-
Strona główna > Magazyn PULS > Numer 5/2015 > Gauchos z Argentyny
Gauchos z Argentyny
Jacek Walczak
Jednym z najważniejszych symboli Argentyny są gauchos (gauczowie), dumni pobratymcy kowbojów z Ameryki Północnej, stanowiący istotny element charakteru narodowego i kultury. Pojawiały się rozmaite tłumaczenia nazwy gaucho. Ponoć pochodziła z różnych języków: francuskiego, portugalskiego, baskijskiego, a nawet arabskiego. Jednak najprawdopodobniej słowo to wywodzi się z miejscowych dialektów keczuańskich oraz araukańskich i było określeniem sieroty. Pierwszymi gauchos byli najczęściej potomkowie przybyszów z Hiszpanii i indiańskich kobiet – mestizos. Niektórzy mieli domieszkę krwi afrykańskiej. Konie i bydło, które uciekały z licznie zakładanych jeszcze w XVI w. hiszpańskich osad, na przestrzeni wieków rozmnażały się wyjątkowo szybko, tworząc niezliczone zdziczałe stada. Takie warunki zrodziły subkulturę gauchos. Wyłapane i oswojone konie służyły do zaganiania bydła. Daleko było jeszcze do czasów, kiedy Argentyna stała się głównym dostawcą wołowiny na rynki światowe. Początkowo mięso miało niewielką wartość handlową, nie dopracowano bowiem jeszcze metod konserwacji i eksportu. Marnotrawstwo wołowiny osiągnęło niebywałą skalę. Jedynie nieulegające zepsuciu produkty, takie jak skóra i łój, były źródłem dochodów gauchos. Prawdziwy gaucho prędzej zrezygnuje z kawałka wołowiny, niż z wypicia yerba mate. Jest to napar z rozdrobnionych liści ostrokrzewu paragwajskiego (llex paraguariensis) uprawianego na podzwrotnikowym północnym wschodzie Argentyny. Napój ma zastosowanie raczej domowe, wręcz rytualne, niż komercyjne. Dzisiaj niezwykle trudno natrafić na prawdziwy rytuał przygotowania mate. Mistrz ceremonii (celebrador) umieszcza w misternie zdobionej tykwie wysuszoną yerba i zalewa gorącą, ale nie wrzącą wodą. Pierwszą, zbyt cierpką, porcję wylewa się. Po następnym zalaniu puszcza się tykwę w obieg, zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Wszyscy piją przez tę samą bombillę, metalową rurkę do sączenia. Tykwa jest wielokrotnie zalewana świeżą wodą. Ceremonia kończy się, kiedy ostatnia osoba powie gracias.
Przyzwyczajeni do anarchii i wolności gauchos wiedli bardzo prosty żywot. Nie mieli większych potrzeb, a często poza koniem, siodłem i nożem nie posiadali nic. Po wyczerpującej pracy spędzali czas głównie na piciu i hazardzie. W takiej atmosferze pojawiała się często kolejna rozrywka, bójka na noże. Mieszkańcy miast z przerażeniem notowali pełne przemocy życie gauchos. Oni z kolei z pogardą odnosili się do zniewolonego życia mieszczuchów.
Legendą obrosły umiejętności jeździeckie gauchos. Mówiono, że gaucho bez konia, to gaucho bez nóg. Wszystkie czynności, od mycia po polowanie, wykonywali, siedząc na koniu. Początkowo do polowań używali indiańskich wynalazków – lassa i boleadores, czyli trzech kamiennych bądź metalowych kul połączonych rzemieniami. Posługiwali się tymi narzędziami z fantastyczną zręcznością, by podciąć nogi uciekającym zwierzętom. Ich ubiory miały zapewnić wygodę w niezwykle trudnych warunkach, ale też nie były pozbawione fantazji. Podczas konnej jazdy doskonale spełniała swoje zadanie chiripa, luźny kawał materiału związany niczym pielucha między nogami. Noszono ją z długimi rajtuzami ozdobionymi frędzlami. Z czasem zastąpiły ją bambachas, rodzaj spodni zapinanych u dołu, które wpuszczano w buty. Pierwsze buty robiono z jednego kawałka skóry ściąganego z końskiej nogi. Później gauchos chętnie nosili gotowe buty z podeszwami, kupowane w sklepie. Wokół pasa zawijali wełnianą szarfę faja. Niezastąpiony podczas długich jazd konno był skórzany pas rastra. Szeroki i sztywny, zdobiony monetami, stanowił doskonałe podparcie kręgosłupa. Z tyłu między szarfę i pas gaucho wsuwał nóż facón, najbardziej obok konia cenioną rzecz. Bogato zdobiony, często srebrem, używany był do zabijania zwierząt, ściągania skór, kastrowania, jedzenia, obrony i wielu innych celów. Strój uzupełniały: kapelusz, chusta na szyi, ostrogi i kamizelka używana tylko na specjalne okazje. Na to wszystko nakładano grube, wełniane ponczo, które służyło jako płaszcz przeciwdeszczowy, koc do spania, a także jako znakomita osłona podczas bójek na noże. Do jazdy konnej niezbędne było siodło o specjalnej konstrukcji, wykonane z wełnianych derek, rzemieni i tłoczonej skóry. Całość pokrywała owcza skóra, która miała zapewnić odrobinę komfortu w czasie dalekich podróży. Na pampasach, gdzie nie brakowało ciernistych krzaków i ostów, używano guardamontes, rozszerzanych do dołu ochraniaczy z grubej skóry. Niezbędnym atrybutem gaucho było rebenque, solidna szpicruta pleciona ze skóry.