23 lipca 2006

Zdaniem konsultanta: dermatologia

Mało nas…

Z prof. dr hab. med. Marią BŁASZCZYK-KOSTANECKĄ, konsultantem wojewódzkim w dziedzinie dermatologii na Mazowszu, rozmawia Małgorzata Skarbek

Czy, zdaniem pani profesor, mamy w województwie mazowieckim dostateczną liczbę dermatologów?
Dermatologów zatrudnionych
w naszym województwie jest wystarczająco dużo, ale są inne problemy z tym związane. Przede wszystkim są oni bardzo nieregularnie rozmieszczeni. Poza tym znaczna część praktykujących dermatologów ma tylko I stopień specjalizacji i nie podjęło próby zrobienia
II stopnia. Przyczyny mogą być różne: albo własne problemy życiowe albo trudności z oddelegowaniem na kursy, staże itp. Z tego punktu widzenia opieka dermatologiczna nie jest dostateczna. W wielkich miastach jest ona oczywiście najlepsza. Są jednak mniejsze miejscowości, w których działają wyłącznie gabinety prywatne i brakuje publicznej opieki specjalistycznej.
Przy poprzednim układzie administracyjnym i istnieniu wojewódzkich poradni dermatologicznych informacja na temat sieci placówek i liczby pracujących w nich lekarzy była pełna.
Zatem i rozeznanie, gdzie są niedobory kadry, było lepsze. Obecnie informacje z urzędu wojewódzkiego nie są pełne i aktualne. Konsultanci wojewódzcy zdani są na własne siły w zbieraniu tych danych. Województwo mamy rozległe, a placówki nie mają obowiązku powiadamiania nas o otwarciu czy likwidacji jakiejś poradni lub gabinetu. Również NFZ niechętnie udziela informacji, zasłaniając się tajemnicą służbową, choć ja nie pytam o wysokość kontraktu i liczbę porad, lecz jedynie o placówki i zatrudnionych w nich lekarzy. Konsultanci
z innych województw skarżą się na te same trudności, jest to więc jakiś niedowład organizacyjny. Wojewódzkie Centrum Zdrowia Publicznego dysponuje pewnymi informacjami, ale zwykle otrzymuje je
z dużym opóźnieniem.

Czy podobnie jest z oddziałami
i poradniami dermatologicznymi?
W ostatnim czasie zlikwidowano dwa dermatologiczne oddziały szpitalne, w Grójcu i Żyrardowie. Nie jest to duża strata, ale ja jako konsultant nie zostałam o ich zamknięciu powiadomiona. Także łóżka dermatologiczne w Ostrołęce zostały zlikwidowane.
O tego typu zmianach dowiaduję się zazwyczaj od pacjentów, którzy przyjeżdżają do naszej kliniki z informacją, że już nie mogą się leczyć w swoim mieście, bo zamknięto oddział.
W strukturach powiatowych są osoby odpowiedzialne za zdrowie publiczne, ale współpraca z nimi jest trudna, bo nie są zobowiązane do przekazywania danych.
Mamy oddziały dermatologiczne
w Radomiu, Płocku, Ciechanowie, ponadto Wojewódzki Szpital Dermatologiczny na Lesznie i Klinikę AM przy Koszykowej w Warszawie. Również szpitale służb mundurowych (MON i MSWiA) prowadzą dermatologię. Współpraca merytoryczna
z oddziałami dermatologicznymi układa się dobrze. Od lat kierują
do kliniki pacjentów na konsultację, organizują wizytacje i spotkania
z lekarzami na swoim terenie.
Na spotkania te dermatolodzy przyjeżdżają z własnej woli.
Natomiast kontakt z poradniami jest trudny. Dlatego o liczbie i rozmieszczeniu poradni dermatologicznych mogę powiedzieć tylko w ten sposób: z żadnego powiatu, poza ostrołęckim, nie mam sygnałów, aby w którymś były trudności
z dostaniem się do dermatologa.
W Ostrołęce też działała poradnia, ale pracujące w niej trzy lekarki
w tym samym czasie poszły na urlopy macierzyńskie.
Jak obecnie przebiega kształcenie specjalizacyjne?
Akredytację na Mazowszu mają dwa ośrodki cywilne – Szpital Dermatologiczny na Lesznie i klinika przy Koszykowej – oraz dwie placówki „mundurowe”. Ośrodkami akredytowanymi do kształcenia w dermatologii są
w zasadzie tylko kliniki. Szpital Dermatologiczny św. Łazarza dostał uprawnienia dlatego, że pracuje
w nim samodzielny pracownik naukowy, doc. dr Ewa Maciejowska.
Mamy tylko 3 rezydentury, a więc bardzo mało. Jeżeli chcemy mieć kadrę wysoko kwalifikowanych specjalistów, to liczba rezydentur powinna zdecydowanie wzrosnąć. W inny sposób bardzo trudno się szkolić.
Dyrektorzy nie chcą oddelegowywać pracowników na 5 lat specjalizacji
do ośrodków mających akredytację. Dzieje się tak nawet wtedy, gdy zagraża przerwanie ciągłości pracy placówki. Tak jest np. w Radomiu, gdzie znaczna część kadry pójdzie wkrótce na emeryturę, a nie ma następców.
Na własną rękę młodzi lekarze też nie mogą podejmować kształcenia, bo ich na to nie stać. Natomiast rezydent jest pełnowymiarowym pracownikiem,
a płaci mu Ministerstwo Zdrowia. Kilku lekarzy robi specjalizację w ten sposób, że mają część etatu w naszej klinice, część w swoim macierzystym szpitalu
i godzą pracę w dwóch miejscach
z kształceniem. W Szpitalu na Lesznie grupa lekarzy z pierwszym stopniem robi drugi na zasadzie oddelegowania. Pozwalają na to przepisy dotyczące kształcenia specjalizacyjnego.

Jaki jest poziom kształcenia?
Dobrze oceniam wprowadzenie egzaminów testowych. Ogólnopolski egzamin testowy jest bardzo dobrym elementem kształcenia, dlatego że je ujednolica. Forma egzaminu ustnego ma plusy i minusy. Daje komisji możliwość oceny lekarza jako człowieka, jego kontaktu z pacjentem, ale test pozwala wyeliminować osoby źle przygotowane merytorycznie. Ü

Archiwum