11 listopada 2003

Profesor w bibliotece – cz. II

… dziś, tylko cokolwiek dalej

(Część I zamieściliśmy w „Pulsie” nr 10/2003)

Książki

Jan Parandowski powiedział, że wszyscy jesteśmy tworami książek – dużo bardziej tych, których nie przeczytaliśmy, niż tych, które przeczytaliśmy. W pokoju chorego można czasami nauczyć się o wiele więcej niż z licznych książek. Ale tylko czasami. Na błędach, zwłaszcza w medycynie, uczyć się nie można. Ażeby nie popełniać błędów, podstawą nauczania pozostaną książki.
Starożytni Rzymianie mawiali: Timeo hominem unius libri – „boję się człowieka czerpiącego wiedzę z jednej książki” (ograniczonego, półinteligenta). Jest to bardzo znamienna prawda. Wielokrotnie rozwijałem tę myśl, mówiąc kolegom: „Jeśli przeczytasz jeden artykuł – to wszystko już wiesz i nie masz żadnych wątpliwości. Jeśli przeczytasz dwa – to masz jedną wątpliwość. Po trzech artykułach – masz już trzy wątpliwości. Po przeczytaniu 100 artykułów – cały problem układa się w klarowną całość. Dopiero wówczas możesz odróżnić to, co jest ważne, od nieważnego; to, co jest udowodnione, od tego, co dopiero udowodnienia wymaga. Dopiero wówczas będziesz w stanie sprecyzować swoją badawczą myśl”.
Pojawia się często pytanie: Czy z książek można się nauczyć moralności? Niewątpliwie nauczyć się można zasad moralnych, nawet na pamięć. Na podstawie książek mogę celująco zdać egzamin z etyki czy deontologii lub napisać na ten temat artykuł. Moralność natomiast nosi się w sercu i umyśle.
Ktoś porównał kobietę do wielkiej, pełnej tajemnic księgi mądrości, życia i piękna. Dlatego „takie księgi” – ze względu na tajemniczość i czar – najlepiej odczytuje się z przymkniętymi oczyma, systemem Braille’a. Myślę więc, że bezpodstawnie narzeka się na upadek czytelnictwa w Polsce.

Czytanie
Czytanie
to akt wiary w słowo pisane. Niestety współcześnie jakże często nadużywane. Wierzę, więc czytam. Czytam, więc wierzę autorowi. Czytać – to jakby rozmawiać z autorem. Rozmawiać nawet z kimś żyjącym w starożytności. Czytać – to również wybiegać myślą w przyszłość. Czasami czytam też, ażeby przestać myśleć o rzeczywistości i przenieść się w świat dobra i piękna.
Czytam też, żeby myśleć. Ale nie tylko myśleć, lecz być twórczym odbiorcą zawartych inspiracji. Czytanie pobudzać ma i do refleksji, i do działania. Czytać można po to, ażeby potem pisać. Zdarza się jednak, że niektórzy czytają po to, ażeby potem przepisywać. Czytanie pobudzać ma do myślenia, ale nie bez racji jest stwierdzenie, że w samodzielnym myśleniu mogą najbardziej przeszkodzić artykuły, które się przeczytało. Niektórzy twierdzą, że czytają tylko dobre artykuły i książki – to jest te, które sami napisali.
Czy sąsiad czasem czyta? / Nic nie czytam i kwita. / Powiedz mi sąsiad: po co?/ na diabła mi czytanie / tyko łeb Panie te piśmidła klekocą / Ja zresztą z książką w łapie / w kilka minut już chrapię. (Mikołaj Biernacki, 1836-1901)
Ponieważ zdarzało mi się w bibliotece zdrzemnąć, nasuwało mi się pytanie, czy bibliotekarze bardziej tolerują czytelników śpiących i chrapiących, czy rozmawiających. Gdy widziałem w bibliotece czytelnika szepczącego z uroczą bibliotekarką, zawsze z zazdrości budził się we mnie niepokój, o czym to oni ze sobą tak długo szepczą, i myślę – o przepraszam – myślałem, że czytelnik ów czym prędzej powinien się wziąć, jak sama nazwa wskazuje, do czytania.
Kiedyś jednemu z kolegów dałem odbitkę ciekawego artykułu, a on zapytał: „przeczytać czy skserować?”.

Bibliotekarze
Nauczono nas czytać, ale nie uczono nas, co czytać.
Myślę, że na tym właśnie polega między innymi rola bibliotekarza.
Przyznam się, że mam zawsze jakiś nieopisany wewnętrzny strach przed wchodzeniem do jakiegokolwiek urzędu. To bardzo nieprzyjemnie być traktowanym jak intruz. Jedyną instytucją, do której zawsze wchodziłem z pełnym zaufaniem i przekonaniem, że uzyskam pomoc, że spotkam się z życzliwością i zachętą, była biblioteka. A taką atmosferę stwarzają wszyscy pracownicy biblioteki. Bibliotekarze pracują świadomie w świecie wartości. Nigdy nie miałem tu poczucia dystansu. Nigdy nie czułem się petentem. Zawsze odczuwałem życzliwość i gotowość pomocy. Nigdy nie słyszałem takich słów, jak: „nie ma, nie wiem, a skąd ja mam wiedzieć?”. Zawsze natomiast spotykałem się z usiłowaniem rozwiązania mego problemu
Współcześnie można dostrzec zagrożenie pozycji książki jako przekaźnika wiedzy i zagrożenie książki przez inne środki informacji wizualnej czy elektronicznej. Taki jest chyba nieuchronny kierunek rozwoju. Będzie mi jednak brak bezpośredniego kontaktu z pracownikami biblioteki. Ta więc zagrożona jest pozycja książki, ale nie bibliotekarza, bo zawsze będzie potrzebna ich kompetencja, życzliwość i chęć pomocy. Myślę, że takie jest signum temporis.
Wielokrotnie stosunek: bibliotekarz – czytelnik przypomina mi układ: lekarz – pacjent. Współcześnie tak bardzo narzeka się na brak humanistycznego kontaktu między lekarzem a chorym. To technologia, usprawniając proces diagnozowania i leczenia, jednocześnie oddala lekarza od chorego. Rozmowa lekarza z chorym jest bezdyskusyjnie konieczna, ale współcześnie jakże często rozmowę z chorym uznaje się za niepotrzebną do ustalenia rozpoznania. Wystarczy niekiedy tylko wynik biochemicznego badania krwi lub moczu, wynik badania tomograficznego, aby nawet bez widzenia chorego ustalić rozpoznanie i wiedzieć, jakie chory ma dolegliwości i jakie należy wszcząć postępowanie lecznicze. Również środowiska naukowe pozostają z bibliotekami i ich pracownikami w układzie wzajemnych zależności. Pracownicy naukowi uzyskują w bibliotece wysoko kwalifikowaną pomoc specjalistyczną.
Nie znam praw wzrostu w hierarchii bibliotecznej. W życiu spotkałem wielu pracowników biblioteki. Toteż obserwując cechy osobowe bibliotekarzy, nie wyobrażam sobie, by wzrost ten przekraczał granice zawodowej i merytorycznej konkurencji.

Pisanie
Nie wystarczy umieć pracować. Trzeba jeszcze pracować. Nie wystarczy pracować, trzeba umieć pisać. Nie wystarczy umieć pisać – trzeba jeszcze pisać
. Pełne zastosowanie ma tu angielski zwrot: publish or perish.
Piszemy po to, aby wyrazić i przekazać swą myśl. Ale nie mieć żadnej myśli, a potrafić ją wyrazić – to sztuka, którą do perfekcji doprowadzili niektórzy dziennikarze i politycy. Gdy przepiszę coś od jednego, to jest oczywisty plagiat. Gdy przepiszę od kilku, to jest wówczas research. Praca oryginalna natomiast może być niewykrytym albo nieujawnionym plagiatem.
A tak naprawdę -jak to wyraził Monteskiusz – pisarzowi powinno chodzić nie o to, by czytelnik czytał, ale o to, by myślał. Ale żeby coś napisać – powinno się myśleć. Ja jednak gdy zasiadam do pisania, to zawsze wydaje mi się, że w tym czasie powinienem robić coś innego. Kiedy złamałem nogę i na 7 tygodni zostałem unieruchomiony w gipsie, byłem przekonany, że unieruchomiony będę mógł siedzieć przed komputerem i pisać. Okazało się, że to nie takie proste. Teraz już wiem, że gips na nodze znamiennie upośledza myślenie. Tak więc niewiele wymyśliłem. (…) Zastanawiam się, czy nie powinienem był w tym czasie robić coś innego…
Ktoś na podstawie teorii prawdopodobieństwa obliczył, że gdyby przez 1000 lat 100 tys. małp przypadkowo naciskało klawisze klawiatury komputera, to napisałyby wszystkie dzieła Szekspira. Marcus Valerius Martialis powiedział kiedyś: Laudant illa, sed ista legunt – „Ciebie chwałą, ale mnie czytają”. Świadomość, że jest się czytanym, jest daleko ważniejsza i daje więcej satysfakcji niż panegiryczne niekiedy pochwały. Jednak świadomość, że kogoś może zaciekawić to, co napisałem, jest niezwykle stymulująca do dalszego pisania.
Maugham powiedział, że pisać prosto i jasno jest równie trudno, jak być szczerym i dobrym. Jest też łacińskie powiedzenie: Nihil magnum sine ardone -„Nic wielkiego bez pasji”. Ażeby pisać, potrzebny jest więc wysiłek i pasja. (…)
Po ukazaniu się w druku mego podręcznika „Chirurgia endokrynologiczna” codziennie zachodziłem do księgarni, pytając anonimowo, czy podręcznik ten jest jeszcze do nabycia, i codziennie kupowałem 1 egzemplarz. Któregoś dnia z radością usłyszałem, że już go nie ma. Byłem przekonany, że książka została wykupiona. Radość moja trwała jednak krótko, bo księgarz po chwili dodał: „Ale jeszcze mamy w magazynie”. Kiedy zaś wszystkie wykupione przez siebie egzemplarze rozdałem i chciałem jeden kupić sobie, to niestety okazało się, że książki już nie było. I tak do tej pory nie mam w domu żadnego egzemplarza.
***
Nikt nie kwestionuje znaczenia i roli bibliotek w życiu szkoły i społeczeństwa – wszyscy dostrzegają konieczność ich istnienia i rozwoju. Nie znajduje to jednak odzwierciedlenia w wymiarze zrozumienia potrzeb, nawet tych najbardziej istotnych, koniecznych i oczywistych. Myślę, że podobnie w stosunku do lekarzy – nasze moralne zobowiązania są cynicznie wykorzystywane przez decydentów w polityce płacowej. U nas polityką płacową objęci są tylko politycy.
Ja już nie nadążam za aktualnymi problemami bibliotekarstwa w kontekście przemian technologicznych, jakie się dokonują, a których jesteśmy świadkami. Ale nadal korzystać będziemy z doświadczenia, życzliwości i wiedzy naszych bibliotekarzy. (…) Pragnę podziękować wszystkim pracownikom bibliotek, z których korzystałem. Jeżeli nie wyraziłem swoich podziękowań bezpośrednio i z nazwiska nie wymieniłem dyrektorów Głównej Biblioteki Akademii Medycznej, ani dyr. M. Kurpety, ani dyr. I Komasary, ani dyr. J. Kapuścika, to dlatego, że jednocześnie powinienem dołączyć do tych nazwisk pełną listę ich współpracowników. (…)

Fragmenty wystąpienia na XXII Konferencji Szkoleniowej Bibliotek Medycznych, Warszawa, 23-24.06.2003 r.

Tadeusz Tołłoczko

Archiwum