1 grudnia 2013

Na marginesie Kodeksu Etyki Lekarskiej

Tadeusz Maria Zielonka

Artykuł 51F
Lekarz nie może przyjmować wynagrodzenia za samo skierowanie pacjenta na badania prowadzone lub sponsorowane przez producenta leków lub wyrobów medycznych (sprzętu i wyposażenia medycznego).

Niewątpliwie walorem tego artykułu jest jednoznaczne sformułowanie, czego lekarz nie może robić. Trzeba jednak zwrócić uwagę na pewne niedoskonałości zapisu. Słowo „wynagrodzenie” sugeruje wypłatę pieniężną za wykonaną pracę. Czy zatem możliwe jest przyjęcie innych korzyści materialnych lub niematerialnych za skierowanie chorego na badania sponsorowane? Firmy farmaceutyczne albo sprzętowe łatwo mogą obejść zapis, proponując lekarzom inną formę korzyści, np. udział w kongresie odbywającym się w dalekim, egzotycznym kraju. Formalnie nie można uznać takiej gratyfikacji za wynagrodzenie, choć finansowo byłaby nawet bardziej atrakcyjna. Z prawnego punktu widzenia trudno stwierdzić, że są to działania powiązane, a w konsekwencji zakazać wyjazdu na kongres sponsorowany przez firmę lekarzowi w zamian za skierowanie chorych na badania przez nią prowadzone. Bez problemu można jednak dopatrzeć się takich związków i uznać je za nieetyczne. Tym różni się prawo od etyki, że powinno bardzo konkretnie i jasno formułować, co wolno, a czego nie wolno robić. Natomiast etyka musi ujmować nakaz bardziej ogólnie, szerzej traktując problem i wymagając znacznie więcej. Prawo mogłoby jednoznacznie stwierdzić, że nie wolno przyjmować pieniędzy za skierowanie na badania sponsorowane, ale etyka powinna bardziej ogólnie postulować, że za skierowanie na takie badania nie można przyjmować żadnych korzyści materialnych, również takich form gratyfikacji jak sponsorowanie udziału w kongresach naukowych. Lepsze byłoby zatem stwierdzenie, że za skierowane na badania chorego nie wolno przyjmować żadnych korzyści.
Niezrozumiałe jest także ograniczenie omawianego zapisu do badań prowadzonych lub sponsorowanych przez producentów leków i wyrobów medycznych. Czy jeśli badanie naukowe jest prowadzone przez uniwersytet lub instytut naukowy z ich środków statutowych, można przyjąć wynagrodzenie od tych instytucji za skierowanie chorego na badania?

Trzeba jednoznacznie rozstrzygnąć, czy naganne jest branie pieniędzy za określoną czynność, czy przyjmowanie ich w przypadku, gdy pochodzą od firmy farmaceutycznej lub sprzętowej. Można sobie wyobrazić uczciwie skonstruowane badanie prowadzone przez firmę lekową i nieuczciwe eksperymenty służące prywatnym interesom badaczy, które nie są sponsorowane przez przemysł farmaceutyczny. Naukowcy potrzebują przecież wyników badań dla robienia kariery zawodowej. Praca naukowa nie jest działaniem altruistycznym. Wiąże się z określonymi korzyściami finansowymi, ale też z uznaniem środowiska, pozycją zawodową i społeczną. Dla osiągnięcia tych celów warto opłacić lekarzy kierujących chorych na badania. Czy zatem naganne byłoby wzięcie pieniędzy od firm farmaceutycznych lub sprzętowych za skierowanie chorego na badania, ale dopuszczalne – za skierowanie na badania służące wyłącznie karierze naukowca? Należy więc podkreślić, że istotą problemu nie jest sponsorowanie badań przez firmę, lecz nieuzasadnione wynagradzanie za samo skierowanie pacjenta na badania naukowe.

Sprawa wynagrodzenia za skierowanie chorego na badania ma swoje kulturowe uwarunkowania i jest głęboko zakorzeniona w wielu społecznościach, szczególnie Bliskiego Wschodu, gdzie za przysługę należy się bakszysz. Kultura Lewantu promieniowała do innych krajów, tworząc w różnych społecznościach niepisane obyczaje, które często są nieetycznie i niezgodne z prawem. Problem jest bardzo rozległy i można go rozciągnąć również na tworzenie listy współautorów artykułów naukowych.
W polskich kręgach medycznych wielu uważa, że za samo skierowanie pacjenta na badanie naukowe należy się nagroda, czyli współautorstwo artykułu, który będzie efektem prowadzonych badań. W ten sposób lista autorów artykułów medycznych w pewnych krajach, takich jak Polska, Rosja, Grecja, Włochy czy Japonia, jest niezwykle długa w porównaniu z podawanymi w krajach skandynawskich, w Niemczech, Szwajcarii czy Wielkiej Brytanii. Wiele regulaminów renomowanych pism jednoznacznie stwierdza, że skierowanie chorego do grupy badanej, podobnie jak bycie kierownikiem kliniki, w której ten chory był leczony, nie wystarczy, aby zostać autorem artykułu. Pojęcie własności intelektualnej jest bardzo odmiennie interpretowane w Polsce i w krajach Europy Zachodniej. Wprowadzenie prawa unijnego niewiele zmieniło w obyczajowości i mentalności polskich naukowców w tym względzie. Trzeba mieć świadomość, że artykuł naukowy stanowi prawnie chronioną własność intelektualną osób realizujących badanie lub piszących tekst.

Taka interpretacja jest zgodna z duchem powyższego artykułu, który stwierdza, że skierowanie chorego na badania nie uzasadnia otrzymania wynagrodzenia, a za takie można uznać przyznanie autorstwa artykułu. Choć oczywiście autorstwo artykułu trudno nazwać wynagrodzeniem, jest jednak w tym przypadku nieuzasadnioną niematerialną korzyścią. Odpowiednią i często praktykowaną w innych krajach formą zaznaczenia wkładu poszczególnych osób w tworzenie artykułu naukowego jest podziękowanie na końcu tym, którzy pośrednio przyczynili się do jego powstania, np. kierując chorych do badanych grup. Niestety, bardzo trudno zmienić mentalność i zapewne długo jeszcze będziemy nagradzać autorstwem artykułu osoby, które jedynie skierują chorego na badania. A w myśl omawianego artykułu Kodeksu Etyki Lekarskiej jest to nieetyczne.
Samo ustanowienie prawa czy norm etycznych nie czyni ludzi lepszymi i nie wystarcza do zmiany realiów. Dopóki nie zacznie się rygorystycznie egzekwować zapisów w Kodeksie Etyki Lekarskiej i nie będą wyciągane odczuwalne sankcje za naruszenie w nich zawartych zasad, dopóty niewiele zmienią się obyczaje obowiązujące w tej dziedzinie w polskiej medycynie. Od zapisania normy deontologicznej w kodeksie etyki do jej implementacji w praktyce daleka droga. Normy prawne lub etyczne zaczynają być przestrzegane nie w chwili zapisania na papierze, lecz dopiero wówczas, gdy zapisane zostaną w umysłach ludzi odpowiedzialnych za ich realizację. Więcej, nie zawsze muszą być nawet zapisane w przepisach czy kodeksach, by były realizowane w praktyce.

Dlatego tak ważna jest otwarta dyskusja na temat postaw etycznych i przepisów prawnych oraz wypracowanie obowiązujących norm etycznych. Nie można się obrażać na prawo czy kodeks etyki, ale należy głośno, publicznie o nich dyskutować i starać się wypracować powszechnie akceptowane stanowisko, które realizowane będzie przez środowisko medyczne, a równocześnie odpowiadać będzie społecznym oczekiwaniom. Gdy stanowisko lekarzy w sprawach dotyczących ich żywotnych interesów odbiega od obowiązujących przepisów, należy dążyć do ich zmiany wszelkimi dostępnymi sposobami. Ignorowanie i nieprzestrzegania prawa nie jest dobrą reakcją na źle skonstruowane prawo. Nie można być biernym w tym zakresie i godzić się bez końca na bardzo niebezpieczne odbieganie obyczajów od regulacji etyczno-prawnych. Takie zjawisko stanowi poważne zagrożenie dla środowiska lekarskiego. Z pewnością niektórzy zapłacą wysoką cenę za działania, których nauczyli się od kolegów i mistrzów. Bycie lekarzem, służenie chorym nie stawia nas ponad prawem. W myśl realizowania wyższych idei nie można samemu ustalać reguł postępowania. Karetka pogotowia nie jeździ stale na sygnale, ale tylko wówczas, gdy stan chorego jest ciężki i wymaga on natychmiastowej pomocy. Konieczne jest dostosowanie prawa i norm etycznych do realiów społecznych, gdyż jeśli są one w oderwaniu od możliwości realnej implikacji w życie, to pozostają jedynie papierowymi zapisami i wcale nie przyczyniają się do poprawy sytuacji.

Archiwum