11 grudnia 2009

Język nasz giętki – Wyrazy mylone, czyli paronimy

Któż z nas nie zna słynnego zdania: Niech pan mi nie podważa terytorium, za pomocą którego pewna urzędniczka broniła swojego autorytetu. Ta pomyłka jest tak widoczna, że budzi uśmiech, ale inne mogą być trudne do zauważenia. Na przykład odróżnienie wyrazów instruktaż i instruktarz wielu ludziom sprawia trudność, ponieważ ten drugi jest rzadko używany. Można nawet sądzić, że chodzi o jakiś błąd ortograficzny. Tymczasem błędu może tu nie być. Instruktaż to „pouczanie”, a instruktarz to „książka zawierająca pouczenia”. Błąd pojawi się dopiero wtedy, kiedy naprawdę się pomylimy i napiszemy: *Lekarz udzielił pacjentowi instruktarzu albo *Otworzył instruktaż i przeczytał paragraf trzeci.
Kiedy w 1982 r. wybuchła wojna argentyńsko-brytyjska, znany korespondent donosił o *walkach o suwerenność nad Falklandami-Malwinami, a cała dziennikarska Polska powtarzała to za nim jak po pani matce pacierz. Jednemu pomyliła się suwerenność z supremacją, a wszyscy bezkrytycznie powielali. Nawet nie zajrzeli do słownika. Zapomnieli, że wyraz suwerenność, kiedy został przejęty z języka francuskiego, zmienił znaczenie, i to dość wyraźnie, z „panowanie nad kimś, czymś” na „samodzielność, niezależność”.
Takich niespodzianek w polszczyźnie jest mnóstwo. Przypomnijmy sobie jako anegdotę błąd popełniony w 1989 roku przez premiera Tadeusza Mazowieckiego, kiedy to w geście zwycięstwa uniósł dwa palce do góry i oświadczył Narodowi, że następnie przystąpi do *formułowania rządu, mimo że powinien był przystąpić do formowania. Emocje były wtedy w zenicie, a że znamy pióro i piękny język premiera, redaktora naczelnego czasopisma kulturalnego „Więź”, darowaliśmy mu ten lapsus i w napięciu wysłuchaliśmy, co ma do powiedzenia o sformułowanym przez siebie programie.
Pewien profesor, który mówi o sobie, że woli używać angielskiego niż polskiego, zapomniał jak mówimy o kradzieży tekstu i użył słowa *plagiaryzm, skopiowanego, a jakże, z angielskiego plagarism, mimo że od dawna mamy mocno polski plagiat. Skutek był taki, że idea walki z plagiatami w nauce w pewnym momencie znalazła się w kryzysie, bo nie wiadomo było, czy uczeni mówią o tym samym, czy jednak o czymś innym, i to nad wyraz tajemniczym.
Ponieważ mylenie wyrazów jest dość częste, powstał „Słownik paronimów, czyli wyrazów mylonych” pod redakcją M. Kity i E. Polańskiego (PWN, 2004). Warto go mieć i dla relaksu czasem do niego zajrzeć. Zauważymy, że mylenie wyrazów może się dokonywać na różne sposoby. Raz jest to gruntowne mylenie znaczeń (np. cezura zamiast cenzura lub odwrotnie; hematokryt – hemoglobina), kiedy indziej znaczeń podobnych (np. technika – technologia, ewangelik – ewangelista, wuj – stryj) albo nawet budowy, gdy autor ma na myśli konkretne znaczenie i wie o nim wszystko, ale nie pamięta pisowni wyrazu (gryps – greps, grys – gres, grand – grant).

http://www.lpj.pl

Archiwum