19 listopada 2009

Święty spokój

Początek jesieni był dla Ministerstwa Zdrowia okresem dawno wyczekiwanego wytchnienia. Ponieważ CBA chwilowo przerzuciło swoje siły na odcinek gier hazardowych, sprzedaży stoczni, emablowania blondynek i podsłuchiwania rozmów na cmentarzach – ochrona zdrowia pozostała wyraźnie opuszczona przez media. Nikt nie gonił po korytarzach ministerstwa z kamerą, nikt z kierownictwa resortu nie musiał tłumaczyć się przed opinią publiczną. To musiała być duża ulga dla pani minister, która w okresie gaszenia niedawnych pożarów wyznała na jednym ze spotkań z dziennikarzami, iż marzy o tym, by otwierając rano gazetę, nie natrafić na żadną aferę związaną ze służbą zdrowia. Te pragnienia właśnie się spełniły!
Ewa Kopacz mogła więc spokojnie odebrać nagrodę Europejskiej Sieci ds. Przeciwdziałania Oszustwom i Korupcji w Ochronie Zdrowia, cieszyć się z wyróżnienia przyznanego przez „Rynek Zdrowia” za wprowadzenie koszyka świadczeń gwarantowanych, napomnieć dyrektorów szpitali i konsultantów, by zapobiegali – jak to ładnie określono w komunikacie – „turystyce medycznej wśród lekarzy, sponsorowanej przez firmy farmaceutyczne”, czy wreszcie rozstrzygnąć konkurs na stanowisko Rzecznika Praw Pacjenta. Wybrałem te zajęcia z wypełnionego po brzegi kalendarza pani minister tendencyjnie, bo czytelnicy „Pulsu” z pewnością sądzą, że kierownictwo resortu nie robi nic innego, tylko reformuje system, szuka sposobów na znalezienie pieniędzy na podwyżkę pensji lekarzy i pielęgniarek, kontroluje pracę NFZ i nie nadąża z ogłaszaniem nowych list refundacyjnych. To przecież widzicie państwo na co dzień w swojej pracy, ale musicie wiedzieć, że zarządzanie ochroną zdrowia jest tylko wycinkiem z ogromu innych zadań, które są w ministerstwie do wykonania. Nie dziwię się, że sprawy aferalne (które mógłby wyśledzić jakiś szeryf z CBA) lub pisanie wyjaśnień do mediów wprowadzają do rutynowych obowiązków sporo zamieszania. Chyba jednak dobrze, że pan prezydent w ubiegłym roku zlitował się nad naszym przeciążonym resortem i wyrzucił do kosza niemal cały urobek legislacyjny, bo trzeba byłoby go teraz wprowadzać w życie. I o świętym spokoju można by więc znów tylko pomarzyć.
Rozpoczął się trzeci rok rządu Donalda Tuska i ze złożonych w kampanii wyborczej obietnic sporo jeszcze pozostało do zrealizowania. Letarg, jaki zapadł przy ulicy Miodowej, trochę psuje dobry humor, że to dopiero połowa kadencji. Za chwilę okaże się, że w roku wyborów prezydenckich nie czas na przeprowadzanie jakichkolwiek reform. Wizje pozostaną wizjami, a problemy pacjentów i lekarzy – też pozostaną. Nihil novi.

Paweł Walewski
Autor jest publicystą „Polityki”

Archiwum