17 listopada 2005

Okiem Adama Galewskiego (rewizora)

Ten numer „Pulsu” kończy mijającą 4-letnią kadencję. Za kilkanaście dni zjazd wyborczy. A więc ostatnie chwile kampanii sprawozdawczo-wyborczej.
Okazuje się, że tzw. trzeci termin wyborów był niezbędny – 30% delegatów wybranych zostało właśnie ostatnio: we wrześniu i w październiku. Wnioski dla nowej Komisji Wyborczej, która będzie tajnie głosowana na zjeździe, nasuwają się same. Trzeba usprawnić wybory. Uaktualnić listy rejonów. To praca, do której należy przystąpić bezzwłocznie.
Nadzorowałem kilkanaście zebrań. Cieszę się, że dzięki mojemu pisaniu w „Pulsie” byłem rozpoznawalny. W materiałach zjazdowych znajduje się szczegółowe sprawozdanie z 4-letniej działalności Okręgowej Komisji Rewizyjnej. Uważam to za swój obowiązek, aby ogół członków Izby wiedział, czym się zajmujemy. Porażką, także moją, jest to, że w dalszym ciągu nie mamy własnej siedziby. No cóż, życie składa się nie tylko z sukcesów.
Na koncie Izba pieniędzy też za dużo nie ma. Na budowę lub kupno nowej własnej siedziby trzeba będzie brać kredyt. W kampanii wyborczej twierdzę, że Izba warszawska przewodniczący ORL, Prezydium i inne tzw. organy odniosła sporo zwycięstw, z których najważniejsze to doprowadzenie do normalności. Ale, moim zdaniem, co nieraz publicznie głosiłem, za dużo jest zbędnego gadulstwa i biurokracji. W Izbie pracuje 54 pracowników. Niektórzy twierdzą, że to mało; ja uważam, że o 30% za dużo. Lepiej mniej, a wydajniej i sprawniej. Za spore osiągnięcie uznaję powstanie Ośrodka Doskonalenia Zawodowego.
Podstawowym mankamentem naszej korporacji jest „przechodzona” już ustawa sejmowa. Potrzebna jest nowelizacja. Rozmawiałem o tym z działaczami Naczelnej Izby. Zobaczymy, co nowa władza dla nas zrobi. Lobby lekarskie jest niewielkie. Trochę nowych nazwisk w Sejmie, ale zasadniczy trzon to starzy wyjadacze. W rankingach badań opinii społecznej najważniejsze sprawy to walka z bezrobociem i naprawa systemu ochrony zdrowia. Powtarzam po raz kolejny, totalitarnego ustroju nie da się naprawić. Robimy to 16 lat, to czas stracony. Pora więc na zbudowanie nowego, zdrowego modelu, w którym pacjent będzie najważniejszy, i to on ma decydować o swoim zdrowiu. Ma mieć poczucie bezpieczeństwa. Nie ma przecież w III RP skutecznego systemu ratowania życia. Medycyna ratunkowa w powijakach. Karetki nadal jeżdżą bez sensu na każde zawołanie bezmyślnych i pijanych.
A najważniejsze jest to, że funkcjonariuszom służby zdrowia trzeba płacić za ich ciężką, odpowiedzialną pracę. Nie może być tak, że chirurg za 100 operacji wykonanych w miesiącu odbiera tyle, co kolega, który ich zrobił 5 czy 10. Lekarze rodzinni i tzw. lecznictwo otwarte mają się coraz lepiej, choć daleko do satysfakcji (finansowej). A szpitale, będące podstawą skutecznej medycyny, są paskudnie ograbiane. Nie mają pieniędzy. Brakuje na wszystko. A może winna jest nie tylko zła organizacja, ale i grabieżcze metody zarządzania, łącznie z tzw. organami założycielskimi?
Na całym świecie ośrodki akademickie i szpitale kliniczne skupiają najlepszych praktyków i naukowców. Uczą nie tylko studentów, ale i tych, którzy mają już dyplomy i zdali LEP. Ale ich finansowanie woła o pomstę. Zobaczymy, co nowa władza nam zaproponuje. Wierzę, że i nasza korporacja będzie doceniona i włączy się do przemian w interesie własnym, ale głównie chorych.
Życzę więc sukcesów, wytrwałości i cierpliwości. Ü

Archiwum