29 kwietnia 2022

Przyszłość stomatologii

W ostatnim, wiosennym naborze resort zdrowia utworzył 90 miejsc rezydenckich w specjalizacjach lekarsko-dentystycznych. W poprzednim niewiele więcej, 101. Trend utrzymuje się od lat, a jego skutki polska medycyna, pacjenci i system ochrony zdrowia będą odczuwać prawdopodobnie przez dekady.

Małgorzata Solecka

W sumie w 2021 r. Ministerstwo Zdrowia zapewniło 135 miejsc rezydenckich – 34 na wiosnę, 101 jesienią. Najmniej od 2017 r., gdy było ich 78. To jednak nie wszystko. Zmiany w przepisach, uchwalone razem z dużą nowelizacją ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, wymusiły na placówkach prowadzących specjalizację w trybie pozarezydenckim likwidację wolontariatu. To zmiana, o którą przez kilka lat walczyli młodzi lekarze, zmiana w pełni zgodna z prawem UE i poczuciem sprawiedliwości – za pracę należy się wynagrodzenie, a lekarz i lekarz dentysta w trakcie specjalizacji pracuje.

Jednak nie bez powodu likwidacja wolontariatu wzbudziła największe kontrowersje i opór w środowisku stomatologów, a obawy podzielali również, przynajmniej częściowo, młodzi lekarze dentyści: znikoma liczba miejsc rezydenckich była w pewnym stopniu uzupełniana możliwością zrobienia specjalizacji w prywatnych placówkach. W tej chwili praktycznie zainteresowanie wygasło, ponieważ prywatnym podmiotom bardziej opłaca się zatrudniać lekarzy dentystów bez specjalizacji i w pełni wykorzystywać ich pracę, niż łączyć to z prowadzeniem szkolenia specjalizacyjnego. Efekt? Możliwość uzyskania specjalizacji jest w praktyce ograniczona do większych ośrodków akademickich. Z danych wynika, że lwia część (około 90 proc.) miejsc, w których lekarze dentyści mogą się specjalizować, znajduje się w placówkach uniwersyteckich. To błędne koło, bo potencjał uczelni, choćby ze względu na mało atrakcyjne – w porównaniu z sektorem prywatnym – zarobki, jest nie tylko określony, lecz wręcz ograniczony. Nie ma też efektu kuli, gdyż ci, którzy uzyskują w ostatnich latach (dekadach?) tytuł specjalisty, nie tylko nie zostają w akredytowanych placówkach, ale niemal wszyscy emigrują do prywatnego sektora. Który – tu następuje domknięcie koła – nie włącza się w szkolenie kolejnych specjalistów.

Również dlatego w zawodzie większość stanowią lekarze dentyści bez specjalizacji: z rejestrów samorządu lekarskiego wynika, że zawód lekarza dentysty wykonuje w tej chwili niemal 39,2 tys. osób, z których 17,5 tys. ma specjalizację. To rzeczywistość odmienna od tej, z jaką mają do czynienia lekarze: w zawodzie lekarza posiadanie przynajmniej jednej specjalizacji jest normą (choć w ostatnich latach część młodych lekarzy albo rezygnuje, albo odkłada decyzję o zdobywaniu specjalizacji), w zawodzie lekarza dentysty nie jest to zaś oczywisty wybór. Nie tylko w Polsce zresztą, podobne są realia w wielu krajach Europy Zachodniej, a w jeszcze większym stopniu w USA.

Lekarze dentyści ze specjalizacją stanowią niewiele ponad 10 proc. grupy zawodowej lekarzy i lekarzy dentystów, których jest łącznie nieco ponad 171 tys. (dane: Naczelna Izba Lekarska). Tymczasem od co najmniej kilku lat odsetek lekarzy dentystów zdających PES mieści się między 5 a 8 proc. lekarzy, którzy zdają ten egzamin. Najmniej (5 proc.) odnotowano ich w 2017 r., najwięcej (8 proc.) tylko raz na przestrzeni ostatnich sześciu lat – w 2020 r. To tylko jeden z sygnałów, że choć konsultanci krajowi w specjalizacjach stomatologicznych nie szczędzą wysiłków w celu zwiększania liczby miejsc specjalizacyjnych i podkreślają, że ze strony młodych lekarzy dentystów jest zainteresowanie zdobywaniem specjalizacji, istnieją powody do obaw. Odsetek lekarzy dentystów ze specjalizacją vs. lekarzy specjalistów w kolejnych latach może się zmniejszać. Co więcej, bardzo prawdopodobne, że będzie się też zmniejszać odsetek lekarzy dentystów ze specjalizacją w ogólnej liczbie lekarzy dentystów wykonujących zawód w Polsce. Z jednej strony niższa podaż miejsc rezydenckich i zmniejszenie, być może nawet do zera, liczby miejsc specjalizacyjnych w trybie pozarezydenckim (warto przypomnieć, że dokładnie rok temu resort zdrowia musiał podejmować interwencję, zresztą poprzedzoną poselskimi interpelacjami, bo placówki bynajmniej nie prywatne, lecz należące do uczelni medycznych, zamiast przekształcać umowy o wolontariat lekarzy dentystów robiących specjalizację w trybie pozarezydenckim na umowy o pracę zaczęły je po prostu wypowiadać). Z drugiej strony spodziewana większa liczba absolwentów kierunków lekarsko-dentystycznych. Na podstawie zmienionych przepisów kierunki lekarsko-dentystyczne będą mogły otwierać znacznie liczniejsze uczelnie, a obawy, że kształcenie przyszłych lekarzy dentystów pójdzie w wielu z nich w kierunku dość prosto rozumianego przygotowania do wykonywania zawodu w podstawowym zakresie, nie wydają się być przesadzone.

Niepokoić powinien również i środowisko lekarskie, i decydentów, ale też pacjentów brak pewności, że wymiana pokoleniowa kadr w specjalizacjach stomatologicznych przebiegnie bez zakłóceń. Resort zdrowia problem na razie dostrzega jedynie w stomatologii dziecięcej (znajduje się na liście specjalizacji deficytowych), ale dotyczy on w mniejszym lub większym stopniu praktycznie wszystkich specjalizacji, w których nawet ponad 30 proc. specjalistów to osoby powyżej 60. roku życia. I choć problem luki pokoleniowej dotyka niekiedy nawet w większym wymiarze specjalizacji lekarskich, wydaje się, że w kwestii specjalizacji lekarsko-dentystycznych w niedalekiej przyszłości może się nasilić bardziej gwałtownie.

Asumpt do niepokoju daje też lektura ostatniego raportu Głównego Urzędu Statystycznego o wynagrodzeniach. Struktura przeciętnego wynagrodzenia brutto w zawodach medycznych w 2020 r. (stan na październik) przedstawia się następująco:

– lekarze – 10 909,24 zł,

– diagności laboratoryjni – 6371 zł,

– pielęgniarki – 6299,02 zł,

– farmaceuci – 6134,85 zł,

– położne – 6100,07 zł,

– lekarze dentyści – 5658,79 zł.

Danych z raportu nie można czytać dosłownie i wyciągać wniosek, że lekarze dentyści w Polsce zarabiają mniej niż farmaceuci czy położne. GUS uwzględnia dane z placówek zatrudniających powyżej 10 pracowników i podaje jedynie zarobki osiągane na podstawie umowy o pracę. Lekarze dentyści, w przeciwieństwie do np. lekarzy, w placówkach macierzystych, w których pracują na etatach, zazwyczaj nie pełnią dyżurów, stąd blisko dwukrotnie niższy poziom wynagrodzenia. Raport powinno się jednak traktować jak papierek lakmusowy. Podaje fikcję o zarobkach lekarzy dentystów (przedstawicieli innych zawodów medycznych również, ale w daleko mniejszym stopniu) tak samo, jak w ogromnym stopniu fikcją jest dostępność świadczeń stomatologicznych w ramach publicznego systemu ochrony zdrowia. Lekarze i lekarze dentyści, również w stanowiskach przyjmowanych przez władze samorządów obu zawodów, regularnie o tym przypominają.

Poziom finansowania stomatologii oraz koszyk świadczeń, objętych publicznym finansowaniem, nie zapewnia wystarczającej dostępności nawet dziś, a dokonujące się zmiany demograficzne (nawet jeśli nie uwzględni się nagłego dopływu ponad 2 mln potencjalnych pacjentów, z których znaczącej większości nie będzie stać na korzystanie z prywatnych świadczeń zdrowotnych) tylko wyostrzą problem, bo lekarze dentyści przypominają, że starzenie się społeczeństwa nie jest procesem obojętnym również w obszarze stomatologii. <

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum