30 stycznia 2019

Lekarz, który stał się legendą

Z delegatury radomskiej

„Wśród radomskiego świata lekarzy wyróżnia się pewien miły pan, który wciąż uśmiech ma na twarzy, a jest nim doktór Tochterman” – to fragment wiersza napisanego przez pacjentkę Hanię, cytowanego w wydanej właśnie publikacji Krzysztofa Batyckiego „Adolf Tochterman. Życie radomskiego lekarza, żołnierza wrześniowego i społecznika na tle epoki”.

Wspomniany na wstępie wierszyk należy do licznych zachowanych przejawów wdzięczności
pacjentów najsłynniejszego bodaj lekarza w historii Radomia. Adolf Tochterman to postać stale obecna w publikacjach dotyczących radomskiej służby zdrowia, miejscowej społeczności ewangelickiej i osób zasłużonych dla miasta. „Łatwiej znaleźć dziś starszego, rodowitego radomianina, który w latach swej młodości miał styczność z Adolfem Tochtermanem, niż takiego, który o Doktorze nigdy nie słyszał” – pisze Krzysztof Batycki.

Autor niezwykłej książki też jest lekarzem i zastępcą kierownika Zakładu Diagnostyki Obrazowej Radomskiego Szpitala Specjalistycznego. – Oprócz medycyny pasjonuje mnie historia, dlatego pisząc doktorat, szukałem tematu łączącego obie te fascynujące dziedziny. Zdecydowałem się na biografię doktora Tochtermana, od lat goszczącego w opowieściach radomian, w tym mojej babci i cioci, które leczył. Poza tym pracuję w szpitalu,
w którym on pracował, zlokalizowanym notabene przy ul. Tochtermana, a to też zobowiązuje
– śmieje się Krzysztof Batycki.

Dotarł do wielu osób, które znały Tochtermana: krewnych, przyjaciół, pacjentów oraz współpracowników. Dzięki ich wspomnieniom i udostępnionym pamiątkom udało się stworzyć pełny wizerunek lekarza oddanego pacjentom, mistrza dla wielu młodych medyków, a także zasłużonego działacza społecznego.

Krzysztof Batycki przedstawia również prywatne życie Tochtermana, którego pasją, oprócz medycyny, było malarstwo i rysunek (miał kolekcję dzieł wybitnych polskich twórców, m.in. Józefa Chełmońskiego, Wojciecha i Juliusza Kossaków, ale również sam malował, przede wszystkim pejzaże). Od czasów młodości zbierał też znaczki pocztowe. „Miał bardzo czarujący uśmiech, choć uśmiechał się bardzo rzadko. Palił bardzo dużo papierosów. Jadał tłusto, uwielbiał ciasta i słodkie kompoty”
– pisze Krzysztof Batycki.

Autor publikacji obalił też kilka mitów związanych z Tochtermanem. – Na przykład często przypisywano mu niemieckie pochodzenie. Pochodził rzekomo z rodziny niemieckich kolonistów, co jest bzdurą, bo Tochtermanowie pod koniec XVIII w. przybyli do Polski ze Szwajcarii – tłumaczy Krzysztof Batycki. Podkreśla również, że – wbrew powszechnej opinii
– słynny lekarz i jego żona nie klepali biedy, co miało być efektem wspierania ubogich. – Krąży nawet pogłoska, że Tochtermana pochowano w dziurawych butach. W rzeczywistości był człowiekiem dość zamożnym. Faktycznie często nie przyjmował pieniędzy od mniej majętnych pacjentów, ale mógł sobie na to pozwolić, gdyż równocześnie ostro kasował ustawiających się do niego w kolejce przedsiębiorców i właścicieli ziemskich – wyjaśnia Krzysztof Batycki.

„Adolf Tochterman już na stałe zapisał się w historii Radomia i jestem pewien, że nikt ani nic nigdy nie wymaże go z kart historii miasta” – czytamy na łamach publikacji sfinansowanej przez Delegaturę Radomską Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie. 

Rafał Natorski

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum