29 marca 2021

Fala

Prof. Jerzy Bralczyk

Pierwsza fala pociąga za sobą kolejną. Gdy pojawia się pierwsza, jeszcze możemy nie wiedzieć, że to fala. Nawet czasem przy drugiej fali możemy jeszcze nie dostrzegać zjawiska powracania, właściwego temu, co metaforycznie nazywamy falą.

Czasem możemy jednak przewidzieć, że coś, co nastąpiło i potem się cofnęło, będzie miało podobny ciąg dalszy.

Bo z falami tak jest, że wracają. W zasadzie to, co wraca, nie jest tym, co było przedtem, ale jest tak podobne, że możemy w tym widzieć kontynuację. I mówić np. o powracającej fali. Jako o fali mówimy o okresowym nasilaniu się chorób, przestępstw, włamań – częściej zjawisk i wydarzeń niekorzystnych. Bywają fale oburzenia, o falach zwycięstw raczej cicho.

Ale o ile te metaforyczne fale nie kojarzą się nam najlepiej, w innej metaforze nam sprzyjają. Jak ktoś jest na fali, to powodzi mu się. Fala go niesie, unosi, a on albo za falą podąża, albo się na fali utrzymuje. Zauważmy, że często mówimy tak o tych, których sukcesy nie są pochodną zasług. A tych, co płyną przeciw fali, często podziwiamy. Chociaż… Gdy w „Odzie do młodości” Mickiewicz pisał o tym, co „to się wzbija, to w głąb wali, nie lgnie do niego fala ani on do fali”, miał na myśli „samolubów”, a dobrze jest, gdy „młodzi przyjaciele”„razem”. Prawda, wtedy w grupie można nawet własną, jakąś „nową falę” tworzyć. Bo falą nazywamy także nurt, prąd (też wodne przenośnie) w sztuce. Czasem w gustach, gdzie nieco przypomina modę.

Ma jeszcze fala dwa niejako graniczne zastosowania: w nauce i w slangu. Prosta metafora, przenosząca znaczenie fali z wody na powietrze, jest łatwo zrozumiała. A stąd krok tylko do zastosowań dalszych: mamy fale elektryczne i elektromagnetyczne, sejsmiczne i akustyczne. Fale uderzeniowe też mają wartość terminu. Szczególną karierę zrobiły fale eteru, jak nieco pretensjonalnie nazywano fale radiowe. Na tych falach szukało się rozgłośni, a niektóre fale docierały do nas propagandowo: pamiętam falę 49 z Wandą Odolską w latach stalinowskich, a potem falę 56, z listami od radiosłuchaczy… A w slangu fala to oczywiście było zjawisko dręczenia „młodego wojska” przez „dziadków”, czyli starsze roczniki służby zasadniczej.

Skąd u nas słowo fala? Oczywiście z niemieckiego, ale nie ma zgody, jaką drogą. Jedni łączą to z czasownikiem fallen, czyli ‘spadać, upadać’ – po polsku dawno temu falować znaczyło też ‘szwankować, przywodzić do upadku’. Inni łączą to z niemiecką nazwą wału wodnego, spiętrzenia wody, czyli Welle. A jeszcze to welle przypomina polską wełnę, a wełną właśnie dawniej falę nazywano. W XVI w. w Biblii Leopolity mamy „Bóg wzburza morze, a szumieją głośno wełny jego”, a u Piotra Skargi jest „kazał Pan niepogodzie stanąć, i umilkły wełny jej”. Powiedzenie „za silny wiatr na moją wełnę” jakoś splata dwie nasze wełny… Bo ta do dziś przędzona zapewne jest kontynuacją starego praindoeuropejskiego rdzenia uel-, czyli ‘rwać’.

Mieliśmy wełnę, mamy falę, a pojawiał się jeszcze niezwykle wieloznaczny bałwan – kiedyś tak mówiono o figurach bożków, potem o głupcach… Na wiele sposobów nazywaliśmy wodne wały, spiętrzenia wody. I morskie fale, zwłaszcza gdyśmy na brzegu, mogą nas cieszyć.

Ale ostatnio rzadko bywamy nad morzem. Siedzimy w domu i czekamy na kolejną falę. Falę zachorowań. I samo słowo fala zaczyna budzić grozę. Tym bardziej że nie wiemy, do ilu fal będziemy musieli liczyć.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum