19 października 2016

Język nasz giętki. Kilka uwag o nowej odmianie języka

Kilka uwag o nowej odmianie języka

Prof. Piotr Müldner-Nieckowski

Kiedy zaczęła funkcjonować telefoniczna funkcja zwana SMS (ang. short message service – usługa krótkich wiadomości), analfabeci (przeważnie wtórni) całego świata zaczęli tworzyć nowe języki skrótu zdaniowego i upraszczać przekaz słowny tak, żeby można go było napisać (wstukać) możliwie jak najszybciej z możliwie najdokładniejszą treścią. Aby uzyskać znak literowy, trzeba było naciskać guziki z cyframi po kilka razy, a wyrazy były bez polskich znaków. Technicy pokonali tę niedogodność i w ciągu kilkunastu lat doprowadzili telefony komórkowe do stanu, w którym zapisywanie słów i w nich polskich znaków przestało być uciążliwe i czasochłonne. Jednak dawny język nie wrócił. Język SMS-owy już pozostał, ugruntował swoją obecność, a młodzież (też i ta coraz starsza) nie ma zamiaru z niego rezygnować. Jest łatwy, szybki i wygodny. Tak, tylko niestety bardzo niedoskonały. Źle standaryzuje myślenie. Języki narodowe były kształtowane przez tysiące lat, a tu nagle w ciągu kilku dopracowano się ich zastępników o zupełnie nowych cechach. Najpierw została zredukowana liczba wyrazów. Zastąpiono je skrótami. Z gramatyki usunięto orzeczenia i podmioty. Cechą tego języka jest dominacja określeń, przydawek i dopełnień w niby-zdaniach, których całości odbiorca musi się domyślać, ale koniecznie w ramach bardzo bliskiej zażyłości z nadawcą. Myślę, że w polskim stylu SMS-owym wyrazów jest nie więcej niż 3–4 tys., to zaś powoduje drastyczne zmniejszenie możliwości przedstawiania odcieni uczuć, emocji, stanów ducha, sytuacji i myśli, objaśniania pojęć. Język ten nie nadaje się do nadawania czegoś więcej niż prostych komunikatów. Często są to urywkowe dialogi. Oto przykład autentycznej wymiany SMS-ów (zapis oryginalny; pauzy oddzielają kolejne przesyłki): „No jak? – OK a ty – Spoko ze czy dychy sie nadadzom – Na co? – Na bilet na buża nad miastem – Spasuj – Jak dasz to wyluz – 10 – Dzięk szacun – Ale jutro – Trudno spadam czekam – Kolejka 8:10 przyjezdzam bąć to wezniesz – No”.

Wygląda to jak szyfr, ale nim nie jest. Już po kilku dniach będzie zupełnie nieczytelne (zwłaszcza druga połowa „dialogu”), i to nie tylko z powodu ortografii i interpunkcji. Korespondencja jest tak doraźna, że bardziej już nie można, to po prostu rozmowa środowiskowa. Tylko że oni tak myślą, mówią i piszą już zawsze. Sądzą, że inaczej komunikować się nie można, i na tym poprzestają. Łatwo to stwierdzić, badając korespondencję e-mailową, która językowo powinna być o poziom wyżej niż SMS-y. Badałem oczyszczone z nazwisk i adresów listy z poczty elektronicznej pewnego systemu kupna-sprzedaży i rzuciło mi się w oczy to, że z powodu infantylizmu, ubóstwa językowego i gramatyki są odpowiednikami SMS-ów. Trzeba się liczyć z tym, że nasi pacjenci tak myślą i posługują się tym językiem na co dzień, bo to może mieć znaczenie zarówno diagnostyczne (np. w wywiadzie), jak i terapeutyczne (np. w zakresie rozumienia wypowiedzi lekarza). ■

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum