22 października 2010

Wspaniali i niezapomniani cz. II

W ciągu ostatnich kilku lat ukazało się w „Pulsie” wiele tekstów, których tematem przewodnim było życie lekarzy. Zebrane były w rozmaite cykle, z których „Sagi rodzinne”, oparte na kanwie zakorzenionej w lekarskich rodzinach tradycji powołania, były najdłużej kontynuowane; wciąż cykl ten nie jest zamknięty. Wszystkie one mają wspólny mianownik i aspirację – zachowania od zapomnienia wydarzeń i postaw, będących podstawą etyki zawodu lekarza. Na tle trudnych sytuacji politycznych i zawiłości dziejów ukazujemy losy jednostek i ich zmagania, dające świadectwo wspaniałości lekarskiego stanu i wskazówki, jak nawet w najtrudniejszej rzeczywistości można być aktywnym i zachować godność. Także tekst poniżej, będący w gruncie rzeczy przesłaniem do młodego pokolenia, jest zwróceniem uwagi i przypomnieniem wartości, które obok technologii, odkryć naukowych, profesjonalizacji i aspektów materialnych – właściwych współczesności – stanowią o istocie „bycia lekarzem”.

kb

Studia medyczne w latach 1941-1949
Irena Ćwiertnia-Sitowska

Z farmkologią zaznajamiał nas prof. Jerzy Modrakowski (1875-1945). Jego wykłady zaczęły się przy końcu stycznia 1942 r., w gmachu Medycyny Teoretycznej. Po wyrugowaniu szkoły (15 lutego 1943 r.) z terenu dawnego Uniwersytetu, słuchaliśmy wykładów na ul. Hortensji, w gmachu przedwojennego gimnazjum im. Wojciecha Górskiego.
Profesor był eleganckim panem. Jego wykłady były rzeczowe, lecz dość jednostajne. Mówił bez entuzjazmu. Po Powstaniu Warszawskim znalazł się we Wrocławiu i tam zginął w niewyjaśnionych okolicznościach 17 czerwca 1945 r.
Egzamin z farmakologii zdałam dopiero w 1945 r., po powrocie z tułaczki spowodowanej wysiedleniem z Warszawy po Powstaniu. Udałam się na ulicę Kępną na Pradze, by umówić się na egzamin z nieznanym mi profesorem Piotrem Kubikowskim (1903-1991). Rozmawiałam z nim w przedpokoju, przez uchylone drzwi. Profesor leżał chory na leżance, przykryty szarym kocem, spod którego wystawały stopy w dziurawych skarpetkach. Umówiłam się na 24 listopada 1945 roku. Gdy w wyznaczonym dniu przyszłam z Mokotowa nad Wisłę, okazało się, że most pontonowy łączący dwa brzegi rzeki jest nieczynny. Przeprawić się można było tylko starą łajbą. Podróż nie była bezpieczna, gdyż na łódź wdarło się mnóstwo ludzi pragnących przedostać się na Saską Kępę. Pobiegłam na ul. Kępną, ale nie zastałam egzaminatora. Po długim oczekiwaniu żona profesora orzekła, że nie zdołał przedostać się z lewobrzeżnej Warszawy i poleciła przyjść za dwa dni.
Kiedy 26 listopada ponownie przeprawiałam się łodzią na Pragę, do łajby wlewała się woda z powodu nadmiernego obciążenia. Znów długo czekałam na profesora. Kiedy wreszcie przyszedł, zaprosił mnie do gabinetu i dokładnie pytał o alkaloidy. Zdałam z dobrym wynikiem.
W roku 1943, 15 lutego, w trybie natychmiastowym, wyrzucono szkołę doc. Zaorskiego z terenu dawnego uniwersytetu. Zaradnemu docentowi udało się uzyskać lokal na trzecim piętrze w przedwojennym gimnazjum im. Wojciecha Górskiego. Po częściowym uratowaniu wyposażenia szkoły urządzono pracownie i salę wykładową.
Demonstracje i lekcje masażu udało nam się odbyć przed wyrugowaniem szkoły. Byłam na kilku pokazach, ale umiejętności masażu nie zdobyłam.
Wiadomości z dziedziny parazytologii przekazywał nam prof. Tadeusz Jaczewski (1899-1974), zoolog i genetyk. Przed wojną podczas wypraw naukowych zwiedził Brazylię, Meksyk i Kanadę. W roku 1939 brał udział w obronie Warszawy. W czasach okupacji uczestniczył w tajnym nauczaniu młodzieży. W roku 1944 walczył w Powstaniu Warszawskim. Po powrocie do stolicy z przymusowego wysiedlenia spotkałam go na ul. Uniwersyteckiej na Ochocie, obok domu, w którym mieszkałam. Pchał dwukołowy wózek ze swym ocalałym dobytkiem.
W drugim roku nauki w szkole doc. Zaorskiego zaczęłam poznawać chemię „inaczej”. Była nią chemia fizjologiczna – dla nas zupełnie nowa dziedzina, ale bardzo interesująca, gdyż dotyczyła ludzkiego organizmu. Wykładał ją prof. Stanisław Przyłęcki (1891-1944). Bardzo spokojnym, monotonnym głosem – zerkając kątem oka na leżące na pulpicie katedry notatki, przekazywał wiadomości, które ze skupieniem i wielką uwagą chłonęliśmy. 4 sierpnia 1944 r. zginął w czasie Powstanie Warszawskiego. U tego profesora w poprzednim roku zdawałam chemię nieorganiczną.

Zaczęliśmy zapoznawać się z ogromną dziedziną wiedzy lekarskiej – anatomią patologiczną. Przybliżał nam ją prof. Ludwik Paszkiewicz (1879-1967), kierownik Katedry i Zakładu Anatomii Patologicznej. Był autorem trzytomowego podręcznika „Anatomia patologiczna”. Bardzo spokojny i zrównoważony pan. Podczas przyjmowania przeprowadzonej przeze mnie sekcji w prosektorium na ul. Oczki (było to już po wyzwoleniu) opisywałam stan przydatków u zmarłej. Powiedziałam: „Jeśli chodzi o jajowody…”. Profesor przerwał: „Tu o nic nie chodzi”. Mimo tej niefortunnej wypowiedzi, egzamin zdałam z pomyślnym wynikiem. W roku 1993 – 12 lutego – jedną z ulic na Ursynowie nazwano imieniem prof. Ludwika Paszkiewicza, w hołdzie dla świetnego nauczyciela, całkowicie oddanego kształcącej się młodzieży oraz swoim współpracownikom, z których wielu zostało profesorami i kierownikami zakładów.
Przez wiele lat z prof. Paszkiewiczem współpracowała dr med. Janina Dąbrowska (1890-1987) Prowadziła prosektorium w Szpitalu Przemienienia Pańskiego na ulicy Szerokiej, przy rogu Jasińskiego. Mieściło się ono w oddzielnym, niewielkim budynku, do którego uczęszczaliśmy nieliczną grupą od grudnia 1942 r. Przyglądaliśmy się przeprowadzanym sekcjom. Po nich prosektorka dyktowała wynik sekcji po łacinie jednemu ze słuchaczy, opisując zauważone zmiany patologiczne. Najczęściej pisał kolega Jerzy Jendryszek, gdyż miał piękny, wyraźny charakter pisma. Do dziś pamiętam specyficzny tembr głosu dr Dąbrowskiej. Na słuchaczach robił niesamowite wrażenie.
Oprócz sekcji mieliśmy ćwiczenia z histopatologii. Przez mikroskop Zeissa oglądaliśmy zatopione w twardym wosku wycinki zmienionych narządów, pokrojone mikrometrem.
U pani doc. Dąbrowskiej zdawałam wszystkie kolokwia. Od niej po powrocie do Warszawy, 3 marca 1945 r., otrzymałam zaświadczenie stwierdzające zdanie całego kompletu kolokwiów. Dzięki niemu zostałam przyjęta na IV rok studiów lekarskich. Po powrocie z wysiedlenia nie posiadałam żadnych dokumentów, ważne papiery zostawiłam w opuszczonej 27 września 1944 r. Warszawie. Podczas Powstania Warszawskiego pani docent była w Szpitalu Przemienienia Pańskiego. Została ranna w nogę i w głowę. W roku 1954 otrzymała tytuł profesora nadzwyczajnego.
Klinikę diagnostyki chorób wewnętrznych podczas okupacji prowadził doc. Zdzisław Michalski (1892-1960). Poza pracą dydaktyczną pełnił funkcję dyrektora Szpitala Przemienia Pańskiego (600 łóżek). Szpital z ul. Floriańskiej został przeniesiony już 7 września 1939 r. Okupant zarekwirował główny gmach frontowy i pawilony. Nową siedzibę dla szpitala znaleziono przy ul. Sierakowskiego 7, w opuszczonym czteropiętrowym budynku, w którym przed wojną był dom akademicki dla młodzieży żydowskiej.

Miłym wspomnieniem pozostały imieniny profesora przypadające 29 stycznia 1943 r. Zaprosił na nie również młodzież odbywającą praktyki w szpitalu. Podjął wszystkich herbatą i świetnymi pączkami, usmażonymi przez siostry szarytki.
Z ulicy Sierakowskiego szpital przeniesiono ponownie na jesieni 1944 roku, ponieważ znajdował się za blisko Wisły i był narażony na ostrzał z lewobrzeżnej Warszawy. Podczas jednej z kanonad zostało zabitych 25 osób, wiele rannych, wśród nich doc. Janina Dąbrowska.
Po wyzwoleniu profesor Michalski prowadził wykłady na ul. Boremlowskiej 6/12. Zapoznawał nas z chorobami przewodu pokarmowego, płuc oraz z wadami serca. Na wiosnę 1945 roku polecił mi napisanie bardzo dokładnej historii choroby. Obejmowała ona wywiad, choroby przebyte, używki, warunki bytowe, budowę ciała, badanie szczegółowe narządów, badania dodatkowe, obserwacje, rozpoznanie i różnicowanie. Pracę wykonałam, profesor ją zaakceptował.
Ćwiczenia i postępowanie z chorymi odbywały się dla naszej grupy na ul. Szerokiej 5 (obecnie ks. Ignacego Kłopotowskiego), w przystosowanym budynku mieszkalnym. Ordynatorem oddziału wewnętrznego był dr med. Tadeusz Bartoszek (1896-1944). Zaczęłam na jego oddział uczęszczać 4 stycznia 1943 r. Przydzielił mnie pod opiekę asystenta, dr. Tadeusza Jankowskiego (1914-1990). Ordynator był nadzwyczaj dokładny w opisywaniu objawów chorobowych. Niezwykle przyjazny dla uczącej się młodzieży. Bardzo wiele nauczyłam się od niego. Każdy z nas miał przydzielonych po trzech chorych, trzeba było przeprowadzić konieczne badania dodatkowe. Sami wykonywaliśmy analizy moczu, odczyn Biernackiego, morfologię krwi oraz określaliśmy za pomocą polarymetru poziom glukozy w surowicy krwi. U dr. Bartoszka zdałam kolokwium z diagnostyki klinicznej.
Egzamin z interny zdawałam już po wyzwoleniu u profesora Zdzisława Michalskiego (tytuł profesora nadzwyczajnego otrzymał 1 listopada 1944 r.), razem z koleżanką Anną Turkiewicz-Jabłczyńską, późniejszym ordynatorem oddziału dziecięcego w Płocku. Profesor zapytał mnie o postępowanie przy chorobach układu oddechowego i o stosowanie leków. Szczególnie zainteresował się efedryną. Podałam dawkę zbyt dużą, koleżanka zapytana o to samo, udzieliła poprawnej odpowiedzi. Mimo tej pomyłki egzamin zdałam, gdyż na inne pytania odpowiedziałam dobrze.
Zastępcą prof. Michalskiego był dr med. Władysław Kosiński (1901-1977). Świetny internista, doskonały diagnosta. Miałam wyznaczone u niego kolokwium na 29 lipca 1944 r. Zgłosiłam się na sprawdzian, ale doktora nie zastałam. Był już zmobilizowany, jak wielu innych lekarzy szpitala. Pozostał na Pradze, gdzie podczas trwającego zaledwie kilka dni powstania pracował w punkcie sanitarnym na ul. Floriańskiej 2.
Tragicznie potoczyły się losy prof. Michalskiego. W 1948 roku został aresztowany i skazany na siedem lat więzienia. Powodem była znaleziona u niego notatka z nieprzychylną oceną panującego reżimu. Notatka miała być wysłana do Londynu. W więzieniu przebywał dwa lata i siedem miesięcy. Został zwolniony, gdy odnowiła się u niego podleczona przed laty gruźlica i zaatakowała ze zwiększoną siłą. Długo się kurował w sanatorium w Rudce. Niestety, jego zdrowie się nie poprawiało. Jednocześnie nastąpiło całkowite załamanie psychiczne. Zmarł 26 stycznia 1960 r. Miał 68 lat.

Autorka Irena Ćwiertnia-Sitowska jest lekarzem pediatrą

(oprac. Ewa Dobrowolska)

Archiwum