28 kwietnia 2015

Czy potrafimy zmniejszyć częstość błędów i powikłań w leczeniu chorób naczyń?

Z prof. dr. hab. n. med. Walerianem Staszkiewiczem i dr. n. med. Włodzimierzem Hendigerem z Kliniki Chirurgii Naczyniowej i Angiologii Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego rozmawia Ewa Gwiazdowicz-Włodarczyk.

Po raz trzeci już Klinika Chirurgii Naczyniowej i Angiologii Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego organizuje Konferencję Naukowo-Szkoleniową „Powikłania w chirurgii naczyniowej i endowaskularnej”. Jaki jest jej cel? Walerian Staszkiewicz: Błędy lekarskie są następstwem nieprawidłowych decyzji lub interpretacji objawów i wyników. Niestety, najczęściej powoduje je tzw. czynnik ludzki. Miewają poważne konsekwencje, bywa, że prowadzą do powikłań, a nawet śmierci pacjenta. Powikłania mogą powstać z winy lekarza, ale często są następstwem choroby, którą leczymy. W chirurgii naczyniowej leczymy głównie skutki, a nie przyczyny choroby, stąd potrzeba wymiany doświadczeń, omówienia najtrudniejszych przypadków, sytuacji klinicznych. To tworzy naszą wiedzę, zwiększa umiejętności, pozwala na zmniejszenie liczby powikłań w szybko rozwijającej się chirurgii naczyniowej.

Czy dostępność nowoczesnego sprzętu przyczynia się do zmniejszenia liczby powikłań i błędów lekarskich?
Włodzimierz Hendiger: Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. Nowoczesny sprzęt diagnostyczny, z wykorzystaniem wielonarządowej tomografii komputerowej, rezonansu magnetycznego, technik ultrasonograficznych, często pozwala na szybkie, precyzyjne ustalenie rozpoznania. Ale wyniki badań interpretują lekarze i tu są pierwsze możliwości błędów i pomyłek. Następnie, na podstawie uzyskanych wyników, jest podejmowana decyzja o wyborze metody leczenia, oczywiście w powiązaniu z badaniem pacjenta. Na tym etapie ogromną rolę odgrywa wiedza i doświadczenie lekarza. Kolejny etap to wybór sprzętu wykorzystywanego do operacji, szczególnie w dobie zabiegów małoinwazyjnych z wykorzystaniem aparatury rentgenowskiej w sali operacyjnej, ze stosowaniem różnorodnych metod udrażniania naczyń krwionośnych. Na każdym z tych etapów postępowania możliwe są zarówno błędy lekarskie, jak i podejmowanie nieprawidłowych decyzji leczniczych w oparciu o błędną interpretację wyników badań klinicznych oraz pomocniczych.

Powikłania zależą od doświadczenia lekarza, czy raczej od stosowanych metod i sprzętu?
W.H.: Powikłania mogą wystąpić na każdym etapie leczenia, w czasie każdej operacji. W przypadku operacji doraźnych, ze wskazań życiowych, nie zawsze jesteśmy w stanie zmniejszyć ryzyko związane z aktualnym stanem zdrowia pacjenta i zaawansowaniem choroby. Podczas zabiegów planowych mamy do czynienia nie tylko z bardzo zaawansowaną chorobą, odmianami anatomicznymi, nieprawidłową reakcją na stosowane leki i przeszczepy, ale również często z poważnymi chorobami współistniejącymi, które powodują zaburzenia metabolizmu, np. z cukrzycą, nadciśnieniem, chorobą nowotworową, niewydolnością nerek czy układu sercowo-naczyniowego.

Jaką rolę odgrywa doświadczenie chirurga?
W.H.: Dowiedziono, że wykonywanie dużej liczby podobnych operacji przez tego samego operatora zmniejsza ryzyko, dlatego tworzy się szczegółowe dyscypliny zabiegowe. Obecnie w Polsce wprowadza się nowoczesny modułowy system kształcenia lekarzy, ale w medycynie konieczne jest kształcenie u „mistrzów” i – co ważne – kształcenie ustawiczne. Do każdego pacjenta musimy podchodzić indywidualnie, a nie rutynowo. Dziś operujemy pacjentów, którzy jeszcze kilka lat temu byli dyskwalifikowani z leczenia operacyjnego. Takie są oczekiwania społeczeństwa. Ale nowoczesny sprzęt stwarza pokusę przekraczania ustalonych reguł i procedur. To niestety często się mści – występują powikłania. Ważnym, a nierozwiązanym problemem jest kształcenie nauczycieli akademickich w nowoczesnych metodach edukacyjnych, z wykorzystaniem Internetu, fantomów i telemedycyny. Powikłań nie da się całkowicie wyeliminować, ale jedną z najważniejszych umiejętności chirurga jest odpowiednio wczesne ich rozpoznanie i wybór właściwej metody opanowania skutków.

Jak wygląda kształcenie chirurgów naczyniowych w Polsce? Czy poziom wiedzy i umiejętności naszych specjalistów są porównywalne z poziomem zawodowym przedstawicieli czołowych ośrodków światowych?
W.S.: Z chwilą wydzielenia chirurgii naczyniowej jako samodzielnej specjalności lekarskiej nastąpił bardzo szybki rozwój tej dziedziny medycyny w Polsce. W większości dużych miast powstały samodzielne oddziały chirurgii naczyniowej. Na ogół są dobrze wyposażone w sprzęt diagnostyczny i mają możliwość leczenia na bardzo wysokim poziomie, zgodnie z zaleceniami Europejskiego Towarzystwa Chirurgii Naczyniowej. Chirurgia naczyniowa jest dziedziną kosztowną dla Narodowego Funduszu Zdrowia, ale w klinikach i na oddziałach zapewniono opiekę i metody leczenia na najwyższym poziomie. Problem stanowi zbyt małe zainteresowanie młodych lekarzy tą dziedziną wiedzy, ze względu na długotrwały proces kształcenia specjalistycznego. W wielu rejonach nadal dostęp do poradni chorób naczyń jest trudny, a część lekarzy pierwszego kontaktu nie ma wystarczającej wiedzy na temat rozpoznawania i leczenia chorób naczyń. Mała jest również wiedza o chorobach naczyniowych w społeczeństwie.

Czy w celu zmniejszenia częstości błędów i powikłań wskazane jest opracowanie i wprowadzenie standardów postępowania w medycynie, szczególnie w chirurgii?
W.S.: Tu pragnę zacytować wybitnego chirurga amerykańskiego, pochodzenia węgierskiego, jednego z założycieli Amerykańskiego Towarzystwa Chirurgów, Maksa Thoreka: „procedur w chirurgii nie da się znormalizować, stosować przypadkowo ani bezbłędnie przewidzieć jej efektów…”. Większość procedur chirurgicznych mieści się w pewnych rekomendacjach postępowania, ale coraz częściej leczymy chorych, u których stopień zaawansowania choroby i trudności operacyjne są poza rekomendacjami. Taki jest jednak koszt postępu w medycynie i oczekiwania społeczne.

Archiwum