiemy psa), nie zaś wirus (biernik jak mianownik, np. łapiemy długopis).

I pewnie sposób mówienia o nim choćby częściowo zakłada myślenie o nim jak o czymś żywym. Mówimy, że grozi, że szaleje nawet…

Moje pokolenie od dzieciństwa straszono niewidocznymi i na ogół groźnymi bytami – otaczały nas różne zarazki, mikroby i drobnoustroje, czasem konkretyzujące się w bakterie i, nieco później, w wirusy. Ten mikroświat przerażał, niósł choroby, trzeba się było tych maluchów strzec. To, że były nie do zobaczenia, przydawało im mocy i tajemniczości.

Słowo wirus brzmi z łacińska. Niektórym może się poważnie kojarzyć z łacińskim vir, czyli ’mąż, wojownik’. Innym może swojsko łączyć się z czymś czy kimś, co wiruje, kręci się – taki wiercipięta… Ten rzeczownik jest istotnie z łaciny, gdzie virus oznaczał ‘jad, truciznę’. Czyli cechą główną tego, co było nazywane słowem wirus, miała być jego szkodliwość, niszczycielskie działanie.

Ale nasze metafory różnymi drogami chodzą i często, do niedawna, słychać było, że ktoś złapał wirusa poezji czy odkrywczości, że oto nie tyle odkrył sam w sobie pasję do czegoś, ile ta pasja z zewnątrz niejako przyszła i że może nie tyle on ją złapał, ile ona jego…

W ostatnich latach jednak ta podstawowa szkodliwość wirusa zwyciężyła i pojawiła się nawet w naszym niemal równoległym świecie – w Internecie. Tu wirus to niechciany, działający bez naszej woli i wiedzy, przeszkadzający nam program komputerowy, któremu nie zawsze mogą zapobiec programy antywirusowe. I o tym programie też czasem skłonni jesteśmy myśleć jak o czymś żywym…

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum