28 października 2024

Finanse: jest coraz gorzej

W planie finansowym Narodowego Funduszu Zdrowia na ten rok nie ma wystarczających środków, by zapłacić za wszystkie wykonane usługi zdrowotne – przyznał 9 października, podczas debaty w Sejmie na temat sytuacji finansowej NFZ, wiceminister zdrowia Marek Kos.

tekst MAŁGORZATA SOLECKA

Kwestia finansów ochrony zdrowia praktycznie od połowy roku jest wyjątkowo nabrzmiała. Nie chodzi tylko o abstrakcyjną – przede wszystkim dla polityków – lukę w finansach NFZ, którą w czerwcu eksperci oszacowali, w perspektywie trzech najbliższych lat, na ponad 90 mld zł. Kryzys jest widoczny już teraz, choć jego skala to „tylko” około 10 mld zł. Tyle w tym roku brakuje, w stosunku do planu finansowego, na wypłatę świadczeń nielimitowanych i choćby części nadwykonań zrealizowanych przez szpitale. Takiego zastrzyku jednorazowo nie było i nie będzie, więc minister zdrowia od II kwartału szuka w swoim budżecie oszczędności, które przekazuje NFZ, by fundusz zapłacił za to, za co zapłacić musi – czyli za świadczenia nielimitowane. Pod koniec września Izabela Leszczyna po raz drugi sięgnęła do „własnej” kiesy i przekazała płatnikowi 1,6 mld zł. Szpitale nie ukrywają jednak, że bez pieniędzy za nadwykonania będzie im niezwykle ciężko funkcjonować. W szczególnie trudnej sytuacji są szpitale powiatowe, których budżet opiera się w ogromnej mierze na ryczałcie.

Opozycja korzysta z niełatwej sytuacji w ochronie zdrowia, by atakować rząd. Na pierwszym październikowym posiedzeniu Sejmu posłowie PiS zwrócili się o udzielenie informacji w tej sprawie. – Szpitale przekładają planowe operacje, ograniczają przyjęcia, a kolejki do ambulatoryjnej opieki specjalistycznej się wydłużają – mówił poseł Czesław Hoc i dopytywał się, jaką rząd ma strategię w sytuacji, gdy w NFZ brakuje środków na zapłatę za świadczenia. – Gdzie podziały się pieniądze na ochronę zdrowia, skoro według GUS zarobki wzrosły o 11 proc., więc wpływy ze składki były wyższe? – pytał, sugerując, że zamiast „bzdurnych komisji śledczych” Sejm powinien powołać komisję śledczą, która zbadałaby „kto przywłaszcza sobie pieniądze przeznaczone na ochronę zdrowia”. Posłowie PiS, którzy zabierali głos w dyskusji, nie stronili od supozycji, że być może gwałtowne pogorszenie się sytuacji w ochronie zdrowia jest pierwszym krokiem w kierunku „komercjalizacji i prywatyzacji szpitali”.

Wiceszef resortu Marek Kos przypomniał, że 4 marca 2024 r. budżet NFZ został zwiększony o 2,237 mld zł. – Były to środki, którymi zapłacono za świadczenia limitowane, a także z zakresu ryczałtu szpitalnego za rok 2023 – wyjaśniał wiceminister. Dodał, że minister finansów przekazał NFZ także obligacje skarbowe o wartości 3 mld zł z przeznaczeniem na konkretne obszary świadczeń – diagnostykę i leczenie onkologiczne,  psychiatrię dziecięcą oraz diagnostykę i leczenie chorób rzadkich. Ze środków MZ zaś do funduszu w czerwcu trafiło ponad 1,2 mld zł (na świadczenia nielimitowane w I kwartale) i ponad 1,6 mld zł (na świadczenia nielimitowane w II kwartale). Podkreślił, że problemem nie jest żadne przywłaszczanie pieniędzy, po prostu w planie finansowym NFZ, przyjętym latem ubiegłego roku, a więc przez poprzedni rząd, było ich o wiele za mało w stosunku do potrzeb. Kierownictwo MZ od dłuższego już czasu przypomina o wykorzystaniu rezerw finansowych NFZ w 2023 r., a także wskazuje, że podjęte w latach 2022–2023 decyzje (w sprawie nowelizacji ustawy o wynagrodzeniach minimalnych i przesunięciu katalogu wydatków z budżetu państwa do NFZ bez dotacji przedmiotowej) radykalnie zwiększyły koszty płatnika, jego przychody zaś nie wzrosły. O skutkach nowelizacji ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, dotyczącej finansowania świadczeń, mówił podczas październikowej konferencji „Wizja zdrowia” wiceprezes NFZ Jakub Szulc. – W momencie uchwalania ustawy wartość katalogu świadczeń wynosiła około 5–6 mld zł. W tej chwili sięga już 10 mld zł. Nastąpiło zerwanie między organizatorem świadczeń a płatnikiem – zaznaczył, podając przykład ratownictwa medycznego. – Gdy wojewoda odpowiadał za organizację systemu i finanse, przed podjęciem decyzji np. o zwiększeniu liczby zespołów PRM sprawdzał, czy ma możliwości budżetowe. W tej chwili wojewodowie przekazują do funduszu informacje, jaką liczbę zespołów należy sfinansować.

Nie ma żadnej wątpliwości, że koalicja rządząca ponosi teraz konsekwencje dość beztroskiego podejścia do finansowania ochrony zdrowia z początków tworzenia rządu, gdy panowało przekonanie, że pieniędzy w systemie przybyło w ostatnim czasie znacząco i ten wzrost będzie trwał. Tymczasem, jak podkreślali eksperci, ów wzrost był dość problematyczny, bo w ogromnym stopniu napędziły go pieniądze inflacyjne, czyli puste (w analogicznym stopniu wzrosły nominalnie koszty). Poza tym właśnie na poczet owego wzrostu podejmowano decyzje zwiększające sztywne wydatki, bez zapewnienia ich pokrycia w przyszłych przychodach. Jeśli dodamy do tego wykorzystanie całego funduszu zapasowego w jednym roku, co dało fałszywe poczucie „eldorado” w ochronie zdrowia – otrzymamy przepis na katastrofę, która właśnie następuje.

Dlatego punktem zapalnym stają się wynagrodzenia pracowników medycznych. Coraz głośniej i coraz częściej podnoszona jest kwestia uregulowania maksymalnych stawek, jakie lekarze (przede wszystkim lekarze) mogą zarabiać na umowach cywilnoprawnych. W kuluarowych rozmowach wymieniane są stawki miesięczne sięgające już nie tylko 100 tys. zł, ale wręcz 300 tys. (tyle miał zapłacić lekarzowi w jednym miesiącu pewien warszawski szpital, znajdujący się zresztą w opłakanej sytuacji finansowej). Pojawiły się nawet pytania dotyczące ustawy o wynagrodzeniach minimalnych. Izabela Leszczyna pozwoliła sobie na sugestię, że ustawa miała obowiązywać trzy lata, więc w związku z uchwaleniem jej dużej nowelizacji w 2022 r. wygasłaby w przyszłym roku. Po kilku dniach Ministerstwo Zdrowia musiało oficjalnie przyznać, że żadnego przepisu w tej sprawie w ustawie nie ma, podwyżki są gwarantowane bezterminowo (w pierwszej wersji ustawy z 2017 r. rzeczywiście był opisany czasowo obowiązujący mechanizm powiązania wynagrodzenia pracowników medycznych z rosnącą kwotą bazową, ale zniknął podczas kolejnych zmian w dokumencie). Niewykluczone jednak, że ministerstwo będzie musiało zaprosić partnerów społecznych oraz przedstawicieli środowisk pracowniczych (nie wszystkie są reprezentowane w Zespole Trójstronnym ds. Ochrony Zdrowia) i podjąć negocjacje na temat nowych rozwiązań płacowych.

Powód jest prosty i wiceprezes NFZ Jakub Szulc mówi o nim bez ogródek: – Ciągle wydajemy realnie na ochronę zdrowia około 5 proc. PKB lub minimalnie więcej.

Pole finansowych manewrów jest więc niezwykle ograniczone, a ścieżka wzrostu, opisana w ustawie 7 proc. PKB na zdrowie – jak wielokrotnie podnosił samorząd lekarski – okazała się wielką fikcją.

©Copyright by OIL w Warszawie. Wszelkie prawa do przedruku są zastrzeżone.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum