9 maja 2006

Bez znieczulenia

Sposób, w jaki minister Religa i jego współpracownicy przedstawiają sprawę koszyka świadczeń gwarantowanych, nieodparcie nasuwa skojarzenia ze średniowiecznymi opowieściami o poszukiwaniu świętego Graala – legendarnego kielicha, z którego Jezus Chrystus odprawiał eucharystię podczas Ostatniej Wieczerzy. Poszukiwania świętego Graala są też obecne w całkiem współczesnym światowym bestsellerze Dana Browna pt. „Kod Leonarda da Vinci”.
Skąd skojarzenie sprawy koszyka z legendami o świętym Graalu? Ano stąd, że w zaproponowanym kształcie projekt tego koszyka jest niemożliwy do zrealizowania w ciągu półtora roku i w związku z tym praca nad nim przypomina poszukiwanie zaginionego kielicha.
Ustalenie koszyka świadczeń gwarantowanych – wg kierownictwa Ministerstwa Zdrowia – ma być fundamentem budowy nowego systemu opieki zdrowotnej. Bez koszyka nowy system powstać nie może. Dlatego znalazł się wśród priorytetów działań ministra. Koszyk ma być wykazem świadczeń gwarantowanych przez państwo. Koszty świadczeń, które się w nim nie znajdą, będą musiały być w pełni pokrywane przez pacjenta. Projekt koszyka ma być skierowany pod obrady Rady Ministrów w połowie przyszłego roku. Tyle deklaracji.
Jednak do dzisiaj nie poznaliśmy kryteriów, według których koszyk ma być tworzony. Nie wiemy, jak ma wyglądać proces oceny poszczególnych procedur i kto ma w nim uczestniczyć. A chodzi przecież o tysiące procedur we wszystkich dziedzinach medycyny. To zadanie jest niemożliwe do wykonania. Przynajmniej przy takim podejściu i w tak krótkim czasie.
Wiadomo, że sprawa nie jest łatwa. Nie tylko w zakresie tworzenia wykazu. Kryteria podejmowania decyzji w sprawie włączenia czy wyłączenia danej procedury z finansowania publicznego nie mogą bowiem być zamknięte czy jednoznaczne. Zawsze będzie istniała potrzeba oceny lekarza. Żadna lista wytycznych czy protokołów procedur medycznych nie może określić każdego możliwego przypadku. Dlatego konieczne jest wprowadzenie również innych czynników wpływających na zachowania, np. częściowego współpłacenia.
Zmiany należy wprowadzać etapowo. W pierwszym etapie za pakiet świadczeń gwarantowanych najlepiej uznać stan obecny, czyli to, co dzisiaj finansuje NFZ, i do czego pacjenci i lekarze już się przyzwyczaili. Kolejne etapy to wprowadzanie nowych, zazwyczaj kosztownych technologii. W każdym przypadku decyzja ministra powinna być poprzedzona merytoryczną oceną zgodną z przyjętymi kryteriami. Ocena ta powinna być zadaniem Agencji Oceny Technologii Medycznych. W taki sposób pakiet gwarantowany mógłby być powiększany. W analogiczny sposób można stopniowo wydłużać już istniejącą listę świadczeń, które nie są finansowane przez NFZ, tzw. koszyk negatywny. Na początku można by poddawać ocenie nie więcej niż kilkanaście procedur rocznie.
Przygotowanie proponowanego przez ministerstwo koszyka w ciągu półtora roku jest nierealne. Trzeba więc zmienić kierunek planowanych prac. Tak, żeby były możliwe do wykonania i przyniosły spodziewane korzyści. Ü

Marek BALICKI

Archiwum