2 listopada 2020

Lampki kontrolne

Magdalena Flaga-Łuczkiewicz

Gdy coś szwankuje w silniku, na desce rozdzielczej samochodu zapala się żółta, a czasem od razu czerwona lampka. Znam kierowców, którzy ją zignorują i pomkną dalej po autostradzie. Pół biedy, jeśli po prostu gdzieś staną na amen, jeśli będą mieć mniej szczęścia – skończą w roztrzaskanym wraku.

Alicja

Od trzech miesięcy jest rezydentką medycyny rodzinnej. Sumienna, dokładna, zaangażowana w pracę. Boi się, by jej brak doświadczenia nie zaszkodził pacjentom, dlatego po pracy analizuje wizyty, zastanawia się, czy zrobiła wszystko jak należy, czy jej decyzje były dobre. Rozmyślania, wątpliwości i obawy napływają falami, szczególnie wieczorem. Kiedy w końcu uda jej się usnąć, śni jej się pogrzeb. Żałobnicy wytykają ją palcami i szepczą: „To jej wina!”. Zaczyna uciekać, a kondukt rusza w pogoń. Budzi się zadyszana, z tachykardią. Uff! To tylko sen. Jest 4.30, ale już nie może usnąć. Tego dnia jedzie do pracy godzinę wcześniej. W przychodni przegląda karty wczorajszych pacjentów. Nie zawadzi przecież sprawdzić, czy czegoś nie przeoczyła.

Paweł

Lubi, gdy wokół niego dużo się dzieje, dlatego nie wyobraża sobie pracy w poradni. Nie znosi rutyny, więc od lat pracuje tam, gdzie najgoręcej: na SOR i w pogotowiu. „Obstawia” kilka szpitali i stacji, krążąc autem po całym województwie: dzień, noc, potem kolejna doba. Dzieje się, jest fajnie. Gdy ma wolny wieczór, z przyjemnością obejrzy dobry film, ze szklaneczką whisky w ręku. Chwila relaksu jest potrzebna. Ba, niezbędna. Jego organizm zapomniał, co to rytm dobowy.

Anna

Ma 58 lat, jest zastępcą ordynatora w szpitalu powiatowym. Spokojnie się tu żyje, ludzie się znają, lekarzy się jeszcze trochę szanuje. Pracę kiedyś nawet lubiła, ale po tylu latach chyba każdy miałby dość. Dzieci poszły na studia do Warszawy i tam zostały, wiadomo, lepsze perspektywy, nie ma się co dziwić. Mąż teraz pracuje, ale szczęścia do pracodawców nie ma, ciągle jakieś kłopoty. Żona też mu się nie udała – tak mówi – roztyła się, dużo pracuje, dom zaniedbany, obiady jakieś marne. Złości się na nią, że inne kobiety pracują i jakoś dbają o męża, dom. Po prawdzie to mąż ma rację, jest ciągle zmęczona, nie może się zabrać do niczego, wygląda źle. Wieczorami zasypia szybko. W środku nocy budzi się i leży, przygnieciona ciężkimi myślami, zwykle aż do rana, gdy trzeba wstać i zacząć kolejny nijaki dzień. Bez sensu takie życie–  myśli pewnego dnia.

Jarek

Przez kilka ostatnich lat nic się nie działo w jego życiu. Było nudno. Kolega psychiatra rzucił kiedyś: „weź sobie jakiś SSRI, lepiej ci się zrobi”. Wziął. I proszę – ile się zmieniło! Wniosek o grant napisał w tydzień, przekonał nawet do swojego pomysłu sceptycznego zazwyczaj profesora, zaczął ćwiczyć, spotykać się z koleżankami, kupił sobie wreszcie jakieś porządne ciuchy. Dostał grant, to wprowadziło go na nową orbitę kreatywności. Sypiał po trzy godziny na dobę, bo szkoda mu było cennego czasu, pomysły sypały się jak z rękawa, coraz śmielsze, wiedział już, że będzie tym, kto zrewolucjonizuje leczenie nowotworów i zapisze się na stałe w historii medycyny.  Od trzech nocy nie spał i nie jadł, pracował non stop, jak w amoku. Próbował się zdrzemnąć, ale do działania podrywały go ciągle nowe pomysły, nie mógł wyleżeć pięciu minut. Z niewyspania bolały go oczy, myśli zaczęły się plątać. Trzeba chwilę odsapnąć, powiedział sobie i zadzwonił do kolegi psychiatry. – Stary, dużo pracuję, ale wiesz, tyle jest do zrobienia. Słyszałeś o moim grancie, tym na badania? To zupełnie nowy trop, nikt nie wpadł na pomysł, by podejść do sprawy od tej strony! Profesor dziwnie na mnie patrzy, chyba czuje, że mu zagrażam – wykrzykiwał podekscytowany do słuchawki. – Tylko spać nie mogę ostatnio trochę, co mam sobie przepisać? W słuchawce zaległa cisza, a po chwili kolega odezwał się zaspanym głosem: – Jarek, jest wpół do czwartej w nocy…

Epilog

Moich bohaterów stworzyłam na potrzeby tego tekstu, ale wszystkie historie są wzorowane na prawdziwych, zaczerpniętych od pacjentów-lekarzy. Wszyscy czworo potrzebowali „tylko czegoś na sen”. Każde z nich miało problemy ze snem, ale żadnemu lek nasenny by nie pomógł, a mógłby pogorszyć sytuację. Skomplikowana maszyneria mózgu, gdy zachwieje się jej równowaga, nie daje się naprawić cudowną pigułką. Szczególnie, jeśli wcześniej przez lata eksploatowało się ją do granic możliwości, ignorując zapalające się raz po raz lampki kontrolne i unikając wszelkiej konserwacji.

Problemy ze snem to lampki kontrolne na naszej tablicy rozdzielczej. Nie przywykliśmy do tego, by zajmować się sobą. Ale może czas to zmienić? I zamiast podpytywać kolegę, co na ten sen, bezpieczniej dla nas i dla innych powierzyć naszą cenną maszynerię fachowcom w autoryzowanym serwisie… dla mózgu?

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum