11 lipca 2005

SMS z Krakowa – Recepta na viagrę

Ileż to już lat minęło od chwili, kiedy opuściłem Warszawę i osiedliłem się w Krakowie? Ponad trzydzieści, ale wciąż tęsknię. Kraków ma to, czego nie ma Warszawa, ale Warszawa – nie tylko z racji stołeczności – ma swój niepowtarzalny wdzięk, nieco cwaniacki, lekko agresywny, ale pulsujący (nie tylko poprzez „Puls”) życiem, tempem, wreszcie – kasą. A że w świecie pieniądza wyższe wartości nie zyskują, lecz tracą na znaczeniu, to już zupełnie inna sprawa. W końcu w kolejce do kasy ustawiają się wszyscy (także krakowianie), a różnica polega wyłącznie na nazewnictwie (jedni mówią o koalicjach, a drudzy o klikach, te same osoby mając na myśli).
Ale list miał być z Krakowa, i to nie z katedry filozofii, lecz z opłotków Krupniczej (siedziba Izby), Kopernika (Collegium Medicum), wreszcie Ciemnej (nomen omen, znajduje się tam siedziba NFZ). Tak więc wkraczamy w świat krakowskiej medycyny, goszczącej niedawno dwa szacowne grona okręgowych rzeczników (w Puszczy Jodłowej) i nie mniej ważnych radców prawnych okręgowych izb, gdzie jeden facet (akurat warszawiak) był im uprzejmy przypomnieć, że nie kreują polityki izb, lecz są pracownikami najemnymi. Nie muszę tłumaczyć, zawrzało, a warszawiak skonfudowany zmienił się w krakowiaka i pospiesznie oświadczył: „Kocham Was! Bez Was kroku nie postąpię!”. Gdyby rodowód municypalny mówcy był odwrotny, wystąpienie podkreśliłoby kreatywny charakter radców, natomiast ich pobory zostałyby uznane za nazbyt wygórowane.
Czym zatem żyje Kraków izbowy? Jak cała Polska – spekulacjami wyborczymi i listą tych, którzy się nie załapali w pierwszej rundzie. Najważniejszy jest naturalnie wybór prezesa i tu rysuje się ring wolny z dwoma faworytami. Wprawdzie Josef Wisarionowicz Stalin mawiał: „Nieważne, kto głosuje, ważne, kto liczy głosy”, ale naród (także medyczny) wierzy w demokrację i montuje bloki wyborcze po kątach.
Akademia natomiast, nosząca średniowieczną nazwę Collegium Medicum (w Krakowie naturalnie nie mogło być inaczej, tym bardziej że niektóre obiekty faktycznie pamiętają czasy Jana Długosza – nie mylić z Leszkiem), zdobyła się u schyłku kadencji rektorskiej na imponujący rozpęd do skoku na kasę Rzeczypospolitej w postaci przedstawienia zamysłu przeniesienia kompleksu z ul. Kopernika na obrzeża miasta. Wykonanie tego projektu pozostawiono nowym władzom. Idealnie się dostosował do tej filozofii sam minister zdrowia Marek Balicki, obecny na stosownej konferencji prasowej, który obiecał (czegóż to on teraz nie może obiecać?) wpisanie przedsięwzięcia wartego circa 600 mln zł do planu budżetowego swoich następców. Obie strony rozstały się w stanie euforycznego zadowolenia, bo w końcu będzie komu zarzucić za cztery lata niewykonanie tak pięknych planów.
Natomiast Ciemnej wszyscy zazdroszczą. Wprawdzie NFZ to nie kasa chorych, ale zawszeć odziedziczona siedziba na starym Kazimierzu godna jest pozazdroszczenia. Wszystkim warszawiakom zaleca się koniecznie wizytę tutaj (kasę puszcza się z przyjemnością), żadne skojarzenia z dawnym gettem nie wchodzą w grę. Natomiast fakt, że część niedawnej dyrekcji NFZ siedzi tam, gdzie siedzieć powinna pewnie jeszcze przed nominacją, tylko u nielicznych (stratnych przez to „kontraktowiczów”) budzi niesmak. Pesymiści wprawdzie twierdzą, że sprzątanie na Ciemnej przypomina wycieranie łazienki przy otwartym kranie, ale w Izbie panuje uzasadniony optymizm, mamy tam bowiem „swojego człowieka” i nie będziemy słuchać wrogich SMS-ów. Co do swoich przedstawicieli w organach („Zapytajcie Artura, daję słowo, nie kłamię” – pisał Gałczyński w „Zaczarowanej dorożce”) – mam wprawdzie wyrobione zdanie (wyłączywszy Artura), tym bardziej że ktoś w końcu ten Sejm wybierał, a „medyczna” Warszawa ma wręcz bolesne odciski w kwestii „kadrowej” (niejednego przecież ministra wykreowała, nie zapominając o wiceministrach). Ale Kraków – który oddał na posła Bogdana Pęka 120 tys. głosów, desygnując go do Parlamentu Europejskiego – na pewno się nie myli.
Kochajcie Kraków, kochajcie dziennikarzy, nie popełniajcie omyłek, wypisując recepty na viagrę, bo to błąd niewybaczalny. Czy muszę tłumaczyć dlaczego? Ü

Wasz Cyrulik z Rynku Głównego

Archiwum