4 października 2022

Nie zadawaj pytań

Kończysz studia. Twoi koledzy od dłuższego czasu rozwijają swoje kariery, awansują, zarabiają. Ty, po sześciu latach żmudnego zakuwania, dostajesz upragniony dyplom lekarza i możesz składać wniosek o staż. Masz nadzieję, że teraz w końcu zaczniesz czuć się dorosły.

tekst Magdalena Flaga-Łuczkiewicz

Zaczynasz staż. Trafiłeś do wielkiego szpitala akademickiego. Okazuje się, że niewiele się zmieniło w stosunku do tego, co było, gdy w tym samym miejscu miałeś zajęcia kliniczne. Studenci i stażyści, tworzący tłumek snujący się gdzieś w ogonie wielkiego obchodu z szefem kliniki, są traktowani niemal en bloc, jako ci, którzy dopiero się uczą i jeszcze nie można im niczego powierzyć, bo niewiele potrafią. W sumie tak właśnie jest – nie czujesz się przygotowany do bycia lekarzem. Wiesz, że masz przyglądać się działaniom starszych kolegów i słuchać ich, nie wyrażać swojego zdania i nie zadawać głupich pytań.

Scenariusz może być jednak inny: zostajesz przydzielony na staż do małego, prowincjonalnego szpitala powiatowego. Jesteś zaskoczony życzliwym przyjęciem. Wszyscy zdają się cieszyć, że tu trafiłeś, traktują jak kolegę po fachu, nie studenta. Nagle czujesz się „prawdziwym lekarzem”. Na biurku, które Ci przydzielono, ląduje sterta dokumentacji, starszy kolega pierwszego dnia idzie z Tobą na szybki obchód, wskazując, które sale pacjentów od jutra będą „Twoje”. Mówi: – Jakbyś czegoś potrzebował, pytaj. Potem pędzi do swoich pacjentów. Myślisz sobie: „Super, w końcu jestem traktowany poważnie!”. A potem Twoja radość i entuzjazm stygną, w miarę jak zaczynasz rozumieć, że z atmosferą koleżeństwa i szacunku idzie w parze założenie, że jesteś przygotowany do natychmiastowego wejścia na 100 proc. w rolę lekarza. Że poradzisz sobie sam, nie będziesz zawracał głowy innym, bo wszyscy mają i tak dużo pracy. Pod warstwą radości z bycia docenionym rozrasta się lęk, że zawiedziesz, obawy, że koledzy, którzy Ci zaufali i założyli, że dasz radę, dowiedzą się, że tak naprawdę niedużo potrafisz, że wielu rzeczy nie wiesz, że ani trochę nie czujesz się pewnie. Zaciskasz zęby, spędzasz kolejne kwadranse na samotnym wczytywaniu się w historie chorób, sprawdzaniu leków, schematów terapii. Starasz się nie zadawać głupich pytań.

Z zadawaniem pytań w ogóle jest pewien problem. W amerykańskich filmach studenci pytają o przeróżne rzeczy, a wykładowcy traktują każde pytanie poważnie i z szacunkiem zaspokajają ciekawość dociekliwych. Ale nie żyjemy w Ameryce. Już na studiach (albo i wcześniej) nauczyłeś się, że zadawanie pytań jest ryzykowne. Przecież pokazujesz w ten sposób, że czegoś nie wiesz, nie rozumiesz. Jak możesz nie wiedzieć tak prostych rzeczy? Głupi jesteś, niedouczony? Jak udało Ci się skończyć studia? Czy Ty w ogóle nadajesz się na lekarza? Wiele razy to poczułeś albo byłeś świadkiem, jak prowadzący zajęcia potraktował pytającego z wyższością, lekceważeniem, wyśmiał, udowodnił mu, jak bardzo nie na miejscu było pytanie, jak źle świadczy o tym, kto je zadał. Nie pytasz więc, bo nie chcesz wyjść na niedouczonego. Albo gorzej: sam fakt, że czegoś nie wiesz, nie rozumiesz, że masz ochotę zapytać, jest dla Ciebie sygnałem, że prowadzący mieli rację, że jesteś głupi, niedouczony i musi minąć wiele lat, zanim zaczniesz sobą coś reprezentować. Lepiej się nie odzywać, bo prawda wyjdzie na jaw, a nie chcesz, by wszyscy się dowiedzieli, że tylko udajesz kompetentnego. Masz nadzieję, że zrozumiesz to zagadnienie, gdy poczytasz o nim w domu.

Syndrom oszusta (ang. impostor syndrome) to zjawisko psychologiczne polegające na wątpieniu w swoje talenty, umiejętności, podważanie własnych osiągnięć, np. przypisywanie ich łutowi szczęścia, połączone ze stałym lękiem przed odkryciem przez otoczenie, że nie jesteś kompetentny, przed „zdemaskowaniem”. Osoby o zapędach perfekcjonistycznych, z niepewnym poczuciem własnej wartości, stawiające sobie nierealistyczne oczekiwania, nadmiernie krytyczne wobec siebie, mogą żyć w ciągłej obawie o to, że otoczenie odkryje ich prawdziwą (w domyśle: niedoskonałą, niegodną szacunku czy uznania) naturę. Ktoś z takimi cechami często nie wykorzystuje swoich możliwości w pełni, jest też narażony na wyższy poziom stresu, w konsekwencji na zaburzenia lękowe i depresyjne.

Istnieją środowiska szczególnie sprzyjające ujawnianiu się cech zespołu impostora, a także osoby bardziej do niego predysponowane. Do pierwszych zaliczymy z pewnością medyczny świat, z jego hierarchicznością i tradycją nieszanowania siebie nawzajem, do drugich – ambitnych, zdyscyplinowanych, dążących do perfekcji, krytycznych wobec siebie młodych ludzi, stojących u progu lekarskiej kariery. Podobnie jak w przypadku wypalenia, interwencje powinny uwzględniać zarówno działania zewnętrzne (zmianę atmosfery na bardziej otwartą, sprzyjającą zadawaniu pytań, wspierającą proces życzliwego uczenia, z podkreślaniem przez starszych, że nikt nie jest nieomylny i że praca w medycynie wymaga nieustannego kształcenia się), jak i wewnętrzne, indywidualne (praca nad złagodzeniem perfekcjonizmu i autokrytyki, bardziej realistycznym widzeniem siebie i otoczenia, akceptacją siebie). Zatem: do dzieła!

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum