28 maja 2021

Lekarz na państwowym stanowisku

Michał Niepytalski

Czy pełniąc funkcję publiczną, można przestrzegać etyki zawodowej? Na jakie niebezpieczeństwa związane z odpowiedzialnością dyscyplinarną naraża się lekarz angażujący się politycznie? Kodeks Etyki Lekarskiej nie daje odpowiedzi wprost, ale zawiera ważne wskazówki, jak ich szukać.

Obywatelski projekt ustawy o dobrowolności szczepień, który w 2018 r. był rozpatrywany przez Sejm, wzbudzał kontrowersje nie tylko ze względu na to, że gdyby ta inicjatywa ustawodawcza zakończyła się powodzeniem, stanowiłaby zagrożenie dla zdrowia publicznego. Efektem procesu ustawodawczego były także działania podjęte przez lekarskich rzeczników odpowiedzialności zawodowej, m.in. na wniosek prezesa Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie Łukasza Jankowskiego. Kilku posłów, będących jednocześnie czynnymi lekarzami, na wstępnym etapie rozpatrywania projektu w Sejmie poparło go, mimo że był sprzeczny z projektem lekarskim. Jeden z posłów wyjaśniał z trybuny sejmowej, dlaczego projekt powinien być przedmiotem dalszych prac parlamentu, powołując się na argumenty niezgodne z aktualną wiedzą medyczną. Ostatecznie projekt został odrzucony, także głosami czterech z pięciu posłów lekarzy, którzy wcześniej optowali za jego dalszym rozpatrywaniem (piąty nie był obecny na głosowaniu). To tylko jeden z przykładów występowania konfliktów między przestrzeganiem lekarskich norm etycznych a wypełnianiem funkcji państwowych.

Kolejny jest bardziej aktualny, dotyczy bowiem działania lekarzy polityków podczas pandemii. Wiosną ubiegłego roku lekarka Katarzyna Pikulska z Porozumienia Chirurgów SKALPEL skierowała do okręgowego rzecznika odpowiedzialności zawodowej zawiadomienie w sprawie nieetycznych jej zdaniem działań Łukasza Szumowskiego (wówczas ministra zdrowia) i Konstantego Radziwiłła (wojewody mazowieckiego). Ministrowi Szumowskiemu zarzucała działanie wbrew etyce zawodowej zarówno podczas wykonywania mandatu posła (głosowanie przeciwko poprawce ustanawiającej obligatoryjne testy na SARS-CoV-2 dla pracowników medycznych), jak i piastowania stanowiska ministra (rekomendacja przeprowadzenia wyborów prezydenckich). Konstanty Radziwiłł zaś jej zdaniem złamał Kodeks Etyki Lekarskiej, co polegało na przydziale miejsc pracy personelowi medycznemu bez indywidualnej analizy możliwości pracownika oraz późniejszym nakładaniu kar finansowych za niestawienie się we wskazanych przez wojewodę miejscach pracy.

Te zdarzenia pokazują, że kwestia kolizji norm etyki zawodowej z funkcjonowaniem w życiu publicznym jest ciągle aktualna i dla środowiska lekarskiego ważna. Niestety, nie jest łatwa do rozstrzygnięcia.

Pole konfliktu

Najpoważniejsze zagrożenie konfliktem norm etycznych zawodu lekarza z wykonywaniem funkcji publicznej stanowi inna perspektywa osoby zajmującej się pojedynczym pacjentem i osoby, która zarządza sektorem publicznym ochrony zdrowia. Działanie szefa resortu wymaga spojrzenia systemowego, np. w kwestii alokacji zawsze szczupłych środków – uważa prof. Paweł Łuków z Zakładu Etyki Wydziału Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, specjalizujący się m.in. w nauczaniu etyki w zawodach medycznych. W rozmowie z „Pulsem” wyjaśnia, że w XIX w. przyjął się wzorzec lekarza społecznika, osoby, która nie tylko dba o pacjenta, ale również ma poczucie misji społecznej, świadomość autorytetu, jakim się cieszy. – W aktualnym Kodeksie Etyki Lekarskiej także zawarte są te idee, najbardziej widoczne w rozdziale mówiącym o obowiązkach lekarza wobec społeczeństwa. Ale nie są to obowiązki związane z piastowaniem funkcji publicznych – podkreśla naukowiec. Szczegółowych zasad dotyczących zaangażowania politycznego, np. odnoszących się do współpracy z przemysłem medycznym, w KEL nie ma.

KEL powstał 30 lat temu. Nasze państwo było na innym etapie, a potrzeby społeczeństwa miały inny wymiar. Podobnie było z zadaniami postawionymi samorządowi lekarskiemu. – Kiedy powstawały przepisy kodeksu zawodowego, miały przede wszystkim służyć kształtowaniu właściwych procedur leczniczych. Chodziło głównie o eliminowanie lekarzy, którzy nie potrafią leczyć. Dziś takich spraw jest coraz mniej, a coraz więcej takich, w których pojawiają się wątpliwości co do właściwego zachowania czy wypowiedzi – tłumaczy naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej Grzegorz Wrona. Jego zdaniem najczęstsze dziś postępowania związane są z przepisami części ogólnej KEL. Wymagają wnikliwej interpretacji, zarówno w sprawach dotyczących życia prywatnego lekarzy, jak i ich działalności publicznej, szczególnie że zapisom w lekarskim kodeksie daleko do tych stanowiących podstawę prawa powszechnego, uwzględniających wiele konkretnych zachowań. Kodeks Etyki Lekarskiej jest raczej zbiorem wskazówek. Dlatego przed rzecznikami odpowiedzialności zawodowej i sędziami sądów lekarskich stoi szczególnie trudne zadanie uzasadniania swoim autorytetem decyzji, które mają charakter uznaniowy.

Godność zawodu

Jedną z takich kwestii jest godność zawodu i obowiązek dbania o nią. Ogólne jej wyjaśnienie znajduje się już w pierwszym artykule KEL. Lekarze pełniący funkcje rzecznika odpowiedzialności zawodowej, podejmujący decyzje dyscyplinarne, muszą zdawać się na swoje doświadczenie życiowe i rozumienie zasad etycznych, gdy sprawdzają, czy jakiś przepis został naruszony. Nieco inaczej jest w innym zawodzie o silnej pozycji samorządu – wśród adwokatów. Ich zbiór zasad etyki zawodowej, także dotyczących godności, jest uszczegółowiony i mówi, że wykonywanie innych zajęć nie może obniżyć jakości pomocy prawnej ani prowadzić do utraty zaufania będącego podstawą relacji adwokata z klientem. Adwokat w działalności zarobkowej niezwiązanej z kształtowaniem świadomości prawnej i świadczeniem pomocy prawnej nie może używać tytułu zawodowego. – Nie wolno mu wykonywać funkcji i zawodów, które narażałyby go na naruszenie zasad godności i etyki adwokackiej. Aczkolwiek to tylko ogólne wskazanie, w przepisach zawodów nie wymieniono. Dlatego praktycznie może im podlegać wszystko. Obrazuje to anegdota. Janowi Pawłowi II zadano kiedyś pytanie: Czy biskupowi wolno jeździć na nartach? Odpowiedział, że biskupowi nie wypada jeździć na nartach źle. Chcę przez to powiedzieć, że nawet najbardziej szlachetny zawód można wykonywać w sposób niegodny. Nie chodzi więc o merytoryczny przedmiot działalności, ale jej formę – wyjaśnia mec. dr Małgorzata Kożuch, przewodnicząca Komisji ds. Etyki, Praktyki Adwokackiej i Wykonywania Zawodu przy Naczelnej Radzie Adwokackiej.

Ale czy adwokat, postępując zgodnie z zasadami etyki, może być złym politykiem? Ze strony środowiska prawniczego w ostatnich kilku latach padały oskarżenia wobec polityków prawników o działanie na szkodę wymiaru sprawiedliwości w związku z ich poparciem dla reformy sądownictwa. Czy to oznacza, że sprzeniewierzyli się zasadom etyki? – W ślubowaniu adwokackim, które składamy, jest sformułowanie: „Ślubuję uroczyście w swej pracy adwokata przyczyniać się ze wszystkich sił do ochrony praw i wolności obywatelskich oraz umacniania porządku prawnego Rzeczypospolitej Polskiej”. Jeśli jakiś poseł adwokat wyraża opinie źle oceniane przez część środowiska zawodowego, ale w jego przekonaniu prawidłowo realizuje zasady zawarte w rocie ślubowania, to nie sprzeniewierza się mu. Istotne jest, by adwokat poseł działał w granicach obowiązującego prawa i potrafił uzasadnić zajęte stanowisko – twierdzi mec. Małgorzata Kożuch.

Takie podejście niejako wyklucza kolizję norm etycznych z zasadami uprawiania polityki. Skoro polityk postępuje w zgodzie z własnym sumieniem… Nieco inaczej braku kolizji obu systemów zasad dowodzi były poseł i minister zdrowia Marek Balicki: – Etyka zawodowa dotyczy wykonywanego zawodu. Zbiór zasad etycznych mają lekarze, ale w pewnym sensie też posłowie, senatorowie, ministrowie, wojewodowie. Mowa więc o różnych zawodach. Na sali sejmowej znajduje się poseł, a w gabinecie ministerialnym szef resortu, nawet jeśli poza tą przestrzenią jest lekarzem. Oczywiście, wykonywanie jakiegoś zawodu poza pracą parlamentarną ma na nią wpływ, bo szczególnie uwrażliwia na potrzeby dziedziny, którą się reprezentuje. Zwykle więc posłowie będący nauczycielami działają na rzecz edukacji, przedstawiciele zawodów medycznych – na rzecz ochrony zdrowia itd. Jednak będąc posłem, jest się przede wszystkim członkiem ugrupowania politycznego, które ma swój program. Jest się jego reprezentantem wskutek demokratycznego wyboru. Wybór zawodu jest decyzją indywidualną, skład parlamentu zaś – emanacją woli społeczeństwa. Zdaniem Balickiego przenoszenie wprost zasad wykonywania jakiegoś zawodu do polityki może mieć czasami wręcz dysfunkcyjny dla państwa charakter: – To by oznaczało, że różnych polityków obowiązują różne zasady. Zrozumiałe są większe oczekiwania od lekarza, który pełni funkcję np. premiera, ze strony środowiska lekarskiego. Ale premier jest przede wszystkim premierem, a nie lekarzem. Przyjęcie przeciwnej perspektywy ostatecznie mogłoby się obrócić przeciwko lekarzom. Gdyby bowiem premierem został po nim nauczyciel, mógłby powiedzieć, że teraz zabierze lekarzom, bo jego poprzednik im przede wszystkim służył. A jak przyjdzie rolnik, to zabierze i lekarzom, i nauczycielom? Tak świat nie może być zorganizowany.

Niebezpieczeństwo dla środowiska lekarzy w takim skrajnie solidarystycznym podejściu widzi także Grzegorz Wrona. – Nie byłoby dobrze, gdyby rzecznicy odpowiedzialności zawodowej i sądy lekarskie „ustawiali” posłów. Spójrzmy na to z punktu widzenia wyborców, którzy przecież mogą pomyśleć: „Ja kogoś wybieram, ale nie mam na niego wpływu, bo on za decyzje odpowiada przed koleżankami i kolegami po fachu”. Szczególnie w przypadku zawodu lekarza bronimy się przed odium źle pojętego solidaryzmu, zgodnie z którym społeczeństwo uważa, że lekarz lekarzowi nie zrobi krzywdy – przekonuje rzecznik.

Immunitet tarczą?

Interesującą kwestią jest, czy można pociągać do odpowiedzialności zawodowej osoby, które są chronione immunitetem (np. posłów lub prezydenta, choć charakter jego immunitetu jest nieco inny)? Dotąd żaden lekarz prezydentem nie był, więc brakuje ekspertyz.

– Opinie na temat, czy immunitet poselski obejmuje postępowanie dyscyplinarne, są różne. Trudno zresztą o jednoznaczną odpowiedź, bo każdą sprawę należy rozstrzygać indywidualnie. Immunitet obejmuje konkretny rodzaj działalności, więc w razie zaistnienia czynu, co do którego byłyby wątpliwości, czy jest zgodny z zasadami etyki adwokackiej, należałoby dokonać subsumpcji (przyporządkowania stanu faktycznego do ogólnej normy prawnej), czyli sprawdzenia, czy był on istotnie związany z wykonywaniem mandatu posła lub senatora – wyjaśnia mec. Małgorzata Kożuch.

Grzegorz Wrona stawia sprawę bardziej jednoznacznie: – Kiedyś prowadziłem postępowanie wobec jednego z ministrów zdrowia i jednocześnie posła. Miałem wówczas wątpliwości, czy nie chroni go immunitet poselski, więc zwróciłem się o ekspertyzę prawną. Przygotował ją prof. Michał Królikowski. Wynikało z niej jednoznacznie, że immunitet nie chroni przed odpowiedzialnością zawodową. Sprawę rozstrzygał ostatecznie sąd lekarski pierwszej oraz drugiej instancji i tam decyzja dotycząca immunitetu była zgodna z opinią przedstawioną w ekspertyzie. Naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej podkreśla jednak, że głosowanie w parlamencie nie powinno być w ogóle przedmiotem rozważań instytucji zajmujących się odpowiedzialnością zawodową lekarzy, ponieważ czynność ta stanowi emanację roli posła. Wciskając przycisk i podnosząc rękę, nie jest nikim innym, tylko przedstawicielem społeczeństwa. – W Sejmie czy Senacie poseł lekarz lub senator lekarz reprezentuje nie tylko lekarzy – zapewnia Grzegorz Wrona.

Pacjent i wyborca

Reprezentuje więc nie lekarzy, lecz współobywateli. Ale kim są dla niego ci obywatele? Nawet jeśli nigdy z nimi nie miał do czynienia osobiście, w przyszłości każdy z nich może stać się jego pacjentem. Czy można zatem przyjąć, że dla lekarza polityka elektorat to grupa pacjentów? A jeśli tak, czy przypadkiem (np. szukając poparcia) nie wykorzystuje swojego wpływu na tych pacjentów w celu innym niż leczniczy, czego zabrania art. 14 KEL? Czy inne przepisy kodeksu mówiące o relacjach lekarza z pacjentem nie powinny się odnosić także do działalności politycznej? Według prof. Pawła Łukowa – nie. – Lekarz starający się o funkcję publiczną nie występuje wobec wyborców jako ich lekarz, więc nawet jeśli wykorzystuje swój autorytet w innym celu niż leczniczy, to nie wobec konkretnego pacjenta. W przypadku występowania w roli zawodowej lekarza rozumienie terminu „pacjent” jest zawężone do konkretnej osoby, z którą lekarz ma styczność na gruncie zawodowym, która przychodzi do niego w sprawie konkretnej usługi medycznej. Wykorzystywanie autorytetu lekarza do zyskania poparcia politycznego ma też inny charakter niż ten, o którym mowa w kodeksie. Tu raczej chodzi o autorytet osoby wykształconej, wykazującej się wysokim poziomem moralności, odpowiedzialności, powagi, a nie autorytet osoby udzielającej pomocy konkretnemu choremu – wyjaśnia etyk.

Grzegorz Wrona podobny wniosek wysnuwa ze zbioru praw pacjenta: – Nie każdy wyborca, zdrowy czy chory, jest jednocześnie pacjentem lekarza polityka. Wynika to ze świętego prawa pacjenta do wyboru lekarza. Utrzymanie tego układu daje gwarancję kontaktu opartego na zaufaniu. A przecież wybór dokonany przez wyborcę nie jest tożsamy z wybraniem lekarza.

Warto zaznaczyć, że osoba piastująca funkcję publiczną, bez względu na to, jak ją oceniamy w praktyce, z założenia dba o dobro ogółu. A jeśli nie dba, może za to ponieść konsekwencje wynikające z zasad pełnienia funkcji: dyscyplinarne albo polityczne, niezależne od zasad etyki zawodu wykonywanego pozapolitycznie. Ale w polityce jest też masa ludzi, którzy żadnej funkcji, oprócz partyjnej, nie pełnią. Teoretycznie więc można sobie zadawać pytanie, czy osób będących jednocześnie lekarzami i członkami partii nie powinny obowiązywać analogiczne przepisy Kodeksu Etyki Lekarskiej jak zawarte w rozdziale dotyczącym relacji lekarzy z przemysłem medycznym? Czyż partie nie działają podobnie do firm, tyle że zamiast na zysk finansowy są nastawione na zysk polityczny?  – Uważam, że powinno się dokonać kolejnego przeglądu KEL, ale nie widzę potrzeby uzupełniania go o przepisy dotyczące związku z polityką, bo te zasady da się wywieść z przepisów istniejących – mówi Grzegorz Wrona.

Paweł Łuków tłumaczy natomiast tę sprawę następująco:  – Pytanie, czemu służą partie polityczne, jest pytaniem z zakresu filozofii polityki. Zgodnie z jednym ze stanowisk reprezentują one interesy konkretnych grup, załatwiają ich sprawy. Przyjmując takie podejście, można mieć zastrzeżenia do łączenia zawodu lekarza z przynależnością do partii politycznej. Ale z perspektywy liberalno-demokratycznej członkowie wszystkich partii politycznych powinni mieć na celu dobro publiczne, choć w ramach ugrupowań politycznych mogą odmiennie je rozumieć. W takim podejściu przynależność partyjna nie stawia lekarza w złym świetle, naturalnie z wyjątkiem członkostwa w partiach podważających porządek demokratyczny, jak np. partie propagujące totalitaryzm. Należy podkreślić, że to drugie podejście jest bliższe współczesnemu spojrzeniu na filozofię polityki.

Nawet jeśli nasze spojrzenie na bieżącą politykę jest inne, trzeba pamiętać, że w kwestii norm etycznych poruszamy się w sferze idei, czyli tego, do czego należy dążyć i na czym opierać zasady, a nie tego, jak postrzegamy konkretne partie i konkretne osoby.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum