4 grudnia 2020

Słowa na zdrowie: Epidemia

Prof. Jerzy Bralczyk

Jeszcze w słowniku Lindego, w początkach XIX w., słowo epidemia „oznacza wszystko, co panuje między ludem, czyli gminem”, choć Linde dodaje, że „osobliwie choroba powszechnie panująca”.

Ciekawy „Dykcyonarz…” Amszejewicza z 1858 r. definiuje już epidemię tylko jako „zaraźliwą grasującą chorobę”, a „Słownik wyrazów obcych polityczno-społecznych” z 1907 – jako „chorobę nagminną, masową”. To „masowe grasowanie” z epidemią jak najściślej się łączy. Ale gdy szukać źródłosłowu, łatwiej można związać epidemię z inną jej cechą – z tym, że przychodzi z zewnątrz. Co endemiczne – to lokalne, miejscowe, tubylcze; co epidemiczne – przybyłe, obce… Epidemos to grecki ‘przybysz’, bo przedrostek epi-, wieloznaczny zresztą, tu wiąże się z zewnętrznością, a demos– wiadomo, ‘lud’, a także ‘gmina’ (nasza nagminność się tu przypomina), ‘okręg’, ‘kraj’. Epidemios to u Herodota ‘przyjezdny’, więc epidemia – to ‘pobyt czasowy’. A endo- to po grecku ‘wewnątrz, w domu’, endemia więc to ‘zamieszkiwanie, pozostawanie’, a endemos to ‘miejscowy’, zatem endemiczny to i u nas ‘lokalny, właściwy danemu terenowi’.

Swojskie endemie mogą być gorsze od obcych epidemii, w końcu pobyt czasowy zakłada łatwiej wyobrażalną przemijalność, a stały pobyt wskazuje na niemożliwość pozbycia się – ale co swoje, to swoje…

W określeniu epidemii nie spostrzegamy dziś na ogół przede wszystkim zewnętrzności, jej wymiar przestrzenny silniej wiążemy z rozpowszechnianiem się, rozprzestrzenianiem, a czasowy – z szybkością. Samo słowo brzmi groźnie, groźniej niż endemia, rzadziej przywoływana, jakoś bardziej naukowo-oficjalno-teoretyczna, przez co – nieco paradoksalnie, wbrew znaczeniu, bardziej w końcu obca. Endemia paniki nie wzbudzi, epidemia czasem może. Choć bywają czynniki językowe wpływające w różny sposób na nasz stosunek do najpoważniejszych słów.

Epidemia, właśnie z racji poważnego brzmienia, zyskała znaczne rozszerzenie znaczeniowe, choć metaforyczne oczywiście, to dość powszechne. Tak zaczęto nazywać ‘nagminne występowanie jakiegoś zjawiska’, z kolei też ‘nagminne zainteresowanie czymś’, wreszcie ‘przesadnie rozpowszechnioną modę’. W słowniku Doroszewskiego z lat 60. ubiegłego wieku są trzy ciekawe przykłady użycia tego słowa: „epidemia muzyki jazzowej”, „epidemia podróży poślubnych” i starsze, ironiczne, wzięte z „Emancypantek” Prusa: „epidemia zwana emancypacją kobiet”. I powaga słowa przez publicystyczne przesadne metafory (takie hiperboliczne metafory to w publicystyce swoista epidemia) została nieco osłabiona, zmniejszyła się jego wyrazistość. Z drugiej strony przyznać trzeba, że w swoim podstawowym, medycznym odniesieniu słowo epidemia zachowało znaczną siłę.

Ale są okoliczności, w których groźność określenia epidemia w odniesieniu do stopnia rozpowszechnienia choroby nie wystarcza. I wtedy pojawia się pandemia. Stara greka wiele ma jeszcze przedrostków, którymi może trafnie wyrazić różne stopnie nasilenia, a przez to i skutecznie postraszyć. A piękna cząstka pan- da się przełożyć na polskie nieco archaiczne, też przez to poważniejsze, wszech-.

Pandemia to coś już naprawdę poważnego. Trudno wyobrazić sobie coś groźniejszego niż chorobę wszechogarniającą…

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum