2 listopada 2006

Na marginesie – Zapomniana rocznica

Obchodzimy kolejne okrągłe rocznice wydarzeń ważnych dla wielu pokoleń Polaków. Ale w tym roku prawie niezauważona, przytłumiona w mediach wspomnieniami października na Węgrzech, minęła 50. rocznica polskiego października.

Być może nie na czasie jest przypominać chwile wiary i nadziei, które prawie natychmiast przemieniły się w długie lata rozczarowań, ale ponieważ historia jest nauczycielką życia, uważam, że trzeba je pamiętać.

Mam prawo wrócić wspomnieniami do 24 października 1956 r., na plac przed Pałacem Kultury w Warszawie, bo – jak niedawno się dowiedziałam – też wtedy tam byłam. Moja mama, porwana entuzjazmem, tak jak wielotysięczny tłum skandujący w nadziei prawdziwej wolności: Wiesław, Wiesław, trzymając niemowlę na rękach, płakała ze wzruszenia.

Wspominając tamte dni, profesorowie Wojciech Noszczyk i Tadeusz Tołłoczko nie przyznają się do wzruszenia, ale mówią o entuzjazmie i wielkiej, choć krótkotrwałej, nadziei.

Profesor Tołłoczko był wtedy w wojsku. Jak zwykle – i na tę okoliczność – ma anegdotę: Pamięta zorganizowany przez dowództwo jednostki wiec poparcia dla VIII Plenum KC PZPR („plenum odnowy”). I pamięta jednego z dowódców, który – mówiąc z niepolskim akcentem – przekonywał wtedy: Toż ja taki sam Polak, jak i wy. (…) Nu, każdy gdzieś urodzić się musi…

Profesor Noszczyk mówi: – Pamiętam, jak w oczekiwaniu czegoś niezwykłego, wraz z grupą studentów trzeciego roku, stałem w tym miejscu, gdzie tzw. patyk, kamienny słup, wskazywał centrum Warszawy.
Przez kilkadziesiąt lat właśnie ów „patyk” pozostawał dla nas symbolem wyjścia w świat, do którego stolic odległości odmierzał. Na ten świat czekaliśmy do 1989 roku.

Ewa Gwiazdowicz

Archiwum