29 kwietnia 2024

Co robią lub myślą, że robią psychiatrzy?

Przyjmuje się, że w Polsce jest około 4,5 tys. psychiatrów. Odnoszę się do tej informacji sceptycznie, ponieważ nikt chyba nie potrafi powiedzieć, ilu tych lekarzy już nie pracuje w Polsce (mimo że np. należą do Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, a nawet być może płacą składki). W każdym razie liczba psychiatrów nie przekracza 4,5 tys., a raczej jest mniejsza.

 

tekst Łukasz Święcicki

Nie wszystkie osoby z tej grupy praktykują, część pracuje w niepełnym wymiarze czasu. Z drugiej strony w Polsce około 20 proc. mieszkańców cierpi na zaburzenia psychiczne (oczywiście są wśród nich także psychiatrzy).

 

20 proc. populacji to blisko 7 mln, ale trudno powiedzieć, ilu naszych rodaków wyjechało i stało się pacjentami psychiatrów brytyjskich czy skandynawskich (często zresztą również Polaków).

 

Ponieważ porządna wizyta psychiatryczna powinna trwać co najmniej 30 min, nawet pobieżne obliczenia wskazują, że gdyby wszyscy polscy psychiatrzy pracowali bez chwili przerwy, nie śpiąc i nie jedząc, to w ciągu swojego życia nie zdołaliby się spotkać nawet raz z każdym człowiekiem, który przejawia zaburzenia psychiczne. To znaczy spotkać by się mogli, ale nie na porządnej wizycie psychiatrycznej.  Tak to wygląda ze statystycznego punktu widzenia. Z drugiej jednak strony lekarze innych specjalności zdecydowanie rzadko kierują swoich pacjentów do psychiatry.

 

Pisałem niedawno opinię w sprawie sądowej dotyczącej zaniedbań w opiece nad pacjentem. Lekarz prowadzący nie wysłał osoby, u której podejrzewał chorobę psychiczną, do psychiatry, ponieważ „nie chciał jej stygmatyzować” (!).

 

Można jedynie mieć nadzieję, że to wyjątkowa sytuacja. Trudno mi zaakceptować taką motywację, choć naprawdę się z tą sytuacją spotkałem. Obawiam się jednak, że jest to częsty sposób myślenia: kierując pacjenta do psychiatry, „wymyślamy mu od chorych psychicznie” – wydaje się sądzić część kolegów. Mam nadzieję, że nie muszę tłumaczyć, że to bzdura.

 

Sytuacja wyjściowa, jeśli chodzi o rozważania, którym jest poświęcony ten felieton, wygląda więc następująco:

  1. Psychiatrów w Polsce jest mało.
  2. Osób z zaburzeniami psychicznymi (w Polsce i gdzie indziej) jest dużo.
  3. Inni lekarze niechętnie kierują pacjentów do psychiatry.

 

Pytanie w związku z tym brzmi: czy psychiatrzy w ogóle są potrzebni? Bo jeśli nie, to nie ma potrzeby kierować do nich pacjentów i panujący obecnie trend jest po prostu słuszny.

 

Psychiatria – differentia specifica

Wydaje się, że kluczowym elementem jest udzielenie odpowiedzi na pytanie o specyficzność psychiatrii. Okuliści badają oczy, urolodzy – cewki moczowe, badaniem mózgu zajmują się neurolodzy, natomiast badaniem ludzkich zachowań – psychologowie. Czym więc mieliby się zajmować psychiatrzy?

 

Jeszcze na początku XX w. specjalność taka nie istniała (a w każdym razie nie nazywano jej powszechnie psychiatrią). Warto przypomnieć, że np. Zygmunt Freud był z wykształcenia neurologiem. Czy więc między psychologią a neurologią znajduje się jakaś nisza, w której można by umieścić 4,5 tys. psychiatrów? To bardzo trudne pytanie. Łatwiej zacząć od strony neurologicznej. Różnice między neurologią a psychiatrią są dość oczywiste. Neurolodzy zajmują się przede wszystkim mózgiem jako narządem (oczywiście nie tylko mózgiem), wykorzystując w tym celu różne narzędzia, począwszy od gumowego młotka, skończywszy na wyrafinowanych metodach, takich jak czynnościowy rezonans magnetyczny.

 

Co prawda pacjenci dość często wyrażają opinię, że specjalnością neurologów jest leczenie nerwic, ponieważ są to dolegliwości układu nerwowego, ale lekarze na szczęście rzadko podzielają ten ekscentryczny pogląd (żarcik, zgadzam się, że niezbyt mądry, ale jednak).

 

Oczywiście, neurologów interesuje także działanie mózgu, nie tylko jego budowa. Raczej głównie działanie w związku z budową, ale chodzi o inny zakres działania niż ten, którym chętnie zajmują się psychiatrzy.

 

Od 36 lat pracuję w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie i niezwykle rzadko spotykam się z sytuacjami, w których już w izbie przyjęć nie byłoby jasne, czy należy przyjąć pacjenta na oddział neurologiczny, czy na psychiatryczny.

 

Znacznie trudniejsze pytanie dotyczy istotnej różnicy między psychologiem a psychiatrą. Wydaje się, że psychologa interesuje ten sam aspekt czynności mózgu (umysłu), na którym skupia się psychiatra (choć neuropsycholog prędzej porozumie się z neurologiem). Rzeczywiście zakres zainteresowania jest w zasadzie ten sam, jednak sposób poznawania, badania zasadniczo inny. Różnica polega na czymś, co można by określić jako formację.

 

Psycholodzy mają formację humanistyczną. Studia od początku przygotowują ich do poznawania i dostrzegania jednostkowych różnic między ludźmi. W pewnym uproszczeniu można chyba powiedzieć, że to, co inne, jest dla psychologa piękne z zawodowego punktu widzenia.

 

Psychiatrzy myślą inaczej. Ich formacja ma charakter medyczny. Przecież kończą tę samą szkołę co chirurdzy, niektórzy nawet interesują się podczas studiów głównie chirurgią i chodzą na kółko chirurgiczne (jestem tego przykładem). Znaczna część psychiatrów przez całe studia ani myśli o zajmowaniu się tajnikami ludzkiego umysłu, więcej czasu poświęca na badanie ogólne moczu.

 

W rezultacie psychiatrzy, inaczej niż psychologowie, postrzegają pacjentów raczej w kategoriach „wspólnego mianownika” niż „pięknie różniących się jednostek”. Mówi się często z naganą, że lekarze (oczywiście także psychiatrzy) szufladkują, czyli dzielą wydarzenia na typy czy kategorie. Jasne, że tak czynią! Gdyby tego nie robili, nie byliby w stanie skutecznie leczyć. Nie ma w tym nic złego, to medyczny sposób postrzegania rzeczywistości.

 

Nie twierdzę, że model medyczny idealnie przygotowuje do pracy psychiatrycznej (choć im jestem starszy, tym bardziej wydaje mi się, że właśnie idealnie, niestety), ale efekt jest niepowtarzalny. Na czysto medyczną matrycę nakładamy, w późniejszym okresie, szkolenie typu psychologicznego. Jeśli jest prowadzone właściwe, a uczeń wystarczająco utalentowany, osiągamy jedyny w swoim rodzaju (jedyny w branży medycznej) efekt – człowieka, który potrafi rozmawiać z lekarzem innej specjalności (niepsychiatrą), psychologiem oraz pacjentem i powinien coś z tej rozmowy wynieść.

 

Moim zdaniem głównym elementem psychiatrycznej differentia specifica jest właśnie umiejętność bycia tłumaczem. W pewnym sensie psychiatra jest o tyle dobry, o ile umie połączyć funkcje biologicznego lekarza i psychologa, ale może przede wszystkim pełnić rolę pomostu, łącznika między nimi.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum