25 kwietnia 2006

Geriatria tematem obrad Sejmowej Komisji Zdrowia

Z dr n. med. Marią PAWIŃSKĄ-PRONIEWSKĄ, konsultantem wojewódzkim w dziedzinie geriatrii na Mazowszu, rozmawia Małgorzata Skarbek

Nie mamy geriatrów!

Czy w naszym województwie jest wystarczająca liczba lekarzy geriatrów i placówek o profilu geriatrycznym?

Specjalistów w dziedzinie geriatrii mamy zaledwie 7. To o wiele za mało, jak na tak duże województwo. Uważam, że konsultant geriatra powinien być przynajmniej w każdym powiecie. Miasto stołeczne Warszawa, a nawet całe województwo mazowieckie nie mają ani jednego profilowego oddziału lub kliniki geriatrii. Nie ma ani jednej publicznej przychodni geriatrycznej, zatrudniającej geriatrę na pełnym etacie. Nieliczne, funkcjonujące w ubiegłych latach placówki – w wyniku przekształceń w ochronie zdrowia – upadły.
Ja sama z wielkim wysiłkiem stworzyłam na Grochowie specjalistyczną przychodnię o profilu geriatrycznym, na bazie Niepublicznego ZOZ Nucleus.
A przecież jesteśmy społeczeństwem starzejącym się i problemy zdrowotne ludzi starszych będą narastać. W skali kraju przekroczyliśmy 15% mieszkańców powyżej 65. roku życia, a to jest granica, od której liczy się starzejące się społeczeństwo. W Warszawie niektóre dzielnice, np. Żoliborz, Grochów, mają 30 i więcej proc. osób wiekowo starszych. Są też oczywiście nowe dzielnice, demograficznie znacznie młodsze. Nie zmienia to jednak ogólnej tendencji. Czas naszego życia się wydłuża. Każdy, kto dożyje sędziwego wieku, na pewno fizycznie się zestarzeje, zatem będzie miał więcej problemów ze zdrowiem. Powinniśmy myśleć w perspektywie wieloletniej o rozwoju geriatrii, jako dziedzinie całościowo zajmującej się zdrowiem osób starszych. Tymczasem temat ten pojawia się tylko doraźnie, najczęściej przy okazji wyborów parlamentarnych czy samorządowych, co 4 lata, i po kolejnych wyborach się kończy.
Z wielkim żalem stwierdzam, że wojewódzkie i powiatowe władze samorządowe nie mają woli rozwijania geriatrii, nawet stworzenia ośrodka stacjonarnego. O powołaniu kliniki geriatrii w strukturach Akademii Medycznej powinny decydować jej władze, a zapewne także Ministerstwo Zdrowia. W AM istnieje tylko Zakład Gerontologii, bez bazy łóżek klinicznych, i dalej w tym względzie nic się nie dzieje.
Kilka lat temu istniała klinika geriatrii na bazie Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego, przekształconego z Domu Opieki Społecznej w Henrykowie, przy ul. Mehoffera, prowadzona przez śp. prof. Wróblewskiego. Wtedy kilka osób,
w tym również ja, ukończyło specjalizację z geriatrii. Jednak w wyniku nieporozumień, po śmierci profesora, klinika została zlikwidowana.

Czy miasto stołeczne też nie jest zainteresowane utworzeniem placówek geriatrycznych?

Samorząd Warszawy nie jest zainteresowany problemem kompleksowego leczenia ludzi starszych. Dwa lata temu przygotowałam i złożyłam w Biurze Polityki Zdrowotnej program rozwoju geriatrii. Program miał wejść pod obrady Rady Warszawy, planowano dyskusję nad pozyskaniem funduszy i lokalizacją. Proponowałam zlokalizowanie oddziału geriatrycznego w Szpitalach Miejskich: Wolskim lub Bielańskim. Te szpitale byłyby dobrym miejscem do stworzenia oddziału, a potem jego akredytacji do kształcenia specjalistów. Są one wieloprofilowe, a oddział geriatryczny musi korzystać z pomocy psychologa, rehabilitanta, niekiedy konsultanta psychiatry, ze względu na liczne zespoły psychoorganiczne i zaburzenia zachowania. Placówka,
w której występują ostre stany geriatryczne: niewydolność mózgowa, układu krążenia czy ostra niewydolność oddechowa, musi mieć bazę laboratoryjno-diagnostyczno-leczniczą z oddziałami OIOM i OIOK na miejscu. Obie wytypowane placówki mają takie zaplecze diagnostyczne. Niestety, od czasu złożenia programu nic się nie wydarzyło.

Czy kształcimy na Mazowszu nowych specjalistów geriatrów?

Kształcenie nowych geriatrów to jeszcze większy problem. Ponieważ w naszym województwie brakuje placówek mających akredytację w dziedzinie kształcenia geriatrów, ani jeden młody lekarz nie robi takiej specjalizacji.
W wykazach specjalizacyjnych Mazowieckiego Centrum Zdrowia Publicznego w rubryce: geriatria figuruje 0. Już rysuje się luka pokoleniowa. Jeżeli sytuacja się nie zmieni, za kilka lat będziemy mieli dramat. Mówię o tym na zebraniach konsultantów wojewódzkich Mazowsza, ale nie spotykam się
z odzewem.
Zgłaszają się do mnie lekarze ze specjalizacją neurologiczną, internistyczną, nawet psychiatra, którzy chcieliby się dalej specjalizować – właśnie z geriatrii. Ale nie mają gdzie, a do odległych miast (np. Krakowa czy Białegostoku) jeździć nie są w stanie. Jedna z koleżanek pracuje w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym. Ma przygotowanie internistyczne i geriatryczne, ale brakuje struktury organizacyjnej, w której mogłaby rozwijać swoje umiejętności zawodowe. Nie tylko ona, w województwie kilka osób stara się uzyskać dla swoich placówek statut poradni geriatrycznej i kontrakt na takie świadczenia z NFZ. Na razie bez efektu.

Mamy tak mało geriatrów, a jednak ludzie starsi się leczą. Czy wobec tego ta specjalizacja jest potrzebna?

Fakt, że się leczą, nie znaczy wcale, że leczą się dobrze. Obecnie osoby starsze są zwykle pod opieką wielu lekarzy: od rodzinnego poprzez kardiologa, neurologa, reumatologa, ortopedę, diabetologa, rehabilitanta, laryngologa, okulistę i często psychiatrę. Nie konsultują się ze sobą, każdy dokłada własne leki – normą leczniczą jest to, że starszy człowiek przyjmuje od 7 do 22 leków dziennie. Trzeba mieć bardzo dobre zdrowie, żeby taką polipragmazję farmakologiczną dobrze tolerować, nie wspominając o kosztach leków, na które większości osób starszych po prostu nie stać.
Nawet w domach pomocy społecznej
i zakładach opiekuńczo-leczniczych,
w których przeważają ludzie starsi, nie ma wypracowanego systemu opieki geriatrycznej. Nie ma geriatrów, którzy mogliby świadczenia medyczne innych specjalistów konsultować.
Rozmawiałam z gronem dyrektorów domów opieki społecznej i przedstawiłam im propozycję nieodpłatnych konsultacji w ramach mojego kontraktu z NFZ, który udało mi się wynegocjować po kilku latach starań. Poza kilkoma wyjątkami, dyrektorzy nie przyjęli mojej propozycji, co najlepiej świadczy o ich kompetencjach w tym względzie. Jeżdżę obecnie do 5 zakładów. Praca z lekarzami pierwszego kontaktu w tych domach układa się bardzo dobrze. Gdy zorientowali się, że nie jestem konkurencją, lecz służę pomocą, przeszliśmy na stosunki koleżeńskie. Dzieje się to z zyskiem dla pacjentów. Uporządkowaliśmy wspólnie metody leczenia, likwidując bezsensowną polipragmazję. Ale w innych placówkach te rzeczy są nieuregulowane. W szczególności dotyczy to ośrodków prywatnych, do których nie ma nawet dostępu, gdzie brakuje kontroli merytorycznej, co stwarza poważne zagrożenia dla zdrowia przebywających tam pensjonariuszy. Jakkolwiek pięknie nazywają się tego rodzaju ośrodki, to są one najczęściej negatywnymi bohaterami reportaży telewizyjnych.
W niektórych ZOL-ach nie ma nawet stałej opieki lekarskiej, która jest niezbędna. Ludzi starszych nie można leczyć bez przygotowania. Ich potrzeby zdrowotne są u nas lekceważone. W 1999 r. obchodziliśmy Międzynarodowy Rok Seniora, ale nie przyniósł żadnych korzyści osobom starszym, poza szumem medialnym. To, co dzieje się w geriatrii, jest niesłychanie smutne i deprymujące. Nie ma woli politycznej, żeby rzetelnie zająć się narastającym problemem zdrowotnym osób starszych, a żaden z decydentów nie przyjmuje do wiadomości faktu, że ponad 60% usługobiorców medycznych to pacjenci powyżej 60. roku życia. Politycy różnych opcji zapewne głęboko wierzą, że zawsze będą młodzi, piękni i bogaci. Przynajmniej co do pierwszego terminu, zapewniam solennie, że jeżeli dożyją (czego życzę), to z pewnością się zestarzeją i wtedy zderzą się z tym problemem. Problemem, który narasta. Ü

Posiedzenie Sejmowej Komisji Zdrowia 9 marca br. poświęcone było organizacji opieki długoterminowej w zakładach opiekuńczo-leczniczych i opiekuńczo-pielęgnacyjnych. Omówiono sytuację demograficzną i zdrowotną.
Podnoszono kwestię rozdzielenia dwóch rodzajów opieki: długoterminowej (placówki opiekuńczo-lecznicze) i paliatywnej (hospicja) oraz odrębnego ich finansowania. Zaproszeni goście krytycznie oceniali obecną politykę zdrowotną
w zakresie geriatrii, medycyny paliatywnej i opieki hospicyjnej.
Mówili m.in.:

Prof. Tomasz Grodzicki,
krajowy konsultant ds. geriatrii
:
Polityka NFZ nie zachęca do rozwijania geriatrii, a tym bardziej do tworzenia nowych oddziałów geriatrycznych i poradni. Fakt, że 33 proc. ogółu leczących się to pacjenci po 65. roku życia, w żaden sposób nie wpływa na politykę Funduszu, niezależnie od tego, kto nim kieruje. Nie podejmuje się działań mających na celu skrócenie pobytu chorych w ośrodkach geriatrycznych. W polityce Ministerstwa Zdrowia nie ma także żadnych zachęt dla młodych lekarzy, aby podejmowali specjalizację z geriatrii.

Prof. Jacek Łuczak,
prezes Polskiego Towarzystwa Opieki Paliatywnej
:
Opieka paliatywna i hospicyjna w Polsce ma dopiero 30 lat, ale w dwóch pierwszych dziesięcioleciach zrobiono w tej dziedzinie bardzo wiele. Mamy 500 placówek tego typu opieki, m.in. doskonałe hospicja dziecięce z opracowanymi standardami, które są wzorem dla innych krajów. Jesteśmy, obok Wielkiej Brytanii, jedynym krajem, który przyjął, że medycyna paliatywna jest odrębną dziedziną i wymaga odrębnego finansowania. Od 1993 r. istnieje Krajowa Rada Opieki Paliatywnej i Hospicyjnej. Ale od kilku lat zainteresowanie Ministerstwa Zdrowia i NFZ tym problemem maleje. W żadnej z tych instytucji nie ma kompetentnej osoby zajmującej się problemami geriatrii. Na dzisiejsze posiedzenie Komisji Zdrowia nie zaproszono przedstawicieli tak zasłużonych organizacji, jak Ogólnopolski Ruch Hospicyjny i Caritas Polska.
Obecnie nasze dokonania są lepiej znane w Europie niż w tych instytucjach, które popełniają błędy merytoryczne nawet przy klasyfikowaniu placówek zajmujących się opieką geriatryczną. Spada także finansowanie opieki hospicyjnej i paliatywnej przez NFZ. 5 lat temu w stacjonarnej opiece hospicyjnej płacono dziennie 160 zł za dziecko, obecnie – 130 zł.
Jestem konsultantem opieki paliatywnej w kilkunastu krajach, m.in. w Serbii. Odnoszę wrażenie, że tam dział ochrony zdrowia rozwija się szybciej niż
w Polsce. Problemy te dotyczą ok. 280 tys. przewlekle i terminalnie chorych.
W ostatnich latach powstało 100 nowych oddziałów opieki długoterminowej, ale nadal jest to bardzo mało w porównaniu z innymi krajami europejskimi. Dobrze zorganizowana opieka domowa częściowo rozwiązuje problem braku miejsc stacjonarnych. W tym kierunku należałoby rozwijać działania. A przecież istniał już program rozwoju opieki długoterminowej, finansowany z funduszy Banku Światowego. Dlaczego nie jest kontynuowany? Być może odbiorcy tej opieki nie mają głosu i stąd ich potrzeby nie są dostrzegane.

Andrzej Włodarczyk
,
przewodniczący ORL
w Warszawie
:
Obecny stan ochrony zdrowia jest skutkiem nie tylko braku polityki zdrowotnej, ale też zbyt małych nakładów na ochronę zdrowia. Jeżeli mamy zwiększyć środki na ochronę długoterminową, to musimy je zabrać innym działom. Komu: chirurgom? pediatrom? Samorząd lekarski nieustannie przypomina, że bezpieczeństwo zdrowotne obywateli powinno być priorytetem państwa. Powinniśmy przeznaczać minimum
6 proc. PKB na ochronę zdrowia (tyle zresztą obiecywali przedstawiciele obecnie rządzących w wyborach do Sejmu). Inna sprawa: obowiązujące przepisy zakładają nierówność podmiotów – pacjent w zakładzie opieki długoterminowej płaci za wyżywienie, a w szpitalu – nie. Trzeba je zmienić. Ü

oprac. mkr

Archiwum