15 września 2008

Wskaźniki zdrowia

Analiza wskaźników zdrowia społeczeństw krajów rozwiniętych –
dane z Zakładu Zdrowia Publicznego Warszawskiego Uniwersytetu
Medycznego, kierowanego przez prof. dr. hab. Janusza Ślusarczyka
odstawie danych, zawartych głównie w raportach Światowej Organizacji Zdrowia,
dokonano analizy niektórych wskaźników zdrowia ludności krajów regionu europejskiego (bez państw byłego ZSRR leżących za Uralem i państw Europy liczących mniej niż milion mieszkańców), a także sześciu najzamożniejszych państw pozaeuropejskich.

Porównano średnią długość życia, prawdopodobieństwo zgonu między 15. a 59. rokiem życia, odrębnie dla mężczyzn i kobiet, oraz umieralność niemowląt dla obu płci łącznie. Na podstawie tych danych podzielono badane kraje na klasy, według arbitralnie dobranych kryteriów.

Do „superekstraklasy” zaliczono kraje, w których średnia długość życia mężczyzn wynosiła co najmniej 77 lat, kobiet – 81, suma wskaźników umieralności obu płci nie przekraczała 150, przy czym dla mężczyzn wskaźnik ten nie był wyższy niż 100, zaś dla kobiet – niż 60, a umieralności niemowląt – niż 5. W tej „superekstraklasie” znalazły się:

Jeszcze w „ekstraklasie”, ale już nie „super-” umieściliśmy siedem państw, w których pojedyncze parametry nie spełniały warunków pierwszej dziesiątki.

W „pierwszej lidze” znalazły się kraje, w których średnia długość życia nie jest niższa od 75 i 80 lat, suma wskaźników umieralności w wieku 15-59 lat nie przekracza 200, zaś wskaźnik umieralności niemowląt – 6. Są to:

Kolejną grupą, której parametry zdrowotne można określić jako dostateczne, stanowią:

I na koniec grupa o parametrach, których nie można uznać za zadowalające – czy to z powodu zbyt wysokiej umieralności niemowląt, czy też zbyt dużej umieralności w wieku 15-59 lat. Grupę tę stanowi pięć krajów:

Z pozostałych krajów – Turcja, Albania, Azerbejdżan, Gruzja i Węgry mogą chyba przed rokiem 2012 osiągnąć wartości wskaźników zbliżone do prezentowanej wyżej grupy. W nieco dalszym horyzoncie czasowym można też widzieć takie szanse dla Armenii, Mołdawii, Bułgarii i Rumunii. Natomiast państwa bałtyckie, postradzieckie republiki azjatyckie, a także Rosja i Ukraina mają wskaźniki wręcz katastrofalne. Przeciętna długość życia mężczyzn na Ukrainie wynosi 61 lat, a w Rosji 59; kobiet odpowiednio:
73 i 72; umieralność niemowląt: 11 i 13 na tysiąc urodzeń żywych; zgony między 15. a 60. rokiem życia na Ukrainie to: 403 (M) i 150 (K), w Rosji zaś: 470 (M) i 173 (K).

Zamieszczone obok tablic ze wskaźnikami ilustrującymi zdrowotność mieszkańców badanych krajów wskaźniki ekonomiczne (PKB i wydatki na ochronę zdrowia) dowodzą, że ani poziom ogólnego dobrobytu, ani rozmiary wydatków na zdrowie nie mają bezpośredniego przełożenia na tegoż zdrowia powszechnie stosowane mierniki.

Mylne byłoby przypuszczenie, że na zdrowie obywateli ma wpływ liczba lekarzy.
Ponad 35 lekarzy, a nawet 40 na 10 tysięcy mieszkańców jest w Belgii, Estonii, we Włoszech, w Grecji, Rosji, na Litwie oraz w Izraelu. Najmniej – poniżej 20 na 10 tysięcy – mamy w Singapurze, Korei i Japonii. Poniżej poziomu Polski są także: Kanada, Słowenia, Wielka Brytania, Nowa Zelandia i Chorwacja. Już łatwiej byłoby dostrzec związek zdrowotności z liczbą pielęgniarek: z krajów zakwalifikowanych przez nas do „ekstraklasy” tylko Włochy mają ich mniej niż 90 na 10 tys. mieszkańców.

Uwagę zwraca zdumiewająco niska pozycja Stanów Zjednoczonych, mających najwyższy poziom PKB, jak i wydatków na ochronę zdrowia. Nasuwają się tu dwie tego przyczyny: pierwszą jest zasadniczo „niepubliczny” charakter systemu opieki zdrowotnej, którego niedoskonałości nie poprawiają publiczne „protezy”: Medicaid i Medicare. Druga – współodpowiedzialna pewnie – to brak równości w dostępie do świadczeń. Średni czas trwania życia
w USA dla mieszkańców pochodzenia azjatyckiego wynosi: 81 lat (M) i 87 (K), dla Latynosów: 77 (M) i 84 (K), dla białych: 75 (M) i 82 (K), dla Indian: 73 (M) i 80 (K), zaś dla Afroamerykanów tylko: 65 (M)
i 78 (K). Wiąże się to z pewnością z poziomem dochodów rocznych na gospodarstwo domowe (60 tys. USD – Azjaci, 54, 8 – biali, 34,2 – Latynosi, 33,5 – Murzyni), z odsetkiem osób poniżej linii ubóstwa (10,0% – Azjaci, 10,3% – biali, 21,8% – Latynosi, 23,9% – Murzyni). Jeszcze większe nierówności widoczne są w poziomie wykształcenia.

Średnie wydatki na zdrowie w 14 analizowanych krajach Unii Europejskiej wynoszą: 2460 USD, czyli 40% wydatków amerykańskich – a rezultaty są nieporównywalnie lepsze. Czy wiąże się to z faktem, iż współczynnik Giniego, stanowiący niedoskonałą, ale powszechnie stosowaną miarę nierówności, jest w 11 krajach „starej” Unii niższy od 30, gdy w USA przekracza 40? Goodman, Musgrove
i Herrick przytaczają wiele danych, świadczących o dużym marnotrawstwie środków wydatkowanych na ochronę zdrowia – w interesach korporacji zawodów medycznych.

Duży problem dotyczy naszego kraju. W Polsce od roku 1970 do1990 liczba lekarzy wzrosła o 34 tys. (79%), pielęgniarek o 110 tys. (110%), łóżek szpitalnych
o 40 tys. (30%). Natomiast wskaźniki umieralności mężczyzn w tym okresie nieustannie wzrastały.

Obserwujemy tu znaczny spadek w pierwszych 15 latach transformacji i od 3 lat zahamowanie poprawy wskaźników. Wskaźniki umieralności do 34. roku życia cały czas malały, w starszych grupach wiekowych do roku 1990 wahały się nieznacznie; po tym roku znacznie się obniżyły – ale i tu od 3 lat dla wieku powyżej 45 lat minimalnie rosną.

Trudno jednoznacznie ustalić, co powodowało i powoduje nadal zmiany wskaźników zdrowia. Należy jednak pamiętać o dwóch istotnych czynnikach kształtujących zdrowie społeczeństw: zamożności i poziomie wykształcenia.

W Polsce nie ma poważnych badań dotyczących ubóstwa. Jeżeli w „Diagnozie Społecznej 2007 r.” czytamy, że „minimum egzystencji stanowiące granice ubóstwa dla jednoosobowych gospodarstw domowych wynosi 376 zł” – wystarczy to zestawić z publikowanymi
w „Roczniku Statystycznym GUS 2007 r.” przeciętnymi miesięcznymi wydatkami gospodarstw domowych, aby stwierdzić, że to czysta fantazja, choć „uwiarygodniona” tytułami autora i jego „ekspertów”.
Bezspornym faktem jest też to, że matkom z wykształceniem zasadniczym zawodowym umiera o 50%, a z podstawowym nawet o 100% więcej niemowląt, niż tym, które mają wykształcenie co najmniej policealne. Podobnie jest w rodzinach wielodzietnych. Na tysiąc urodzeń pierwszego lub drugiego dziecka umiera ich pięcioro, przy trzecim jest to dziewięć zgonów na tysiąc porodów, ale przy czwartym i każdym kolejnym – piętnaście.

W początku lat 70. badania Kondrata przyniosły podobne wyniki, które jednak zostały utajnione przez ówczesne władze, ponieważ pracownicom fizycznym „nie powinno” umierać więcej dzieci, niż umysłowym… Niestety, w ciągu ośmiu lat od wydania Dyrektywy Komisji i Rady Europy 1497/2000 nie pomyślano o dostosowaniu polskiej statystyki i sprawozdawczości do jej wymogów.
Do chwili, w której to nastąpi, trudno będzie dokonać bardziej precyzyjnej analizy.

Piotr KRASUCKI, Marta DĄBROWSKA-BENDER, Magdalena MILEWSKA

Dr n. med. Piotr Krasucki – emerytowany adiunkt AM w Warszawie
Marta Dąbrowska-Bender
i Magdalena Milewska – absolwentki zdrowia publicznego, obecnie na studiach doktoranckich WUM

Archiwum