18 listopada 2019

Wymowa

Prof. Piotr Müldner-Nieckowski

Stali czytelnicy tej rubryki zapewne zauważyli, że od czasu do czasu wspominamy o wymowie polskiej. Były uwagi o akcencie, ale i o sposobie wypowiadania niektórych głosek lub słów. Wymowa ma bowiem ogromne znaczenie w identyfikacji rozmówców w czasie komunikacji dźwiękowej. Mówiący jest nie tylko kojarzony z jakąś grupą społeczną, zawodową czy hierarchią, lecz również oceniany indywidualnie jako wykształcony – niewykształcony, inteligentny – nieinteligentny, kulturalny – niekulturalny, mądry – głupi, doświadczony – niedoświadczony, taki, na którym można polegać – taki, który jest zawodny, czy pochodzi z mojego rejonu Polski – czy też z innego terytorium, czy jest politycznie mój – czy politycznie obcy…

Listę tę można by przedłużać, ale już to, co podałem wyżej, wystarcza, aby się zorientować, jak duże znaczenie ma wymowa dla praktyki lekarskiej. Dychotomia oceniania rozmówcy jest jednym z podstawowych czynników porozumienia między lekarzem a pacjentem.
W mniejszym stopniu dotyczy to komunikacji między lekarzami a innymi pracownikami służby zdrowia i naukowcami. Ci niezgodności lub zauważone niedociągnięcia porozumiewania się złagodzą. Wyrozumiałość w obrębie społeczności zawodowej jest czymś oczywistym.

Z mojego doświadczenia lekarskiego wynika jednak, że w kontaktach lekarz (też: pielęgniarka, terapeuta, diagnosta itp.) – pacjent już tak nie jest. Przeciwnie, pacjenci są bardzo wyczuleni na to, jak lekarz mówi. Nawet dla tych, którzy sami bełkoczą, „szemrzą”, grasejują, jąkają się, niepoprawnie wymawiają wyrazy i akcentują sylaby, czyjaś wymowa ma znaczenie niemal równoznaczne z treściami, które podaje. Wielokrotnie słyszałem opinie (które zresztą podzielam), że zalecenia lekarskie są realizowane lub nie w zależności od tego, jak się prezentuje lekarz, kiedy mówi. Całkiem niedawno w rozmowie ze mną pacjentka naśmiewała się z jednej z moich koleżanek w poradni (zapis wymowy oryginalny): Kazała mnie „przyść z córkom”, pan wie? A ja mogie tylko „przyjść z córką”. To uderzające, prawda? Rzecz tylko w tym, że inni pacjenci głośno wymowy lekarza nie skrytykują. Ocenę zachowają dla siebie, a tego lekarza będą unikali. Nie omieszkają też tu i ówdzie powiedzieć o nim czegoś nieprzychylnego, niemającego związku z mową, ponieważ – tak, tak – nie będą wiedzieli, dlaczego oceniają go źle. Będą tylko to czuli.

Ludzie są uwrażliwieni na pewne rodzaje zaburzeń wymowy. Mniej ich razi na przykład jąkanie się czy seplenienie niż niepoprawne wymawianie głosek nosowych na końcu wyrazów: i (albo) zmienione na odpowiednio -om i -em oraz odwrotnie -om i (albo) -em na i (typu *…matką to nie odpowiada, natomiast lubiom to ojcowie). Ludzie sami źle mówiący u innych doskonale rozpoznają, czy jest to skutek zatkania nosa, czy też niedbałości językowej. Chyba że zmniejszenie światła jamy nosowej jest trwałe, wymagające korekty chirurgicznej. Tego pacjent u lekarza nie rozpozna, a lekarz powinien coś z tym zrobić… 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum