22 kwietnia 2003

Wybrałem najtrudniejsze zadanie…

Rozmowa z Andrzejem JACYNĄ, dyrektorem Szpitala Grochowskiego im. dr. med. Rafała Masztaka w Warszawie

– Informacja o powierzeniu panu kierownictwa Szpitala Grochowskiego była pewnym zaskoczeniem dla środowiska medycznego. Co skłoniło pana do objęcia tej funkcji?
– Władze stolicy poszukiwały kandydatów na dyrektorów kilku warszawskich szpitali. Zwróciły się także do mnie. Zgodziłem się – postanowiłem wybrać placówkę, która znajduje się w najtrudniejszym położeniu. Traktuję to jako swoiste wyzwanie, próbę udowodnienia, że nawet w dzisiejszych trudnych czasach można uchronić szpital przed upadkiem. A czy to się uda? Zobaczymy.
– Jaki jest zatem stan tego szpitala?
– Ma on chyba najwyższe zadłużenie spośród wszystkich szpitali warszawskich, jeśli będziemy je mierzyć stosunkiem długu do wysokości kontraktu rocznego. Kontrakt opiewa na 30 mln zł rocznie, a zadłużenie wynosi obecnie – 16 mln zł, tj. ponad 50 proc. Zakład jest naprawdę w bardzo trudnej sytuacji.
– Jeszcze niedawno mówiło się o prywatyzacji tej placówki. Czy tych planów poniechano?
– Przed objęciem stanowiska dyrektora rozmawiałem z wiceprezydentem stolicy, panią Dorotą Safjan, i usłyszałem, że władze miasta chcą utrzymać publiczny charakter tej placówki, a szybka prywatyzacja nie jest brana pod uwagę, choć wcześniej – istotnie – były takie plany. Obecne władze Warszawy nie są zainteresowane takim rozwiązaniem z tej prostej przyczyny, że szpital oprócz pewnych wysokospecjalistycznych zadań na trzecim poziomie referencyjności pełni także – wspólnie ze Szpitalem Praskim – funkcję szpitala dzielnicowego (miejskiego) dla Pragi. Gros naszych pacjentów to chorzy, kierowani tutaj przez lekarzy opieki podstawowej lub specjalistów z przychodni z całej prawobrzeżnej Warszawy. I tę funkcje zakładu trzeba utrzymać, nie odstępując od wykonywania świadczeń wysokospecjalistycznych. Nie wszyscy mieszkańcy tej dzielnicy bowiem chcą leczyć się po drugiej stronie Wisły. Wielu z nich jest po prostu przywiązanych do tego szpitala. Tutejsza kardiologia od lat cieszy się bardzo dobrą opinią i mam nadzieję, że utrzyma dotychczasowy poziom opieki medycznej, zwłaszcza że od roku wykonujemy także procedury w zakresie kardiologii interwencyjnej w trakcie 24-godzinnych dyżurów.
– Wróćmy jednak do problemów finansowych szpitala. Jakie rozwiązania pan przewiduje?
– Poziom zadłużenia jest tak wysoki, że ogranicza nasze pole manewru. Jedynym dobrym rozwiązaniem jest sekurytyzacja zadłużenia, czyli zamiana zobowiązań krótkoterminowych na wieloletnie. Takie rozwiązania były już w Polsce stosowane. Przez krótki czas pracowałem w kierownictwie szpitala w Działdowie i przeprowadzałem taką procedurę. Sekurytyzacja pozwala szpitalowi odsunąć w czasie spłatę długów – na kilka lat, a w tym okresie trzeba doprowadzić do zrównoważenia przychodów i wydatków.
– Ale na tę procedurę musi być zgoda i współpraca samorządu…
– Oczywiście. Pierwszym etapem naszego przygotowania będzie znalezienie banku lub innej instytucji finansowej, która będzie chciała uczestniczyć w tym procesie. Uważam, że jest to możliwe. Jednocześnie trzeba przygotować plan restrukturyzacji zakładu, bo tylko ona może przynieść trwałą poprawę sytuacji finansowej szpitala. Restrukturyzacja tej placówki musi iść w parze z zamierzeniami miasta w kwestii całości lecznictwa. Dyrektorzy poszczególnych szpitali mogą tylko złożyć swoje propozycje zmian, natomiast władze miasta muszą je ocenić i stworzyć jeden wspólny program. Kilku dyrektorów, z którymi rozmawiałem, ma przygotowane plany. Stworzenie wspólnego programu i współpraca między zakładami pozwoli na koncentrację środków.
Środki finansowe przeznaczane dziś na ochronę zdrowia są zbyt małe, aby udźwignąć istniejącą strukturę organizacyjną wszystkich placówek. Jeżeli w perspektywie kilku lat nie widać możliwości znacznego podwyższenia poziomu finansowania służby zdrowia, to musimy podjąć działania, które dostosują zakłady do możliwości finansowych państwa.
– Uważa pan, jak zresztą większość kadry menedżerskiej, że przyjęte w ustawie o NFZ podniesienie składki na ubezpieczenie zdrowotne nie rysuje lepszej perspektywy przed naszą ochroną zdrowia?
– Finansowanie polskiej służby zdrowia stoi na bardzo niskim poziomie. 8 proc. dochodu obywateli na ochronę zdrowia to jest znacznie mniej niż przeciętnie wydają nasi sąsiedzi, którzy jeszcze niedawno byli w takiej samej sytuacji polityczno-społecznej jak nasz kraj. Czesi, Słowacy czy Łotysze przeznaczają na ten cel 12-14 proc. dochodów osobistych. Trzeba dodać, że u nas bardzo duża część finansowania ochrony zdrowia spoczywa na budżecie państwa – ze względu na fakt, że to on opłaca składki bardzo licznej grupy społecznej, jaką są rolnicy. Minister finansów nigdy nie zgodzi się na raptowny wzrost składki na ochronę zdrowia. Należy więc przyjąć, że stopniowy wzrost składki, jaki zaplanowano w ustawie, jest wszystkim, co możemy osiągnąć. Być może po kilku latach dojdziemy do takiego poziomu finansowania ochrony zdrowia, że uda się zbilansować przychody z kosztami.
– To jednak odległa perspektywa. A dzisiaj szpitale muszą sobie dawać radę w istniejących realiach. Jak?
– Dostosowując nasze działania do możliwości finansowych. Jednym z takich działań jest proces koncentracji. W Warszawie mamy 11 szpitali miejskich, które w wielu dziedzinach medycznych niepotrzebnie konkurują o pacjenta. Zwielokrotniamy kadry medyczne i środki techniczne zamiast grupować je do określonych zadań. Każdy z tych 11 szpitali ma strukturę zabiegową mieszaną, musi utrzymać szereg jednostek, które nie zarabiają pieniędzy, raczej mnożą koszty, np. utrzymując drogi blok operacyjny, sterylizację itp. Należy dążyć do podziału zadań między poszczególne szpitale w taki sposób, aby – racjonalniej gospodarując – mogły one zapewnić opiekę medyczną takiej samej jak dziś, a nawet większej liczbie pacjentów. Trzeba pamiętać, że polskie społeczeństwo się starzeje, a więc będzie częściej korzystać z pomocy lekarskiej.
– Czy istnieją już konkretne plany przekształceniowe?
– Urząd miasta oczekuje inicjatywy ze strony dyrektorów zakładów, nasze propozycje wymagają szczegółowej dyskusji. Przekształcenia nie mogą być gwałtownymi zmianami. Ochrona zdrowia nie lubi takich zmian, mogliśmy się o tym dobitnie przekonać w ostatnim czasie. Na szczęście obecnie urzędujący minister zdrowia wyraźnie spowolnił ten proces. Restrukturyzacja w naszym szpitalu musi przebiegać we współpracy z najbliżej położonymi szpitalami, przede wszystkim ze Szpitalem Praskim. Już dziś pewne zmiany są możliwe. Bez większych nakładów jesteśmy w stanie powiększyć oddział rehabilitacji neurologicznej. Mamy ogromne zapotrzebowanie na jego świadczenia, a takie oddziały w Warszawie są tylko dwa. Kolejka oczekujących u nas to ok. 100 osób. Oddział liczy 56 łóżek, ale prawie zawsze są na nim dostawki. Możemy świadczyć więcej tego typu usług, mamy możliwość zatrudnienia większej liczby personelu, wymaga to jednak negocjacji z kasą chorych. Chcemy także zmienić charakter oddziału chirurgicznego – zlikwidować część łóżek, a gros zabiegów wykonywać nie w trybie wielodniowej hospitalizacji, lecz w procedurze jednego dnia. W ten sposób można np. wykonywać zabiegi laparoskopowe. Nasz zespół chirurgiczny ma takie umiejętności. Wprowadzenie procedur jednego dnia daje nie tylko korzyści ekonomiczne, ale i medyczne. Oddział chirurgiczny dotąd jest oddziałem deficytowym, jest to skutek poziomu finansowania jego świadczeń przez kasę chorych.
– Szpital Grochowski nie jest jedyną zadłużoną placówką na terenie Warszawy.
– Tak, wszystkie mają długi. Sekurytyzacja pojedynczego szpitala nie stanowi atrakcji dla dużych instytucji finansowych: banków czy funduszy emerytalnych. Będę starał się przekonać władze miasta, że powinniśmy przystapić do sekurytyzacji długów wszystkich 11 szpitali, dla których samorząd Warszawy jest organem założycielskim. Wtedy staniemy się bardziej wiarygodnym partnerem i będziemy mogli wynegocjować lepsze warunki. Mam nadzieję, że wówczas będzie to pierwszy pozytywny proces sekurytyzacyjny na taką skalę w kraju.

Rozmawiała: Małgorzata SKARBEK

Dr Andrzej Jacyna jest lekarzem od przeszło 20 lat. Ma specjalizację z anestezjologii i intensywnej terapii. Był kierownikiem działu pomocy doraźnej, ordynatorem intensywnej terapii, zastępcą ds. medycznych dyrektora szpitala. Po wprowadzeniu reformy ubezpieczeń zdrowotnych kierował Branżową Kasą Chorych dla Służb Mundurowych, a ostatnio, krótko, zarządzał szpitalem w Działdowie.

Archiwum