7 listopada 2017

Nas spaja idea

Gorący temat

Z wiceprzewodniczącym Porozumienia Rezydentów OZZL Łukaszem Jankowskim rozmawia Ewa Gwiazdowicz-Włodarczyk.

Panie doktorze, Łukaszu, rozmawiamy w 15. dniu protestu o tym, co dalej. Pytam i o nastroje, i o perspektywy. 15 dni to bardzo długo.

To dla nas ogromnie trudny moment. Jesteśmy zmęczeni. Zmęczeni nie tylko fizycznie, życiem w ciągłym napięciu, ale też presją z strony związków zawodowych, ze strony środowiska, ze strony władzy.

Czego od was oczekują?

Władza – że zrezygnujemy z naszych ideałów. A środowiska medyczne w tej chwili oczekują, że sprawimy cud, że dzięki naszemu protestowi dojdzie do natychmiastowej zmiany
w systemie ochrony zdrowia.

Ale to chyba dobre oczekiwania. Dowodzą wiary w wasze działania.

Czujemy się agentami dobrej zmiany, ale chyba doszliśmy do momentu, w którym potrzebujemy od całego środowiska wsparcia wyrażonego nie tylko w formie pisemnej, ale po prostu realnego. Mamy wrażenie, że nasz protest jest środowiskotwórczy. To znaczy, że dzięki protestowi udało nam się scalić wiele środowisk, które pozornie nie miały
z sobą nic wspólnego. Nie mówię tylko o pielęgniarkach, lekarzach, ratownikach, ale też o towarzystwach naukowych, izbie i związku zawodowym, które teraz idą z nami ramię w ramię.

Kto konkretnie was wsparł?

Konferencja Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych, Doktoranckie Forum Uczelni Medycznych, Naczelna Izba Lekarska i wiele okręgowych, medyczne towarzystwa naukowe, wielu konsultantów krajowych i – dzisiaj – Porozumienie Zawodów Medycznych, które „przejęło” protest. Wspierają nas pacjenci, organizacje pacjenckie i rodziny pacjentów.
Z każdym dniem otrzymujemy kolejne głosy poparcia.

Jak wiele osób podjęło protest głodowy?

W tej chwili 40, ale nie jesteśmy w stanie powstrzymać kolejnych osób, które chcą się dołączyć. Planowane są też głodówki w innych miastach, czyli idziemy, niestety, w kierunku eskalacji tej formy protestu.

Słychać głosy, że przyjęta forma protestu jest niewspółmierna do problemów, które macie zamiar załatwić.

Chyba nie są to głosy naszego środowiska. Myślę, że każdy, kto ma do czynienia ze służbą zdrowia, wie, że w tej chwili sytuacja jest katastrofalna i że dochodzimy do ściany. My też mieliśmy takie przekonanie, kiedy zaczynaliśmy protest.

Przypomnijmy, kiedy to było?

2 października.

To protest głodowy, ale wcześniej?

Dwa lata temu powstało Porozumienie Rezydentów, potem podejmowaliśmy wiele działań. Odbywały się spotkania z ministrem, trwała praca w zespołach ministerialnych, miały miejsce dwie manifestacje: pierwsza w czerwcu – Porozumienia Rezydentów, później Porozumienia Zawodów Medycznych. Zorganizowaliśmy akcję „Adoptuj posła”, w której przekonywaliśmy posłów do naszych postulatów. W tej chwili słyszymy, że szeregowi posłowie w Polsce nic nie mogą, w związku z tym idziemy dalej. Zabieraliśmy głos na posiedzeniu Sejmowej Komisji Zdrowia, występowaliśmy publicznie.

Rozumiem, że oczekujecie rozmów z gremiami, które decydują o tym, co się dzieje w państwie. Jakie do tej pory padały propozycje rozwiązań i wyjścia naprzeciw żądaniom rezydentów?

Mamy wrażenie, że proces dochodzenia do porozumienia  jest przedłużany sztucznie. Żadna realna propozycja nie pojawiła się i chyba się nie pojawi, chociaż mam nadzieję, że się mylę.

Czy w czasie rozmowy z panią premier usłyszeliście jakieś deklaracje?

Tylko o powołaniu specjalnego zespołu przy pani premier, który okazał się zespołem przy panu ministrze.

O ile dobrze pamiętam, już taki zespół działał.

Dużo wcześniej braliśmy udział w pracach dotyczących kształcenia podyplomowego, ale wynik prac tego zespołu nie został opublikowany. Ministerstwo mówi o dialogu, ale dialogu dotąd nie było, był monolog. I to jest problem.

Jak można teraz określić sytuację młodego lekarza, młodego wykształconego człowieka, od którego bardzo wiele się oczekuje?

To socjologicznie bardzo ciekawy problem, bo młodzi ludzie walą głową w mur. Jeżeli ten protest nie zakończy się możliwością wyjścia z twarzą, okaże się, że w Polsce młodzi ludzie właściwie nie mają czego szukać, bo nic nie zmienią i mogą tylko trwać w tym chorym systemie. Dla nas taka perspektywa jest zupełnie tragiczna. Jesteśmy gotowi do działania energicznie, chcemy zmieniać świat, mamy nadzieję, że nam się to uda. Chociaż po tych dwóch tygodniach muszę powiedzieć, że jesteśmy już bardzo zmęczeni i rozgoryczeni, choć nadal zdeterminowani.

Oczekujecie dobrej zmiany?

To jest frazes. A my jeździmy do różnych krajów i widzimy, jak tam wygląda służba zdrowia. Polska nie zachęca do pracy warunkami.

Co słyszycie po powrocie do pracy, gdy spotykacie się z pacjentami, z ich rodzinami?

Różne są deklaracje. Większość pacjentów nas popiera, ale zdarzają się też głosy, że głodówka jest niewspółmierną do celu formą protestu.

W Internecie trafiamy na hejt, niestety jest go wiele…

Dla nas jest szczególnie przykre, że przeciwko 30-latkom z ideałami ruszyła machina propagandowa, że jesteśmy oczerniani. Z drugiej strony to oznacza, że działamy skutecznie i są gremia, które się nas boją. Boli, jak się czyta obelgi pod swoim adresem. Ale chyba bardziej przeszkadza nam w tej chwili zmęczenie, presja patrzenia na osoby, które my reprezentujemy – głodujące w tej chwili, które z każdym dniem są słabsze. Co prawda jest „lekarz głodówki”, otaczamy głodujących opieką, ale mimo wszystko czujemy za nich odpowiedzialność. To odpowiedzialność realna, nie teoretyczna – za środowisko, gdy głównie padają wielkie słowa, tylko odpowiedzialność za konkretnych ludzi. Staramy się ich przekonać, żeby po 6., 7. dobie przerwali głodówkę, ale rzadko to się udaje. Oni są zdeterminowani, chcą tym sposobem pokazać swoją wolę walki.

Czy miejsce, w którym trwa głodówka, jest jakimś symbolem, czy po prostu tam znaleźliście przytulny kąt?

Tam znaleźliśmy przytulny kąt i zostaliśmy dobrze, życzliwie przyjęci. Bardzo dziękujemy panu dyrektorowi. Jesteśmy w nowoczesnym szpitalu, który może nieść pacjentom pomoc na bardzo wysokim poziomie, tylko można się zastanawiać, kto wkrótce w nim będzie pracował.

Przesłanie na kolejne dni…

Nasz protest przybrał formę manifestu ideowego. Zarzucano nam, że głodówką powinno się walczyć o ideały, ale przecież walczymy o ideały. Po kilku dniach protestu uwierzyliśmy, że potrafimy wywalczyć już nie tylko podniesienie wynagrodzeń, ale wprowadzenie całej idei zmian w ochronie zdrowia. Gdybyśmy w to nie wierzyli, po tygodniu zrezygnowalibyśmy. Tymczasem trzymamy się już tyle dni. Nas spaja idea.  

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum