9 marca 2017

Ministerstwo bułką podszyte

Młodym zdaniem

Łukasz Jankowski

Spływają listy. Dzwonią telefony. Mówicie, żeby nie siać paniki. Prosicie, żeby podnosić na duchu, zamiast pisać, że w służbie zdrowia jest źle, wszystko się rozpada, a ludzie uciekają za granicę. Po prostu chcecie czytać o rzeczach przyjemnych. Zachęcony więc – piszę.

Wymyśliłem nawet bajkę. Bajkę o wiosennym rozdziale rezydentur.

Sali Mauretańskiej Ministerstwa Zdrowia panował bałagan. Siedzące za stołem dwie eleganckie osoby z zapamiętaniem przekładały papiery z jednego stosu na drugi, trzecia zaś – nieco z tyłu – notowała coś w kajecie, co jakiś czas stukając ołówkiem o blat biurka.

Grażyno, czy ty w ogóle coś z tego rozumiesz? – głos ministra przerwał złowróżbną ciszę. – Mamy do rozdania 1856 rezydentur w 16 województwach, w 69 różnych specjalizacjach, dodatkowo dla lekarzy dentystów, a tu leży chyba z tysiąc kartek z jakimiś zapotrzebowaniami od konsultantów i wojewodów. Czytaliście to? Ilu my w ogóle potrzebujemy tych specjalistów?Chyba nie wiadomo – głos Jakuba brzmiał niepewnie. – Myślę, że albo żadnego, albo tylu, ilu w danej chwili chcemy – uśmiechnął się szeroko. – Mówiłem, żeby to obliczyć – żachnął się minister. – Jak zwykle trzeba będzie rzeźbić. – W dodatku nasi poprzednicy wymyślili te przeklęte specjalizacje modułowe – w głosie Grażyny brzmiał wyrzut. – Nawymyślali dodatkowych specjalizacji, mówili, że niby brakuje specjalistów, że krótką ścieżką będzie można szybko wąską specjalizację zrobić, że więcej specjalistów będzie, że to kolejki rozładuje. Bajki takie opowiadali, a my mamy problem. – William James mawiał, że wiele słów, to wiele okazji do nieporozumień – błysnął erudycją minister. – Tak samo jest ze specjalizacjami, nie potrzeba ich znowu aż tak wiele. Wystarczą cztery. Pediatria, interna, chirurgia, no i oczywiście medycyna rodzinna. O modułach w ogóle zapominamy. Łatwiej będzie podzielić 1856 przez 4 niż przez 69, prawda? – uśmiechnął się nieznacznie. – Opowiemy ludziom, że to filary systemu, że łatamy dziury. Każdy to zrozumie.– Rzeczywiście, 1856 ładnie dzieli się przez 4 – pochwalił Jakub. – A kolejki do specjalistów? – ośmieliła się zadać pytanie dyrektor. – Do endokrynologów, kardiologów? U specjalistów i tak nikt już nie leczy się państwowo, ludzie nie zauważą różnicy. A my w sezonie infekcyjnym ogłosimy sukces, powiemy, że wzmacniamy POZ, produkujemy pediatrów i takie tam – odrzekł minister. – Zrozumcie, jak zwykle rozdzielamy rezydentury w ostatniej chwili, nie możemy się rozdrabniać! – podniósł głos, dając do zrozumienia, że dalsza dyskusja jest bezcelowa. – Dobrze, pozostaje nam tylko rozdział szczegółowy – dyrektor zaczęła bardzo szybko pisać w swoim kajecie. – Zrobimy tak: w Mazowieckiem z interny 50…Dlaczego 50? – ośmielił się zadać pytanie Jakub. – Nie wiem, napisz 45 albo lepiej 42, będzie wyglądało, jakbyśmy to obliczyli. – Nie kombinuj, pisz pięćdziesiątkami, będzie prościej potem dodawać – zarządził minister. – Tylko w Mazowieckiem na rodzinną daj 100. – Dlaczego 100? – Jakub był coraz mniej przekonany do rozwiązania. – Bo ja ci tak mówię – skwitował minister z uśmiechem. – Na razie nie jesteśmy bardzo popularni – starał się jeszcze bronić Jakub. – Szpitale, które mają trafić do sieci, już szamocą się jak ryby bez tlenu, emigracja na całego, młodym nie spodoba się, że rozdaliśmy rezydentury w zasadzie tylko w czterech specjalizacjach. Może rzućmy też coś w priorytetowe…Specjalizacje priorytetowe to priorytet państwa. Dzięki nim oraz dzięki wysiłkowi Ministerstwa Zdrowia potrzeby zdrowotne obywateli są zaspokojone, a ludzie mogą żyć w zdrowiu i wieść dostatnie życie wyrecytowała dyrektor i ukłoniła się. – A co to są te priorytetowe? – zainteresował się minister. – To dosłownie kilka specjalizacji… – starała się wyjaśnić dyrektor, ale Jakub wszedł jej w słowo: – Unia, panie ministrze, Unia… Chcieli dać pieniądze na szkolenia, pytali o jakieś obliczenia, o długofalową strategię kształcenia kadr medycznych. Chcieli to na szybko, a nam kadencji by przecież nie starczyło, żeby to obliczyć, więc żeśmy z Grażyną im podali na chybił trafił kilka specjalizacji, żeby to jakoś wyglądało… Pan się nie obraża.Z natury nie jestem obrażalski – z rezygnacją stwierdził minister. – To tym priorytetowym też dajmy. Dajmy to, co zostanie. Coś tam wymyślcie, w jednych więcej napiszcie, w drugich mniej. Jak mało zostanie, to po jednym na województwo im dajmy i tyle. A w Internecie napiszemy, że to wszystko na zapotrzebowanie wojewodów, konsultantów, no i… społeczeństwa. Będzie ładnie wyglądać.A co zrobimy z młodymi lekarzami? Oni zawsze są niezadowoleni. Nad tym pytaniem zastanowili się wszyscy. I wszyscy chórem odpowiedzieli: – Niech zapchają się bułką Radziwiłłówką! Radziwiłłówka to bułka niezwykła, zawiera bezcukrowy farsz w różnych smakach – wyrecytowała Grażyna, wyraźnie podekscytowana. W marcowym rozdaniu rezydentur w całym kraju przewidziano ich 1856, z czego 1212 (ponad 65 proc.) w czterech dziedzinach: chirurgii ogólnej, pediatrii, medycynie rodzinnej i chorobach wewnętrznych. W żadnym województwie nie przyznano ani jednej rezydentury w dziedzinie kardiologii, gastroenterologii i wielu innych. W województwie mazowieckim zaproponowano 100 miejsc rezydenckich z medycyny rodzinnej. Dla porównania w całym województwie zachodniopomorskim przewidziano ogółem 65 rezydentur we wszystkich specjalizacjach. Podobieństwo imion, stanowisk i miejsc występujących w tekście jest oczywiście przypadkowe. Autor przyznaje, że opisany mechanizm rozdziału rezydentur jest produktem jego bujnej wyobraźni. Wyraża nadzieję, że długofalowa strategia szkolenia kadr medycznych, z pewnością istniejąca w ministerstwie, zostanie niezwłocznie opublikowana. ■

Autor jest członkiem ORL w Warszawie.

 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum