3 lipca 2004

Okiem Adama Galewskiego (rewizora)

Rozwija się koncepcja budowy naszej Izby. Na Służewcu. Blisko pięknego toru wyścigów konnych. Znam ten teren od dawna. A i lotnisko blisko, z nowym terminalem, pod który kamień węgielny już wmurowano. Może i my w tym roku taką uroczystość zorganizujemy.
14 maja na posiedzeniu Okręgowej Rady powołano komisję ds. wyłonienia wykonawcy. O przejęciu Domu Lekarza Seniora obok Szpitala MSWiA przy ul. Wołoskiej chyba możemy zapomnieć. To zbyt łakomy kąsek, taka parcela, i pewnie żadna władza się jej nie pozbędzie. Ale znalazł się sąsiad z działki obok, na Służewcu, który chce naszą odkupić. Jeżeli da duże pieniądze plus parcelę w innym miejscu – sprawa jest otwarta. Rozmowy trwają. Warszawska Izba jest jedyną w Polsce, która nie ma własnej siedziby. Wstyd.
Trochę czasu zajęła bardzo aktualna sprawa pracy lekarzy w krajach Unii Europejskiej. Są specjaliści, tzw. łowcy głów, który ogłaszają się i pośredniczą w kontaktach. A to jest też zadanie naszej korporacji. Ale my się nadal kisimy we własnym sosie. Na którymś z ostatnich majowych prezydiów z przerażeniem usłyszałem, że trzeba zwiększyć etatowy personel. Dobrzy wujkowie nie śpią. Na szczęście przewodniczący dał odpór tym zamysłom. I postanowił lepiej rozliczać z wykonywanej pracy podległy sobie personel. Przypominam, że to właśnie on jest pracodawcą, a nie dobrzy wujkowie, szafujący naszymi składkowymi pieniędzmi.
Wracając do zagranicy, to – jak wiadomo – najlepsza medycyna jest w USA. To bardzo bogaty kraj. Przekonałem się, że często u nas krążą mity, że bieda, że ludzie umierają na ulicy itd. Nieprawda. Jeżeli człowiek – nieważne, czy bogaty, czy biedny, czy ubezpieczony, czy też nielegalny, nieubezpieczony emigrant – ulegnie wypadkowi czy zachoruje, nie zostanie pozostawiony bez pomocy. Najczęściej zapłaci szpitalowi miejscowa gmina. Aby zostać pełnoprawnym lekarzem w Stanach, potrzeba 10 lat. Najpierw tzw. science – 4 lata, czyli podstawy biologii i fizjologii itd. Potem 4 lata uniwersytetu – wydziału medycznego. Potem 2 lata rezydentury – stażu podyplomowego w szpitalu (za niezłe pieniądze), potem egzamin. I już możemy praktykować. Ogromna większość szpitali to zakłady lecznicze dysponujące łóżkami dla chorych oraz, oczywiście, sprzętem i aparaturą. Ale na tych łóżkach leżą pacjenci lekarzy z okolicznych miejscowości. To oni prowadzą pacjenta. Wykonują zabiegi, leczą. Tzw. lekarze szpitalni właściwie nie istnieją. Są to tylko rezydenci pełniący funkcję dyżurnych. Nie ma żadnych ordynatorów, za pacjenta odpowiada ten, kto go skierował i prowadzi jego terapię w szpitalu i w domu. Oczywiście trochę inaczej jest w szpitalach uniwersyteckich. Są też szpitale rządowe, najczęściej wojskowe. Czyli medycyna amerykańska opiera się na sieci lekarzy ogólnie praktykujących i specjalistach przyjmujących w swoich gabinetach i lecznicach. Cena za wizytę to około 120-150 dolarów u rodzinnego, a konsultacja specjalistyczna zaczyna się od 300 USD w górę. Ubezpieczyciel płaci lekarzowi. Za każdą wizytę, za każdy zabieg. Szpital wystawia oddzielny rachunek za usługę hotelową, za badania dodatkowe, za leki. Ale zawsze, w każdej sytuacji, ubezpieczony pacjent ponosi jakiś procent tych kosztów. Może to być 30-40%, ale przy wysokiej składce możliwe jest tylko 10%. Nasz system ściągania obowiązkowych składek 8% i za to dający wszystko jest ciężko i nieuleczalnie chory. To patologia. Zdrowie własne i najbliższych jest najważniejsze, dla każdego człowieka. I trzeba o nie dbać, od tego są właśnie ubezpieczenia. A funkcjonariuszom, którzy mają w potrzebie ratować życie i leczyć, trzeba płacić i to dużo. Lekarze to elita finansowa w USA. Wykształcone pielęgniarki też. Mentalność stalinowsko-leninowska, czyli socjalistyczna wypaczona nadal u nas panuje. Może coś się zmieni po wyborach. Mam nadzieję, że według nowej już ordynacji.

Będąc niedawno w Waszyngtonie, spędziłem sporo czasu w muzeach. Rozmach jest potężny. Może tylko Prado w Madrycie lepiej eksponuje malarstwo. Odwiedziłem Muzeum Holocaustu. Zaskoczony byłem widokiem Szlabanu z naszym godłem i napisem Rzeczpospolita Polska z napastnikami z 1 września 1939 r. forsującymi granicę. Tzw. polskie sprawy są należycie i z godnością pokazane. Nie brak naszych nazwisk, nie tylko żydowskich. To budujące. Teraz w USA dowcipy o nas ucichły i jakoś traktują nas władze sympatyczniej.
Brałem udział w zebraniu kolegium redakcyjnego „Pulsu” 1 czerwca. Nadal Izba musi dopłacać do wydawnictwa, choć teraz mniej. Zyski z reklam mają wzrosnąć, ale nie będziemy zamieszczać podejrzanych insertów „załatwiaczy” pracy w innych krajach. „Gazeta Lekarska” winna czynić tak samo. Izby muszą się pilnie zająć tą sprawą. Takie jest zapotrzebowanie ich członków. Nawet jeśli wyjadą i przestaną nam płacić składki. Również „Puls” ma zamieszczać informacje o kursach niezbędnych przy specjalizacjach. Jest ich mnóstwo. Lekarze (czasami SPZOZ-y) płacą za uczestnictwo. A może raz na kwartał wydawać płatny informator (na koszt organizatorów) jako wkładkę do „Pulsu”? Z pewnym opóźnieniem ukazują się uchwały Rady. Czyli nasza okręgowa biurokracja szwankuje. Przewodniczący i sekretarz obiecali szybką poprawę.

Ukazał się najświeższy Pamiętnik Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego za rok 2003/2004. To kronika warszawskiej medycyny. Niezwykle ciekawy. Polecam. Promocja odbyła się 3 czerwca w Klubie Lekarza w Alejach Ujazdowskich. Z okazji uroczystości ku czci dr. Augusta Ferdynanda Wolffa, założyciela naszego Towarzystwa. To wspaniała uroczystość. Prezes Jerzy Jurkiewicz zacytował Ignacego Lebela (z 1840 r.): „Lekarz zawsze musi działać na korzyść społeczeństwa, tego wymagają prawa ludzkości i do tego prowadzi go najpilniejsza straż – jego lekarskie sumienie”. Fragment wynalazła Hanna Bojczuk, jedna z redaktorek pamiętnika.
Najbardziej budujący był udział grupy studentów AM z przewodniczącą koła naukowego, jak się okazało studentką III roku. Muszę wspomnieć o doskonałym referacie prof. Tadeusza Tołłoczki „Od starożytnego kapłana do współczesnego medyka”. Warto choćby dlatego zaopatrzyć się w egzemplarz Pamiętnika TLW.
Tymczasem 4 czerwca Okręgowa Komisja Rewizyjna powołała zespoły ds. kontroli finansów Komisji Bioetyki, a także Zakładu Informacyjno-Wydawniczego Kolportażowego i jego likwidacji. Wpłynęło również formalne pismo od byłego sekretarza Rady na okoliczność realizacji uchwał w jego sprawie (idzie o umorzenie spłaty należności za telefon komórkowy). Zespół zbada skargę.
Ponadto przewodniczący zapewnił nas, że uchwały ostatniego zjazdu, szczególnie ta o zmianie regulaminu wynagradzania w Izbie, będą realizowane.
Udanych wakacji. Ü

Archiwum