15 października 2004

Taki sobie casus…

Nikt nic nie wie – czyli o zasadzie domniemania niewinności w sądzie lekarskim

Sprawa, którą tutaj opisujemy, zasługuje na uwagę raczej ze względów procesowych niż merytorycznych
– stanowi ona ciekawy przykład funkcjonowania w sądach lekarskich zasady domniemania niewinności (identycznej z tą, do której w sprawach karnych odwołują się sądy powszechne). Równocześnie wydaje się pouczająca pod względem psychologiczno-obyczajowym.

Do Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej wpłynęło pismo niejakiej Zofii G.1 , w którym wnosiła ona – o przeanalizowanie opisanych metod leczenia moich zębów przez dr Joannę B. [tu podano adres gabinetu dentystycznego – M.B. i P.K.], których skutkiem jest obecny stan mojego zdrowia. Stwierdzono parafunkcję narządu żucia, zaburzenia układu stomatognatycznego, ziarninę, to że od 1998 r. cierpię na nie dające się opisać bóle zmieniające moje życie w koszmar [zachowano pisownię oryginału – M.B. i P.K.]. Chciałabym też, żeby inne osoby uchronić przed moim losem. Dlatego pozwalam sobie przedstawić historię mojej choroby, ciąg wydarzeń, które do niej doprowadziły.
Dalej następował długi (4,5 strony wydruku z pojedynczym odstępem między wierszami) opis wydarzeń – miejscami szczegółowy, gdzie indziej chaotyczny, tu i tam niezrozumiały, lecz wszędzie aż wrzący od emocji.
Z opisu tego wynikało, że na początku 1993 r. Zofia G. podjęła leczenie stomatologiczne w gabinecie Joanny B. Po krótkim czasie – jakoby na skutek nalegania Joanny B. – poddała się leczeniu protetycznemu. Joanna B. nakłoniła ją do pozbycia się wykonanej kilka lat wcześniej protezy szkieletowej w żuchwie (strasząc ją m.in., że od tej protezy „dostanie raka jamy ustnej” i że proteza szkieletowa „spowoduje rozchwianie zębów”) oraz uzupełnień stałych. Na to miejsce zostały wykonane korony akrylowe. W krótkim czasie zaczęły one „łamać się, przekręcać, odklejać” i wielokrotnie wypadały, wobec czego Joanna B. sporządzała nowe uzupełnienia – tego samego rodzaju i tak samo nietrwałe. Od września 1998 r. Zofia G. cierpi (jak twierdzi) na bóle, okresowo nadzwyczaj silne, promieniujące, w okolicy żuchwy i twarzy, przy czym ich wystąpienie wiąże z czynnościami, które wykonywała u niej lek. Joanna B.
Ponieważ opisane przez Zofię G. fakty uprawdopodabniały, że popełniono w stosunku do niej przewinienie zawodowe, OROZ wszczął postępowanie w przedmiocie odpowiedzialności zawodowej. Rzecznik przeprowadził dowody, wśród których kluczowym dla dalszych losów sprawy była opinia biegłego – profesora K. Z. Na podstawie wywiadu zebranego od Zofii G. oraz badania przedmiotowego doszedł on do konkluzji, że: należy uznać zasadność podejrzenia o popełnieniu błędu w leczeniu (…). Za podstawowy błąd należy uznać zamianę protezy dolnej szkieletowej na wątpliwe i długotrwale powielane uzupełnienia w postaci „mostów” akrylanowych. Te ostatnie nie miały żadnego uzasadnienia z uwagi na: brak uzupełnienia brakujących zębów trzonowych po stronie lewej, były źle zaprojektowane (w postaci jednobrzeżnego „mostu” na filarze przedtrzonowca z uzupełnieniem braku trzonowca bez dystalnego podparcia), wykonane z materiału niewytrzymującego sił żucia w odcinkach bocznych, łatwo się ścierające i wadliwie wykonane (złe przyleganie do filarów i szyjek zębowych). Powielanie ich przez ponad siedem lat nie pozwala ich uznać za „tymczasowe” i nie mogły służyć rehabilitacji narządu żucia. Jak wynika z wywiadu, pacjentka nie była informowana o tym, że są „tymczasowe” oraz o możliwościach powikłań w wyniku ich długotrwałego stosowania.
Od razu należy zaznaczyć, że prof. K. Z. wydał swoją opinię, opierając się na takim opisie stanu faktycznego, jaki przedstawiła mu Zofia G., kiedy zbierał od niej wywiad. Kiedy później w sprawie pojawiły się wątpliwości, czy przebieg wydarzeń rzeczywiście wyglądał tak, jak opisuje pokrzywdzona, część wniosków biegłego można było uznać jedynie za hipotezy czy też twierdzenia warunkowe.

Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej wniósł o ukaranie lek. stom. Joanny B. za to, że „prowadziła nieprawidłowo leczenie u pacjentki Zofii G. (…)”. Z uzasadnienia wniosku wynika, że oparł się na dowodzie z cytowanej wyżej opinii biegłego.
Po rozprawie Okręgowy Sąd Lekarski uniewinnił Joannę B., przyznając zarazem w uzasadnieniu z pewną dozą rozpaczy, iż „w przedmiotowej sprawie nie zdołał ustalić, jaki właściwie był stan faktyczny” co do wielu faktów istotnych z punktu widzenia odpowiedzialności zawodowej” (!!!).
Faktów bezspornie dowiedzionych było w tej sprawie niewiele i przedstawiały się one następująco. Obwiniona i pokrzywdzona są spowinowacone (Zofia G. jest cioteczną siostrą Stanisława B. – męża obwinionej). Na początku 1993 r. Zofia G. zadeklarowała chęć leczenia się u Joanny B. w jej prywatnym gabinecie2. W następnych latach widywały się wielokrotnie, zarówno na gruncie „stomatologicznym”, jak i towarzyskim (jak się zdaje, Zofia G. wykorzystywała spotkania z kuzynem i jego żoną dla uzyskiwania bezpłatnych porad). Zakres leczenia, jakie w tym okresie wykonywała u niej Joanna B., nie został ustalony, gdyż wyjaśnienia obwinionej i zeznania pokrzywdzonej są w tym zakresie niemal zupełnie sprzeczne. Joanna B. przyznaje jednak, że wykonała u Zofii G. mosty akrylanowe na zębach 47, 45, 35, 36 (przy czym ze względu na nietrwałość uzupełnień czynność tę musiała po krótkim czasie powtórzyć) oraz protezę osiadającą górną. Leczenie odbywało się odpłatnie, z tym że według wyjaśnień Joanny B. leczyła ona Zofię G. jedynie po kosztach zużytych materiałów. Zofia G. korzystała z pomocy Joanny B. do 2000 r., kiedy to ujawnił się konflikt między nimi3 .

Co do wszystkich pozostałych wydarzeń, stanowiących podstawę oskarżenia, okazały się one sporne i niemożliwe do potwierdzenia dowodami. Przedstawmy w tym miejscu skrótowy „protokół rozbieżności”.

1)
Pokrzywdzona Zofia G. zeznawała stale i konsekwentnie (zarówno przed Rzecznikiem, jak i przed OSL), że w maju lub czerwcu 1993 roku Joanna B. usunęła jej poprzednie uzupełnienia stałe, tj. korony z dwu zębów w żuchwie. Następnie wykonała nowe w postaci mostów akrylowych. Przy sporządzaniu tych uzupełnień współpracował Stanisław B., mąż Joanny B., który jest z zawodu technikiem dentystycznym. Według zeznań Zofii G. oboje zdyskwalifikowali używaną przez nią dotychczas protezę szkieletową i nakłaniali ją, by z niej zrezygnowała.
Natomiast obwiniona wyjaśniła, że w 1993 roku rzeczywiście podjęła się opieki stomatologicznej nad Zofią G., jednak prowadzone wtedy leczenie obejmowało wyłącznie wymianę wypełnień, leczenie zapaleń przyzębia i okresowy skaling. Uzupełnienia akrylowe, będące przyczyną i przedmiotem konfliktu, wykonała na początku 1997 r.

2)
Zofia G. zeznała, że pod wpływem nalegań i perswazji kuzyna i jego żony zrezygnowała w 1993 r. z użytkowanej wcześniej protezy szkieletowej, którą Joanna B. jakoby wyrzuciła niezwłocznie do kosza na śmieci.
Joanna B. twierdzi, że w 1993 r. doradzała Zofii G., aby ta zaniechała używania protezy szkieletowej, gdyż urażała ona śluzówkę jamy ustnej, i aby zgłosiła się do Poradni Chorób Przyzębia Akademii Medycznej w Warszawie. Mimo to pokrzywdzona używała okresowo tej protezy do 1996 r., tzn. była w jej posiadaniu długo po tym, jak (według zeznań samej Zofii G.) proteza trafiła do śmietnika.

3)
Zofia G. zeznała, że uzupełnienia akrylowe sporządzone przez Joannę B. były wysoce nietrwałe i zawodne. Twierdzi ona, że w ciągu siedmiu lat (1993-2000) mosty wielokrotnie odklejały się, po czym Joanna B. przyklejała je na nowo (pokrzywdzona z upodobaniem powtarzała, że nie były to protezy, tylko „przylepce”). Kilkakrotnie w tym czasie uległy takiemu uszkodzeniu, że Joanna B. sporządzała nowe mosty, jednak ponieważ wykonywała je z tego samego materiału, ich jakość była tak samo zła.
Joanna B. ze swej strony wyjaśnia, że (jak wyżej wspomniano) po raz pierwszy wykonała mosty akrylowe w styczniu 1997 r., przy czym rozwiązanie takie – które sama traktowała jako tymczasowe – wybrała na prośbę Zofii G., która planowała wyjazd zagraniczny i zależało jej na szybkim uzupełnieniu braków w uzębieniu. Było między nimi uzgodnione, że w przyszłości zostaną wykonane uzupełnienia trwałe z porcelany. Jednak po powrocie z wojaży pokrzywdzona odwlekała poddanie się temu etapowi leczenia. Joanna B. przypuszcza, że to ociąganie się miało prozaiczne przyczyny natury finansowej. Następnie – w 1999 r. – Zofia G. poprosiła ją o ponowne wykonanie protez z akrylu, na co Joanna B. zgodziła się po jej naleganiach.

4)
Zofia G. zeznaje, że Joanna B. przekonywała ją o wysokiej jakości i trwałości wykonywanych uzupełnień i nigdy nie wspomniała, aby miały one charakter tymczasowy.
Joanna B. wyjaśnia, że od początku (to jest od stycznia 1997 roku) nie pozostawiała pacjentce żadnych złudzeń, aby mosty akrylowe miały szansę stanowić trwałe rozwiązanie jej problemów.
Istotą przewinienia, zarzucanego Joannie B. we wniosku o ukaranie było wielokrotne, powtarzane przez siedem lat sporządzanie uzupełnień prowizorycznych i traktowanie ich jako ostatecznych. W tej sytuacji wymienione wyżej sporne kwestie miały fundamentalne znaczenie dla wyrokowania. Jeśli bowiem Joanna B. mówi prawdę i uzupełnienia z akrylu wykonała tylko dwukrotnie – w 1997 i 1999 r. – to zarzut tak ujęty staje się bezprzedmiotowy.

W sprawie tej OSL dysponował: zeznaniami pokrzywdzonej Zofii G., wyjaśnieniami obwinionej Joanny B., dokumentacją prowadzona przez tę ostatnią, wreszcie – omówioną już opinią biegłego. Dowody te były przy tym częściowo sprzeczne. Niekiedy w podobnych wypadkach skonfrontowanie treści wszystkich dowodów pozwala dotrzeć do prawdy. Tym razem OSL „nie był w stanie uznać żadnego z (…) dowodów za wystarczająco wiarygodny, by oprzeć na nim orzekanie o winie” (z uzasadnienia orzeczenia OSL).
W szczególności wątpliwości sądu budziły zeznania pokrzywdzonej. Zofia G. przedstawiła nader szczegółowy opis wydarzeń związanych z leczeniem u Joanny B. w latach 1993-2000. Te same i nowe jeszcze detale pojawiały się w jej zeznaniach składanych przed OROZ, a potem przed OSL, oraz w pismach kierowanych do tych organów procesowych. Nie można było wprawdzie wykluczyć, że Zofia G. ma nieprzeciętnie dobrą pamięć, jednak sąd postanowił przyjrzeć się bliżej podawanym przez nią szczegółom.
Zapytana o to na rozprawie pokrzywdzona zeznała, że fakty z przeszłości, jakie drobiazgowo przytacza w zeznaniach, nie są przez nią odtwarzane z pamięci, lecz z notatek. Od wielu lat prowadzi bowiem w kalendarzykach zapiski na temat codziennych zdarzeń i problemów. Zapewniała przy tym, że zapisy z lat 1993-2000 obejmują m.in. pełny wykaz spotkań z lek. Joanny B., wykonywane przez nią czynności, wreszcie – powikłania i dolegliwości związane ze złą jakością uzupełnień akrylowych.
OSL zażądał wówczas, aby Zofia G. przedstawiła owe kalendarzyki jako dowód, który pozwoli na ocenę wiarygodności jej zeznań. Pokrzywdzona z ociąganiem, ale zgodziła się na to i przekazała w ręce sądu osiem kalendarzy obejmujących okres, o którym mowa. W rozprawie ogłoszono kilkutygodniową przerwę, podczas której sędziowie odcyfrowali treść zapisków i porównali je z treścią pism Zofii G. i protokołami jej zeznań4.
Kalendarze nie budziły wątpliwości co do ich autentyczności (tzn. nie stanowiły apokryfu, sporządzonego post factum przez Zofię G.). Jednak zawarte w nich notatki były lakoniczne i bynajmniej nie uprawdopodobniły, by Zofia G. mogła tak drobiazgowo pamiętać wydarzenia – z których część działa się ponad osiem lat wcześniej. Pod niektórymi datami znajdowały się zapiski, z których nawet nie wynikało, by Zofia G. danego dnia była u dentysty („ząb ropa”, „bolą dolne zęby”). Kiedy indziej zapiski potwierdzają wizytę u dentysty („wyrwanie zęba”, „byłam z zębem”), ale nie wiadomo, czy chodziło o Joannę B.; trzeba w tym miejscu nadmienić, że obwiniona korzystała w tym okresie z pomocy licznych lekarzy stomatologów5. W jeszcze innych przypadkach z notatek wynikało, że Zofia G. planowała spotkanie z Joanną B. („Joanna”, „Joanna godz. 12”, „Joanna zęby”, „b. boli, zadzwonić do Joanny”), nie wiadomo jednak, czy ostatecznie poszła na wizytę, a tym bardziej – jaki był zakres wykonywanych czynności lekarskich. Tymczasem Zofia G. opisywała owe czynności bardzo szczegółowo, niezależnie od tego, czy chodziło o zdarzenia z 1993, czy z 2000 r.
Wniosek z tego, że pokrzywdzona nie mogła odtwarzać faktów na podstawie własnych notatek, gdyż ich uboga treść na to nie pozwalała. Co więcej, notatki owe okazały się miejscami sprzeczne z tym, co Zofia G. zeznawała jako świadek, względnie opisywała w pismach kierowanych do organów samorządu lekarskiego. Przykładowo w swojej wstępnej skardze w sierpniu 2001 r. napisała ona: 14 maja [1993 r.] usunięto [ząb] 7. Przystałam na propozycję kontynuowania leczenia protetycznego w gabinecie dr Joanny B. Po zagojeniu dziąsła wycisk – pierwszą pracę w zakresie usług protetycznych wykonał technik dentystyczny Stanisław B. (mój kuzyn), mąż dr Joanny B. Na następnej wizycie lekarka powiadomiła mnie, że nie mogę dłużej nosić szkieletówki (…). W innym fragmencie skargi pokrzywdzona utrzymuje: „koronowanie miałam do czerwca 1993”6.
Ze słów pokrzywdzonej należałoby wnioskować, że w maju (czy też w maju i czerwcu) 1993 roku odbyła u obwinionej Joanny B. co najmniej trzy wizyty. Na pierwszej (14.05.) wyrwano ząb, na drugiej („po zagojeniu dziąsła”) pobrano wycisk, na trzeciej Joanna B. powiedziała Zofii G., aby zaprzestała używania protezy szkieletowej (i prawdopodobnie założyła korony).
Tymczasem w kalendarzu Zofii G. w maju i czerwcu 1993 r. znajduje się (jeśli chodzi o sprawy uzębienia) tylko tyle: 14.05. „wyrwany ząb”; 18.05. „bolą dolne zęby (D. Żelazicka?)”; 26.05. „ząb ropa”; 1.06. „wizyta u dentystki D. Mazurskiej nie chora”7.
Notatka z 14 maja do pewnego stopnia pokrywa się z tym, co Zofia G. zeznawała przed sądem (jednak nazwisko Joanny B. nie jest wymienione). Pozostałe zapiski najwyraźniej nie mają żadnego związku z Joanną B., lecz z jakimiś innymi lekarzami.

Obraz wydarzeń, jaki rysuje się na podstawie zeznań Zofii G., jest zatem niezgodny nie tylko z wyjaśnieniami lek. Joanny B. i z dokumentacją, którą ta prowadziła. Sprzeczności zachodzą nawet między zeznaniami Zofii G., składanymi w 2002 roku, a notatkami, sporządzonymi przez nią samą w przeszłości. Sąd wywnioskował z tego, że do treści obecnie składanych zeznań pokrzywdzonej należy podchodzić z ostrożnością, gdyż co do niektórych faktów albo myli się ona i w dobrej wierze wypełnia luki we wspomnieniach konfabulacjami, albo też zwyczajnie łże8.
Zdaniem OSL na możliwość taką wskazywały pośrednio także inne fakty. W czasie toczącego się postępowania Zofia G. prezentowała głęboką niechęć do swojego kuzyna Stanisława B. oraz do Joanny B. Jest to psychologicznie zrozumiałe, skoro Zofia G. sądzi (nieważne: słusznie czy nie), iż to oni są odpowiedzialni za jej wielomiesięczne cierpienia. Jednak pokrzywdzona swymi wypowiedziami sprawiała wrażenie, jakby wizyty w gabinecie Joanny B. i konieczność stykania się z nią oraz jej mężem były z jakichś powodów „od zawsze” nieprzyjemne pod względem obyczajowym i stresujące. Na ten sam fakt zwrócił uwagę biegły w swojej opinii (wysuwa on wręcz podejrzenie, że dolegliwości bólowe u pacjentki mogły częściowo wynikać ze stresu, jaki powodowały owe wizyty)9. W tak zadawnioną niechęć trudno było sądowi uwierzyć, gdyż – w takim razie staje się zupełnie niezrozumiałe, dlaczego p. Zofia G. aż siedem lat leczyła się u Joanny B. i współpracującego z nią jako technika Stanisława B., mogąc wszak w każdej chwili zmienić lekarza (z uzasadnienia orzeczenia OSL). Na tej podstawie OSL wysunął podejrzenie, że pokrzywdzona zniekształca obecnie obraz relacji, jakie w przeszłości łączyły ją z Joanną B. i Stanisławem B. Być może czyni tak nieświadomie, jednak możliwość ta również nakazuje traktować jej zeznania z dystansem.
Z drugiej strony należy zaznaczyć, że nieufność, jaką z opisanych wyżej względów budzą zeznania Zofii G., nie oznacza, że są one w całości nieprawdziwe.

Problem, przed którym stanął sąd, rysował się następująco:
Joanna B. twierdzi, że w okresie 1993-2000 leczyła Zofię G. raczej sporadycznie i to głównie w zakresie chorób przyzębia. Niektóre z ich kontaktów nie miały charakteru wizyt lekarskich, lecz spotkań rodzinnych, podczas których na pytania Zofii G. udzielała jej ogólnikowych porad co do możliwościa leczenia stomatologicznego. Nie miały one jednak charakteru diagnostyki lekarskiej.
Obwiniona utrzymuje, że leczenie protetyczne wykonywała u Zofii G. tylko dwukrotnie, w 1997 i 1999 roku. Wówczas, ulegając jej namowom, wykonała uzupełnienia akrylowe mające w założeniu charakter tymczasowy, o czym Zofia G. została poinformowana. Nigdy natomiast nie prowadziła kompleksowego leczenia protetycznego pokrzywdzonej. Nieprawdą jest, aby Joanna B. „powielała tego typu uzupełnienie przez okres siedmiu lat”, co zarzucał jej wniosek o ukaranie.
Jeśli było tak, jak twierdzi obwiniona Joanna B., to jej postępowanie w stosunku do Zofii G. spełniało kryteria wykonywania zawodu lekarza „zgodnie ze wskazaniami aktualnej wiedzy medycznej (…) oraz z należytą starannością” (art. 4 ustawy o zawodzie lekarza). Jeśli sprawy miały się tak, jak twierdzi Zofia G., to (zgodnie z konkluzją biegłego) „należy uznać zasadność podejrzenia o popełnieniu błędu w leczeniu”. Tertium non datur. Tymczasem po przeprowadzeniu wszystkich możliwych dowodów OSL nie był w stanie rozstrzygnąć, czy prawdziwa jest wersja zdarzeń prezentowana przez obwinioną, czy też ta oparta na zeznaniach p. Zofii G., na których opierał się wniosek o ukaranie.
W tych warunkach orzeczenie uniewinniające oparte było na regułach, wyrażonych w art. 5 kodeksu postępowania karnego10. Innymi słowy lek. stom. Joanna B. została uniewinniona – mówiąc niepięknie i kolokwialnie – „z braku dowodów winy”11.
Od orzeczenia tego Zofia G. złożyła odwołanie do Naczelnego Sądu Lekarskiego. W uzasadnieniu środka odwoławczego podniosła pod adresem sądu I instancji rozmaite zarzuty, z których część przekroczyła granice absurdu12. Zajmijmy się jedynie dwoma z nich.

1) Zofia G. podniosła, że sąd I instancji (Okręgowy Sąd Lekarski w Warszawie) „uchylił się od osądzenia sprawy”, gdyż „nie był w stanie rozstrzygnąć o winie obwinionej”.

2) Zofia G. podniosła również, że OSL dopuścił się obrazy przepisów proceduralnych, odrzucając dowód z opinii biegłego prof. K. Z. („Jeśli sąd miał wątpliwości do opinii prof. K. Z., miał wątpliwości do opinii prof. K. Z., to powinien dopuścić dowód z opinii innego biegłego. Nie jest dopuszczalne, by Sąd Lekarski był jednocześnie sądem i biegłym w tak skomplikowanej sprawie”).

Co do punktu 1) – Naczelny Sąd Lekarski argument ten odrzucił. NSL stwierdził, że sąd I instancji przeprowadził „dokładnie i szczegółowo” wszystkie dające się wyobrazić dowody w tej sprawie. Mimo to pewne kluczowe dla kwestii odpowiedzialności Joanny B. zagadnienia nie zostały wyjaśnione (na czele z tym, kiedy właściwie zostało rozpoczęte leczenie protetyczne – w 1993 czy 1997 roku).
Właśnie dla tego rodzaju sytuacji został pomyślany art. 5 kpk,
a zwłaszcza jego § 2, nakazujący
rozstrzygać na korzyść oskarżonego13 wątpliwości „niedające się usunąć”. Jeżeli jakiś element stanu faktycznego ważny dla rozstrzygnięcia o odpowiedzialności oskarżonego (obwinionego) jest sporny, jeżeli różne dowody ustalają pewien fakt w sposób sprzeczny, mamy do czynienia z „wątpliwościami”. W takim wypadku sąd powinien dążyć do uchylenia tych wątpliwości poprzez przeprowadzenie innych dowodów na tę samą okoliczność lub do zweryfikowania dowodów już przeprowadzonych. Dopiero gdy nie istnieje możliwość rozwikłania sprzeczności – mamy do czynienia z wątpliwościami, które nie dają się usunąć i reguła z art. 5 § 2 może znaleźć zastosowanie. Taki właśnie przypadek zachodził w sprawie obwinionej lek. Joanny B. Nie istniały żadne środki dowodowe, za pomocą których Okręgowy Sąd Lekarski mógłby odpowiedzieć jednoznacznie na pytania: kiedy Joanna B. podjęła leczenie protetyczne u Zofii G.? czy było to długotrwałe, nieprawidłowe postępowanie, trwające siedem lat, czy też dwa odosobnione przypadki na prośbę samej pokrzywdzonej? czy Joanna B. powiedziała Zofii G. o tymczasowości uzupełnień akrylowych, czy nie?
NSL uznał więc, że Okręgowy Sąd Lekarski ani nie „uchylił się” od wyrokowania, ani też „nie był w stanie rozstrzygnąć o winie”, tylko wobec niemożliwości ustalenia faktów słusznie odwołał się do art. 5 kpk.
Co do punktu 2) – NSL generalnie zgodził się z pokrzywdzoną, że według biegłego K. Z. – na podstawie przytoczonych faktów uznać należy zasadność podejrzenia o popełnieniu błędu w leczeniu (…) Jednak (…) biegły dokonał oceny tej przede wszystkim na podstawie wywiadu pokrzywdzonej (…) Z opinii biegłego wynika (…), że powielanie przez siedem lat uzupełnień akrylanowych nie pozwala uznać ich za „tymczasowe”. Należy w tym zakresie podzielić stanowisko biegłego (z uzasadnienia orzeczenia NSL).
Jednak – na co dalej wskazał NSL
– wątpliwości budzi inny fakt – ten mianowicie, czy obwiniona systematycznie leczyła pacjentkę, czy też okazjonalnie przyjmowała ją w swoim gabinecie, działając jako „pierwsza pomoc”; (…) aby można było przypisać obwinionej popełnienie zarzucanego jej czynu konieczne było wykazanie, iż po pierwsze zajmowała się „na stałe” pokrzywdzoną oraz po drugie – co jest niemniej istotne – że pacjentka miała świadomość tymczasowego charakteru wykonanych uzupełnień. Kwestii tej (…) nie można było ustalić (tamże). Dalej NSL zauważył, że powołanie w sprawie innego biegłego byłoby bezzasadne. OSL nie uznał bowiem opinii prof. K. Z. za wadliwą (niejasną, niepełną, sprzeczną wewnętrznie albo sprzeczną z opinią innego biegłego – w takim wypadku zażądanie opinii drugiego biegłego miałoby sens). Opinia ta została wydana na podstawie materiału dowodowego, w którym występowały nieusuwalne sprzeczności. Każdy kolejny biegły w tej samej sprawie musiałby siłą rzeczy wydawać oceny na podstawie tego samego materiału dowodowego, wobec czego jego konkluzja musiałaby mieć charakter warunkowy (Jeżeli lek. Joanna B. przez siedem lat sporządzała u pacjentki kolejne uzupełnienia akrylowe, to postępowała nieprawidłowo). Ani prof. K. Z., ani żaden inny biegły nie może natomiast odpowiedzieć na pytanie, czy rzeczywiście lek. Joanna B. przez siedem lat sporządzała takie uzupełnienia.

Ostatecznie Naczelny Sąd Lekarski utrzymał w mocy orzeczenie OSL o uniewinnieniu. Wyrok jest zatem prawomocny. Ü

Autorzy
są pracownikami naukowymi
Wydziału Prawa i Administracji UW

1 Jak zwykle użyte przez nas personalia oraz inne szczegóły, są tak zniekształcone, aby uniemożliwić indentyfikację wystepujących w sprawie osób.

2 Przez wiele lat Zofia G. leczyła się wcześniej u różnych lekarzy w lecznicy stomatologicznej jednego z ministerstw. Joanna B. wyraziła na rozprawie podejrzenie, że Zofia G. zdecydowała się na korzystanie z jej pomocy, gdyż mniej wiecej w tym samym czasie straciła możliwość bezpłatnego korzystania z owej przychodni.

3 Na marginesie warto zaznaczyc, iż Joanna B. wyjaśnia, że zawiesiła wszelką działalność zawodową. Gdy odmówiła leczenia Zofii G. stosunki między nimi miały ulec gwałtownemu pogorszeniu

4 Ponieważ zawierały one głównie notatki ściśle prywatne, sędziowie po zidentyfikowaniu i wynotowaniu istotnych dla sprawy zapisów, zwrócili niezwłocznie kalendarze Zofii G., nie dołączając oryginałów do akt.

5 Obwiniona Joanna B. wskazała na to, że Zofia G. w latach 1993-2000 chodziła równocześnie do wielu innych lekarzy stomatologów – według jej wiedzy bywała (poza gabinetem Joanny B.) w 9 przychodniach i gabinetach (!). Pokrzywdzona w zeznaniach potwierdziła to, że leczyła się u innych lekarzy.

6 Składając zeznania w charakterze świadka, Zofia G. potwierdzała to, co wcześniej napisała w skardze.

7 W kalendarzu na rok 1993 pokrzywdzona nie umieściła po 1 czerwca żadnych innych notatek na temat swego uzębienia.

8 Zaznaczmy, że pokrzywdzona równolegle wniosła do sądu powszechnego powództwo o naprawienie szkód, których w swoim mniemaniu doznała z ręki lek. Joanny B. Samo w sobie rzecz jasna nie rzutuje to na wiarygodność Zofii G., jednak w zestawieniu z pozostałymi faktami należało wziąć pod uwagę możliwość oszczerstwa z jej strony.

9 „…stan emocjonalny pacjentki i stres wynikający z przykrych spotkań „rodzinnych” z kuzynem Stanisławem B. w gabinecie (wielokrotnie podkreślany) mógł wzmagać napięcie mięśniowe i objawy dysfunkcji” (z opinii).

10 Art. 5 § 1 kpk: „Oskarżonego uważa się za niewinnego, dopóki wina jego nie zostanie udowodniona i stwierdzona prawomocnym orzeczeniem sądu”. § 2. „Niedające się usunąć wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonego”.

11 Należy przypuszczać, że w tym przypadku uniewinnienie było obiektywnie trafne, tzn. Joanna B. rzeczywiście nie popełniła przewinienia zawodowego (a nie tylko „nie zdołano jej przewinienia udowodnić”). Sądzimy, że jej wyjaśnienia były zgodne z prawdą, a zeznania Zofii G. – nie. Są to jednak tylko nasze prywatne domysły.

12 Zofia G. podniosła np.: „…nie tylko utrudniano mi przeglądanie akt sprawy, lecz w czasie sporadycznego przeglądania dokumentów stwierdziłam wymianę niektórych dokumentów, a co potwierdzę, gdy sprawa znajdzie się w Naczelnym Sądzie Lekarskim” [zachowano pisownię oryginału]. Odrzucając te zarzuty, NSL wskazał m.in.: „W aktach znajdują się (…) notatki urzędowe świadczące o tym, że pokrzywdzona przeglądała akta sprawy w dniach 6.02.2003 r., 4.04.2003 r., 11.04.2003 r., 16.04.2003 r. Trudno zatem uznać za zasadny zarzut utrudniania skarżącej przeglądania dokumentów. Trudno także uznać czterokrotne przeglądanie akt za sporadyczne. Sąd nie mógł natomiast ustosunkować się do zarzutu dotyczącego wymiany niektórych dokumentów z uwagi na jego lakoniczność i niemożność ustalenia [o jakie dokumenty chodzi] – z uwagi na nieusprawiedliwione niestawiennictwo (…) skarżącej na rozprawę”.

13 W postępowaniu w przedmiocie odpowiedzialności zawodowej lekarzy używa się nazwy „obwiniony”.

Maria BORATYŃSKA,
Przemysław KONIECZNIAK

Archiwum